Wydanie: PRESS 05/2012
Kolego, przyślij namiar
Reporterzy największych telewizji traktują prasę lokalną jak kopalnię tematów, a jej dziennikarzy jak darmowych researcherów
Agnieszka Herba, dziennikarka „Gazety Powiatowej – Wiadomości Oławskich”, opisała w styczniu historię dziecka maltretowanego przez konkubenta matki. 21-latek śpieszył się na piwo, a trzyipółletni synek jego dziewczyny nie radził sobie z założeniem spodenek, więc zdenerwowany mężczyzna z całych sił nadepnął mu na krocze, miażdżąc genitalia.
– W czwartek, 26 stycznia, o 10 rano wrzuciliśmy zapowiedź tekstu o tym na naszą stronę internetową, a już o 11 mieliśmy telefon z redakcji TVN z pytaniem, czy to prawda – opowiada Agnieszka Herba. – Rozmówczyni prosiła mnie też o więcej informacji. Powiedziałam, żeby kupiła gazetę, to dowie się więcej. Kilka godzin później zadzwonił TVN 24. Dziewczyna bardzo chciała się dowiedzieć, przy której ulicy to się wydarzyło. Prosiła też o telefon komórkowy do matki dziecka – dodaje.
Herba zgodziła się pomóc kolegom z telewizji, lecz pod warunkiem że wspomną w swoim materiale o tym, iż tekst ukazał się w „Gazecie Powiatowej” lub chociaż pokażą jej logo. – Dziewczyna z TVN 24 szczerze odparła, że nie może tego zagwarantować. Więc nie podałam – kończy dziennikarka.
Przepytaliśmy redakcje 42 lokalnych, niezależnych gazet z całej Polski: ponad połowa przyznała, że po ciekawych publikacjach miała podobne telefony z ogólnopolskich telewizji. W 12 redakcjach usłyszeliśmy, że „kategorycznie odmawiają pomocy” lub „raczej odmawiają”. Bo np. w „Głosie Wągrowieckim”, „Tygodniku Człuchowskim”, „Tygodniku Dzierżoniowskim”, „Tygodniku Tucholskim”, „Tygodniku Wałbrzyskim” czy „Lokalnej” mają z takimi telefonami złe doświadczenia. Koledzy z telewizji traktują je jak darmowych researcherów, a potem nawet nie wspominają w swoich materiałach, z której gazety ściągnęli temat.
Marian Maciejewski
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter