Wydanie: PRESS 02/2010
Fels schodzi z boiska
Gdy Florian Fels cztery lata temu został prezesem Axel Springer Polska, w wydawnictwie przybyło chętnych do grania z nim w piłkę. Niektórym się wydawało, że na cotygodniowych meczach po pracy dowiedzą się, co szykuje firma. Szybko się przekonali, że Fels mało mówi nie dlatego, że słabo zna polski, tylko po prostu jest introwertykiem, nie dzieli się przemyśleniami. Stąd nawet niektórzy jego bliscy współpracownicy nie wiedzieli, że 1 lutego br. odda stanowisko Markowi Sowie, byłemu prezesowi Agory SA.
– Fels tak doskonale wczuwał się w wiatry wiejące z Berlina i Hamburga, aż w końcu go poniosły – mówi jeden z byłych menedżerów koncernu. Inny dodaje: – Springer to korporacja, w której sukces ma zawsze wielu ojców, a do porażki nikt się nie przyznaje. Jeżeli jednak ona nastąpi, centrala szuka kozła ofiarnego. Felsowi przypisano wszystkie nieszczęścia związane z „Dziennikiem”.
Oficjalnie rozstanie Floriana Felsa z Axel Springer było jego osobistą decyzją związaną z objęciem stanowiska dyrektora generalnego na Europę Środkową w szwajcarskim wydawnictwie Ringier AG. Nieoficjalnie – centrala Springera podsumowała czteroletnie rządy Felsa w Polsce i pozwoliła mu odejść po wypełnieniu kontraktu. Znający kulturę tej korporacji zapewniają, że decyzje co do obsady kluczowych stanowisk zapadają tam nawet z półrocznym wyprzedzeniem. Fels mógł liczyć na referencje z centrali, bo uczciwie pracował dla niej 17 lat. Zaczynał jako stażysta, zaraz po studiach. Z Axel Springer Polska był związany od 11 lat. Najpierw jako dyrektor generalny, potem członek zarządu, a od 1 stycznia 2006 roku prezes (zajął miejsce Wiesława Podkańskiego, założyciela przedsięwzięcia Springera w Polsce, który pozostał prezesem honorowym). – Po tak długim czasie przyszła pora na nowe wyzwania. Dlatego kiedy dostałem propozycję objęcia kierownictwa nad działalnością Ringier AG w Europie Środkowej, zdecydowałem się ją przyjąć. To naturalny krok w mojej karierze – mówi Fels. Dlaczego zarząd niemieckiego Springera nie próbował go zatrzymać, skoro pisał w komunikatach, że był z niego zadowolony? – Florian Fels odszedł z wydawnictwa z powodów osobistych. Otrzymał atrakcyjną propozycję, która jest dla niego nowym wyzwaniem. Nie ma to nic wspólnego ze zmianami w „Dzienniku” – twierdzi Christian Garrels, rzecznik prasowy Axel Springer AG.
Bilans otwarcia
Gdy Fels przejmował ster, Axel Springer Polska kroczył od sukcesu do sukcesu, narzucał warunki gry konkurentom. Po sukcesie „Newsweek Polska” i spektakularnym wprowadzeniu na rynek „Faktu” – który od startu stał się liderem sprzedaży wśród polskich dzienników – Springer gotował się do decydującego starcia z „Gazetą Wyborczą”. Chciał przejąć czytelników codziennej prasy opiniotwórczej, a wraz z nimi lukratywne budżety reklamowe. W portfolio Springera było wtedy 20 tytułów, firma zatrudniała blisko 600 osób. Pracownicy innych wydawnictw zazdrościli im wysokich pensji i warunków socjalnych.
Konkurenci natomiast zarzucali koncernowi dumping („Fakt” kosztował 1 zł, więc musieli obniżyć ceny dzienników) i psucie rynku pracy poprzez przepłacanie pensji. Przygotowując bowiem „Dziennik”, ściągano kolejnych dziennikarzy, redaktorów i menedżerów, płacąc niektórym nawet kilka razy więcej, niż zarabiali wcześniej.
Punkt zwrotny dla polskiego Springera to 18 kwietnia 2006 roku, gdy ukazał się „Dziennik”. – Po sukcesie rynkowym „Faktu”, odpowiednika „Bilda”, który został okupiony wprowadzeniem do Polski standardów z niemieckiej bulwarówki, Springer chciał zostać tym, który pierwszy nadszarpnie potęgę Agory na rynku dzienników opiniotwórczych – mówi Jerzy Baczyński, prezes „Polityki” Spółdzielni Pracy. – Tylko że gdy największy europejski wydawca wchodzi w kolejny segment rynku, należy się spodziewać blitzkriegu. Tym razem nie nastąpił – dodaje.
Więcej w lutowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter