Wydanie: PRESS 07/2011
Poza kliszą
Rozmowa z Marcinem Szewczakiem,
reporterem „Wiadomości”
Dużo Pana kosztowało pierwsze wystąpienie przed kamerą?
Nie, kiedy mi zaproponowano, potraktowałem to naturalnie: to element mojej pracy. No i integralna część materiału, który przygotowałem. Niczym podpis dziennikarza pod tekstem.
Bartłomiej Skrzyński – dziennikarz na wózku z Wrocławia, Bartosz Szpurek – dziennikarz na wózku pracujący w TVN, Iwona Krzyżak – dziennikarka na wózku z Radia Merkury byli przed Panem widoczni w mediach. Pan długo się trzymał poza kadrem.
Może dlatego, że oni są bardziej doświadczeni. Ja zaczynałem pracę cztery lata temu, kiedy przyjęto mnie do redakcji „Puls Raportu” w nowo tworzonej Telewizji Puls w Warszawie. Uznałem, że nie od razu muszę się pchać przed kamerę. Najpierw trzeba było się czegoś nauczyć.
Kiedy Pana zobaczyłam na wizji w „Wiadomościach”, pomyślałam: „O, znam głos, a teraz zobaczyłam twarz”. Ale pomyślałam też – teraz mi za to wstyd: „Hm, TVP chce sobie zrobić dobry PR”. I wiem, że nie tylko ja tak pomyślałam.
Nic z tych rzeczy. Ani nikt mnie nie zmuszał, ani nikt nie próbuje zbić na tym jakiegoś kapitału. Po prostu: jeśli dziennikarz pracuje w telewizji, musi się od czasu do czasu pokazać.
Lecz po przejściu do „Panoramy”, gdy Dwójka chciała Pana sprzedać mediom jako pierwszego dziennikarza na wózku pracującego w ich serwisie, bardzo Pan oponował.
Nie bardzo. Bo było to jednak działanie PR w pozytywnym sensie. Czyli że nie chodziło o wciśnięcie mnie w jakąś propagandową kliszę na temat niepełnosprawnych. A ja nie robię przecież tematów dotyczących tylko ich. Zajmuję się wieloma dziedzinami, od spraw zagranicznych po polityczne.
Więcej w lipcowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter