Wydanie: PRESS 07/2011

Rynek to centrum świata

- Rozmowa z prezesem Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Dominikiem Księskim

 Gazeta lokalna nie może sobie pozwolić na luksus zaangażowania politycznego?

 

Mogę sobie pozwolić na wszystko, ale muszę za to potem zapłacić. Mogę się zaangażować w wybory burmistrza, tylko po co mam tracić część czytelników z mojego powiatu? To tak jakby kręcić sznur na własną szyję.

 

Jednak wiele gazet lokalnych angażuje się na całego.

 

I płacą za to utratą czytelników. Ale są niezależne, więc robią, co chcą.

 

Pan sam do 2005 roku był w Unii Wolności, wcześniej w Unii Demokratycznej. Jednocześnie kierował Pan gazetą.

 

Ja mam prawo mieć poglądy polityczne, ale gazeta nie. Moje członkostwo wygasło wraz z Unią Wolności. Od pierwszego numeru wraz z kolegami, z którymi zakładałem gazetę, dokładamy wszelkich starań, aby nasze poglądy nie miały przełożenia na gazetę. 

 

Można to sprawdzić?

 

Stawiam sobie dwa pytania: pierwsze – czy opublikuję rzetelny tekst, który zaszkodzi ludziom, których cenię; drugie – czy opublikuję rzetelny tekst, który może pomóc ludziom, których nie lubię. Dopóki jedne i drugie będą trafiać do gazety, dopóty mogę ją uważać za niezależną. Ale jedno zastrzeżenie: dziś słowo „niezależność” jest w Polsce rozumiane w ukraińskim znaczeniu: niezależny to antyrządowy i jednostronny. Za gazetę niezależną uważa się więc tę, która mówi tylko jednym głosem. A według mnie to jest właśnie gazeta uzależniona od poglądów swoich wydawców i naczelnych.

Więcej w lipcowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.