Wydanie: PRESS 03/2016
Nie daj się namierzyć
Skala działalności polskich służb przeraża. Według danych Fundacji Panoptykon, organizacji pozarządowej monitorującej zagrożenia dla praw i wolności, w 2014 roku takie instytucje jak m.in. policja, straż graniczna, ABW, CBA czy kontrola skarbowa wystąpiły prawie 2,2 mln razy po dane zgromadzone w firmach telekomunikacyjnych (liczba zapytań wg statystyk Urzędu Komunikacji Elektronicznej). Największym zainteresowaniem cieszyły się billingi i dane abonentów. Wnioski najczęściej dotyczyły wykazów połączeń i danych abonenckich (numer PESEL, adres zamieszkania i dane podawane podczas podpisywania umowy z operatorem), rzadziej lokalizacji (tego, gdzie telefon loguje się do sieci). Najchętniej z wrażliwych danych korzystała policja – skierowała do operatorów prawie 1,7 mln zapytań. Według raportu Apple w pierwszej połowie 2015 roku firma ta dostała od polskich władz 53 zapytania dotyczące ponad 241,5 tys. urządzeń – przekazano dane tylko o 28 użytkownikach. Google otrzymało 629 zapytań dotyczących 839 użytkowników.
Przyjęta w lutym nowelizacja Ustawy o policji i służbach specjalnych daje funkcjonariuszom jeszcze większą swobodę m.in. dostępu do billingów i korespondencji, także elektronicznej, gdy uznają, że może mieć to jakikolwiek związek z „wykrywaniem, zwalczaniem lub zapobieganiem” przestępstwom.
– Jeżeli mówimy o znowelizowanej ustawie, dziennikarze powinni się bać ewentualnej kontroli operacyjnej ze strony służb tylko wtedy, gdy swoimi działaniami łamią prawo, kontaktują się albo podejmują jakieś czynności z osobami, które są podejrzane albo są obiektem objętym kontrolą operacyjną – mówi dr Łukasz Kister, ekspert ds. bezpieczeństwa z Collegium Civitas, były oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego. I dodaje: – To jest oczywiście niejako wpisane w zawód dziennikarza śledczego, jednak bardziej na miejscu dziennikarzy obawiałbym się działań podejmowanych przeciwko nim przez różnego rodzaju przestępców czy biznesmenów – dodaje. Bo służby są zawsze jakoś monitorowane i kontrolowane przez prokuraturę czy sąd, a ktoś, kto działa poza prawem, może wykorzystać wszelkie dostępne środki i narzędzia. A tych jest niemało. – Jeśli uratowanie się przed artykułem prasowym będzie dla kogoś ważniejsze niż wszystkie pieniądze, będzie on w stanie wydać na inwigilację dziennikarza więcej niż wszystkie służby w Polsce razem wzięte. I dziennikarze powinni mieć tego świadomość – podsumowuje Kister.
Piotr Zieliński
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter