Wydanie: PRESS 07/2012
Don Corleone
Nie wygrałby konkursu na ulubionego szefa, ale prezesi Grupy Leo Burnett wiedzą, że pod jego rządami firma w Polsce przynosi zyski
Który sukinsyn rżnie mnie na kasie?” – niczym Roman Wilhelmi zaczął pewnego razu spotkanie z zespołem. W agencji wszyscy wiedzą, że to cytat z „Zaklętych rewirów” i nie należy go traktować dosłownie. Tomasz Hilt, prezes Grupy Leo Burnett w Polsce, jest bowiem uzależniony od kina i często mówi filmowymi dialogami. Po Leo Burnett i Saatchi & Saatchi niczym legenda krąży początek rozmowy Hilta z Igorem Kaleńskim, prezesem Saatchi & Saatchi (obie agencje pracują dla T-Mobile i czasem dochodzi do pewnych tarć na tym polu). „Chłopie, zrobię ci z dupy jesień średniowiecza” – cytatem z „Pulp fiction” Hilt miał jakoby zagaić wymianę poglądów z Kaleńskim. Tomaszowi Wojciechowskiemu i Pawłowi Ciemińskiemu z podległej mu agencji G7 w krótkich żołnierskich słowach zakomunikował, trawestując lekko „Ck dezerterów”: „Jeden z was musi odejść, sami zdecydujcie który”. Uznał, że dwóch kreatywnych w G7 to za dużo. – Wiem, że bywam boleśnie dosadny, ale to jest biznes, a ja nie pisałem się na opiekuna ociemniałych – mówi Tomasz Hilt.
Agata Małkowska-Szozda
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter