Wydanie: PRESS 07-08/2014
Pracuję w wywiadzie
Zawsze idę na wywiad z dobrymi intencjami. Ale w czasie rozmowy poznaję człowieka – mówi Magdalena Rigamonti, dziennikarka „Wprost”
Ucieszyłam się na rozmowę z Panią. Przynajmniej nie będzie problemu z autoryzacją, nie zarzuci mi Pani manipulacji ani napastliwych pytań.
Proszę nie mówić hop.
Gdy się siedzi po drugiej stronie, zmienia się punkt widzenia?
Dotychczas raz tylko rozmawiałam publicznie na temat swojej pracy – ze studentem do jego pracy magisterskiej, ale nie autoryzowałam swoich wypowiedzi. I nie nagrywałam jak teraz panią.
No właśnie, ten Pani włączony dyktafon trochę mnie dziwi i spina... Kto ostatnio odmówił Pani wywiadu?
Nie pamiętam, by mi ktoś kategorycznie odmówił... Jestem umówiona z Kamilem Durczokiem, z doktorem Religą. Artur Żmijewski zastanawia się, czy rozmawiać ze mną, czy nie. O, przepraszam – kardynał Kazimierz Nycz odmówił. Ale może za szybko chciałam z nim porozmawiać po tym, jak ukazał się mój tekst o arcybiskupie Głodziu, w którym ujawniłam, jak traktuje podwładnych sobie księży. Zresztą, mam wrażenie, że kardynał Nycz nawet nie tyle skojarzył moje nazwisko z tym tekstem, ile tytuł „Wprost”.
Nie wszyscy chcą, by tak z nimi rozmawiano jak Pani.
Następnych rozmówców mam już umówionych. Zarówno osoby związane z show-biznesem, jak i ze środowiskiem dziennikarskim.
Rozmówczyni, która potem w blogu pisze, że nie tak przebiegał jej wywiad, nie odstrasza kolejnych?
Nie odczułam tego. Choć na przykład po moim tekście o Edwardzie Miszczaku docierało do mnie okrężnymi drogami, że w TVN jest ponoć zakaz spotkań z Rigamonti. Żarty takie.
Renata Gluza
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter