Wydanie: PRESS 11-12/2019

Uzależnione

Na korytarzu sejmowym spędziły ponad 20 lat. Justyna Dobrosz-Oracz i Dominika Długosz opowiadają o byciu reporterem politycznym w czasach dobrej zmiany. I życiu poza telewizją.

W 2016 ROKU JESTEŚ WYMIENIANA W RANKINGACH NA NAJBARDZIEJ PRACOWITĄ REPORTERKĘ TELEWIZYJNĄ W POLSCE. ALE NAGLE PRZYCHODZI DOBRA ZMIANA I ZOSTAJESZ WYRZUCONA Z PRACY WRAZ Z PIOTREM KRAŚKĄ. SPODZIEWAŁAŚ SIĘ?

Pracowałam w Sejmie 12 godzin na dobę i słuchałam polityków. Prawo i Sprawiedliwość w kuluarach zapowiadało, że w TVP nastąpi rewolucja. Spodziewałam się zwolnienia nie dlatego, że robiłam coś źle, ale wiedziałam, że na dziennikarzy szykowana jest smycz, a ja nie wykonuję politycznych rozkazów. Pod moim adresem już w kampanii padały mniejsze lub większe groźby.

W dniu, kiedy mnie wyrzucono, Danuta Holecka zapytała, dlaczego nie próbowałam się ratować u Jacka Kurskiego, bo on mnie przecież lubi. Ale ja czułam, że idzie zmiana cywilizacyjna i w takiej TVP nie chcę być. Byłam przekonana, że prawdziwi dziennikarze długo tam miejsca nie zagrzeją. I nie pomyliłam się. Zostali statyści, z których wielu zamieniło się w propagandystów.

Napisałaś wtedy: „Po 16 latach pracy usłyszałam, że muszę odejść, bo wieje wiatr zmian. Nigdy nie złamałam dziennikarskich zasad, nie chodziłam na niczyim pasku i nie stosowałam autocenzury”.

Najzabawniejsze było to, że to właśnie od polityków PiS słyszałam najczęściej, że byli oburzeni tym, co się stało. Wcześniej na niejeden odcisk nadepnęłam. Z telewizji chciał wyrzucać mnie już Leszek Miller, choć dziś się do tego nie przyznaje. W TVP nigdy nie było idylli. Ale dotąd żadna władza nie pozwoliła sobie na tak spektakularne czystki. Na zdegradowanie „Wiadomości” do roli instrumentu propagandy, na szczucie na ludzi i hejt.

Twierdzisz, że nie chodzisz na niczyim pasku, ale krótko po zwolnieniu z TVP wraz z Piotrem Kraśką mieliście uczestniczyć w spotkaniu PO z udziałem Grzegorza Schetyny.

Wtedy byłam bez pracy, zastanawiałam się, co będę robić dalej. Do spotkania przekonał mnie Konrad Niklewicz, który sam wcześniej był dziennikarzem. Od początku słyszałam, że na tym spotkaniu Grzegorza Schetyny nie będzie; że to spotkanie co prawda organizowane przez PO, ale z udziałem przedstawicieli różnych opcji i zawodów. My z Piotrem mieliśmy rozmawiać o tym, co się wydarzyło w TVP. Zrobił się jednak gigantyczny rwetes. Gdy dowiedziałam się, że ma przyjechać Schetyna, zadzwoniłam do Konrada i powiedziałam, że ja absolutnie w takim spotkaniu nie wezmę udziału.

Patryk Słowik

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.