Wydanie: PRESS 07/2012
Zabić kreta
Warunkiem sukcesu „Wprost” i „Newsweeka” po tym, jak redakcje wymieniły się zespołami, miało być zróżnicowanie charakteru pism. Na razie się upodabniają
Tomasz Lis lubi używać języka piłkarskiego. Gdy pod koniec marca został naczelnym „Newsweek Polska”, mówił do dziennikarzy i redaktorów niczym José Mourinho, trener jego ulubionego Realu Madryt: „Redakcja to jak drużyna. Ci, którym nie odpowiada moja koncepcja gry, będą musieli odejść” – miał oświadczyć na jednym z pierwszych kolegiów.
Po dwóch miesiącach ogłosił: „Zostaliśmy już tylko we własnym gronie” – co miało wyciszyć niepokoje w zespole nękanym kolejnymi zwolnieniami dotychczasowych pracowników. W połowie maja Lis uznał, że jednak nie wszyscy w „Newsweeku” grają do jednej bramki, że niektórzy podają piłkę rywalom z „Wprost”, ujawniając tajemnice, które powinny zostać w szatni.
„Zabiję kreta” – miał powiedzieć Lis na spotkaniu z kierownictwem wydawnictwa Ringier Axel Springer Polska. Tropi go wspólnie z zastępczynią Aleksandrą Karasińską.
Pod koniec maja na kolegium redakcyjnym zagroził, że jeżeli kogoś przyłapie na wynoszeniu tajemnic redakcji do jego byłego pracodawcy, czyli właśnie „Wprost”, nie skończy się na zwykłym wywaleniu z pracy. Mają pójść za tym konsekwencje prawne. Dlatego nawet zwolnieni pracownicy „Newsweeka” boją się rozmawiać z „Press”. – Jeszcze się okaże, że ujawniłem jakąś wielką tajemnicę i pozwą mnie do sądu – mówi jeden z nich.
Grzegorz Kopacz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter