Wydanie: PRESS 12/2015
Nie przesuwam czaszek
Z dokumentalistką Ewą Ewart rozmawia Elżbieta Rutkowska.
Zrobi Pani film o uchodźcach?
Nie mam w tej chwili takiej propozycji. Na Zachodzie takie filmy już powstają. Obserwując, ile emocji ten temat wzbudza w Polsce, byłoby bardzo dobrze, gdyby i polska telewizja zrealizowała o tym dokument. W końcu problem uchodźców to największe wyzwanie, przed którym stanęła Unia Europejska od czasu rozszerzenia w 2004 roku.
Gdybym dostała taki film do zrobienia, przede wszystkim nadałabym mu tożsamość. Opowiedziałabym o problemie uchodźców poprzez historie konkretnych bohaterów. Chciałabym dojść do źródeł: skąd się ta ludzka fala bierze. Na pewno też pojechałabym do Libii i starała się dotrzeć do siatki przemytniczej – przemyt ludzi to jedyny przemysł, jaki się tam rozwija. Taki dokument powinien być dogłębną, wielopoziomową analizą, ale z ludzką twarzą. Emigrant emigrantowi nierówny. Nie bałabym się pokazać, że oprócz tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy, do tego wagonu do Europy próbują też wskoczyć ludzie mamieni obietnicą łatwego życia. Problem jest złożony, ma wiele odcieni – to próbowałabym pokazać.
Widzę, że ma to już Pani przemyślane. To co dalej?
Cóż, taki dokument to ogromne koszty. I przynajmniej rok ciężkiej pracy. Więc trzeba chętnego, który by zagwarantował budżet na jego produkcję. Realizacja dobrego dokumentu sporo kosztuje.
Ile?
Zależy od projektu. Inaczej kosztuje film, dla realizacji którego trzeba objechać parę krajów, a innych pieniędzy wymaga projekt, gdy akcja dzieje się w jednym miejscu i jest trzech bohaterów na krzyż. Pracując w BBC, miałam budżety, które w przeliczeniu na złote oscylowały koło miliona. Co nie znaczy, że nie można robić dokumentów taniej. Jednak kilkaset tysięcy złotych to minimum. Zdarzyły mi się podczas pracy dwa skrajne pod tym względem przypadki. Film „Dzieci Biesłanu” robiłam na pierwszą rocznicę ataku terrorystów na szkołę w Biesłanie. Gdy zgłosiłam w BBC propozycję tego filmu, przyłączyło się amerykańskie HBO, dzięki czemu otrzymaliśmy taki zastrzyk gotówki, jakiego nie miałam ani przedtem, ani potem. Miałam duży komfort pracy. Nie szastałam pieniędzmi, ale mogłam sobie pozwolić na najlepszego operatora z najlepszym sprzętem i każdym obiektywem, jaki sobie wymarzyłam. Miałam dwóch asystentów...
Elżbieta Rutkowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter