Wydanie: PRESS 01-02/2018
Wykreowany na autentyk
Wojciech Cejrowski to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek w polskich mediach. Budował ją z żelazną konsekwencją
Na Warszawskich Targach Książki stał przy stoisku swojego Sklepu Kolonialnego, koło półek uginających się pod jego książkami. Jak zwykle w kolorowej koszuli z krótkim rękawem.
„Pan reprezentuje wroga, czyli Niemcy” – wypalił do korespondenta niemieckiej telewizji ARD, gdy ten podszedł do niego z kamerą. Pracujący dla ARD Jan Bodakowski wziął tę reakcję Wojciecha Cejrowskiego za żart i szczerze się uśmiechnął. Sam też usłyszał śmiech, ale szyderczy.
„Niemcy, proszę pana, no Niemcy. Pierwsze skojarzenie: Auschwitz, Birkenau” – perorował Cejrowski, układając ręce w swastykę.
Patriota, który wreszcie powiedział Niemcom to, co już dawno powinni wiedzieć – chwaliły Cejrowskiego media prawicowe, gdy nagranie trafiło do sieci.
Cztery miesiące później o tym samym wywiadzie dla ARD znów zrobiło się głośno, gdy w sieci pojawił się inny jego urywek, w którym Cejrowski zaproponował: „Szczecin trzeba oddać z powrotem Niemcom, bo Szczecin nie jest polskim miastem”. „Jak się pan przespaceruje po cmentarzu w Szczecinie, tam są same niemieckie groby” – uzasadniał.
Zachwytów już nie było. „Teraz Cejro bredzi o niemieckim Szczecinie. Zdziwieni?” – pisze na Twitterze Piotr Semka.
„W maju byłem patriotą, teraz jestem antypolski?” – dziwi się Cejrowski na Facebooku.
Karolina Korwin Piotrowska: – On mówi takie rzeczy, bo wie, że będą cytowane. Jest najlepszym przykładem na stosowanie zasady: nieważne, jak o tobie mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska.
Ofiara komuny
– Lubił zwracać na siebie uwagę już w liceum. W szkole był znaną postacią – mówi Sławomir Makaruk, wśród podróżników znany jako „Makaron”, kolega Cejrowskiego z warszawskiego Liceum im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. W walkę z komuną Cejrowski angażował się nie bardziej niż większość innych ówczesnych licealistów – nosił bibułę lub pusty plecak, żeby tajniacy mieli większy problem z wytypowaniem tych, którzy naprawdę przenosili nielegalne wydawnictwa.
23 maja 1983 roku, na dzień przed ustnym egzaminem maturalnym z języka polskiego, gdy wychodził z domu przy ul. Waliców w Warszawie, zatrzymało go dwóch mężczyzn. Po sprawdzeniu jego tożsamości zaprowadzili go do samochodu i zawieźli do jakiegoś budynku. Tam pytali o nauczycieli, atmosferę w szkole i wyłamali mu palce ze stawów. Potem zawieźli go w okolice przychodni lekarskiej przy ul. Leszno i tam zostawili.
Sprawa zrobiła się głośna, bo zaledwie kilkanaście dni wcześniej funkcjonariusze komunistycznych służb zamordowali Grzegorza Przemyka, który chodził do tego samego liceum co Cejrowski, do równoległej klasy.
W książce „Biografia. Cejrowski” opowiada o tym wydarzeniu Andrzej Korzyb, który był polonistą Cejrowskiego: „Następnego dnia Wojtek przystąpił do egzaminu. Odpowiadał zdecydowanie poniżej swoich możliwości”.
Zgoda Kwaśniewskiego
W Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej wytrzymał rok, ale poznał podstawy zawodu aktorskiego.
Dzięki znajomościom ojca Stanisława, który był menedżerem muzycznym i sprowadzał do Polski zagraniczne zespoły jazzowe, Wojciech Cejrowski zaczął wyjeżdżać w latach 80. do pracy fizycznej w Szwecji. W wielu wywiadach twierdził, że ukończył tam kurs ciesielski i stąd jego wyuczony zawód to cieśla.
Z czasem zaczął częściej wyjeżdżać za granicę – a wtedy nie łatwo było dostać paszport. Cejrowski potrafił się zakręcić wokół ludzi z odpowiednimi dojściami.
Do Meksyku po raz pierwszy wyjechał w 1984 roku jako tłumacz ekipy speleologicznej. Znał język angielski, w biografii opowiada, że w Meksyku nauczył się hiszpańskiego w dwa tygodnie. – On rzeczywiście szybko się nauczył hiszpańskiego, ale w dwa tygodnie mógł co najwyżej podstawy poznać – kwituje Sławomir Makaruk.
To on zabrał Cejrowskiego wkrótce na kolejną wyprawę do Meksyku. Makaruk działał wtedy w klubie płetwonurkowym, który jako oficjalna organizacja dostawał pozwolenia na wyjazdy zagraniczne. Zgodę na wyjazd i listę uczestników podpisał Aleksander Kwaśniewski, ówczesny przewodniczący Komitetu Młodzieży i Kultury Fizycznej. – Zaproponowałem Wojtkowi, żeby z nami pojechał i pooglądał trochę tego dalszego świata – opowiada Makaruk. – Widać było, że mu się w Meksyku wszystko podobało – dodaje.
Cejrowski wracał tam potem często, zaczął też odwiedzać inne kraje Ameryki Łacińskiej. Wyrzucili go z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, bo z powodu wyjazdów nie chodził na zajęcia. Spróbował jeszcze studiować socjologię na Uniwersytecie Warszawskim, ale i tych studiów nie skończył – za to dzięki nim pod koniec 1989 roku w ramach wymiany studenckiej wyjechał do Kalifornii, gdzie studiował na Uniwersytecie Santa Clara. Podróżował też po Stanach Zjednoczonych. W knajpach wieczorami obserwował występy stand-uperów – te obserwacje dały mu więcej niż nauka.
Studia licencjackie z socjologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Cejrowski skończy jednak w 2010 roku.
Znawca country
Na początku lat 90. postanowił zawodowo iść w ślady ojca. Pojechali razem na targi muzyczne do Cannes, gdzie Wojciechowi Cejrowskiemu udało się dostać od sieci radiowej ABC licencję na nadawanie w Polsce Amerykańskiej Listy Przebojów Country.
Poszedł z tym do Korneliusza Pacudy, który w Telewizji Polskiej i Polskim Radiu prowadził programy propagujące muzykę country i organizował Pikniki Country w Mrągowie. Pacuda przekonał władze Polskiego Radia, że będzie nagrywał Amerykańską Listę Przebojów Country, którą potem będą emitowały rozgłośnie regionalne. Cejrowski dostawał za to część wynagrodzenia z radia. Pomagał też Pacudzie sprowadzać zagraniczne zespoły country do Polski.
Znajomość z Korneliuszem Pacudą się opłaciła. Gdy ten nie mógł prowadzić programu, zaczął go zastępować Cejrowski. Pacuda polecił go też w 1992 roku jako swojego następcę w programie muzycznym w TVP 2 „Non stop kolor”, w którym występowali również Wojciech Mann i Jan Chojnacki. – On jest znakomitym znawcą muzyki country i kogoś takiego potrzebowaliśmy. Miał komentować podawane w programie informacje i był w tym bardzo sprawny. Przed kamerą zachowywał się niezwykle naturalnie – opowiada Jan Chojnacki.
Niektóre odcinki „Non stop kolor” kręcono w studiu w Łodzi, dokąd ekipa dojeżdżała z Warszawy. – Zauważyłem, że on w podróży czytał radykalną prawicową prasę. Zdziwiłem się, bo to nie pasowało do niego i jego młodego wieku. Tym bardziej że znałem jego ojca, który był otwartym człowiekiem – wspomina Jan Chojnacki.
Niedobry związek
Wprawdzie program „Non stop kolor” spadł z anteny TVP, lecz Cejrowski już mediów nie zostawił. W 1993 roku zgłosił się do warszawskiego Radia Kolor założonego przez Pawła Obrębskiego, Wojciecha Manna i Krzysztofa Maternę. – To Mann i Materna byli tak naprawdę odkrywcami Cejrowskiego – uważa Waldemar Gasper, późniejszy szef Cejrowskiego w TVP (współtwórca Radia Plus i TV Puls, do niedawna dyrektor biura reklamy TVP).
– Do Radia Kolor przyszedł na casting, który robiliśmy. Stwierdziliśmy, że się nadaje – opowiada Krzysztof Materna.
Cejrowski dostał audycję muzyczną o country i prowadzenie porannego pasma w soboty. Zasłynął z tego, że podczas programu zapraszał sprzątaczkę z odkurzaczem i rozmawiał z nią na antenie. Patriotyzmu, katolicyzmu i wartości rodzinnych jeszcze wtedy nie promował. – Mieliśmy go za inteligentnego fachowca. Starał się już wtedy być kontrowersyjny, ale małżeństwo z Beatą Pawlikowską trochę go temperowało – uważa Krzysztof Materna.
Cejrowski Beatę Pawlikowską, podróżniczkę i dziennikarkę, poznał właśnie w Radiu Kolor. Ich małżeństwo wytrzymało kilka lat. „To nie był dobry związek. Nie lubiliśmy się, nie byliśmy przyjaciółmi. Ja nie lubiłam jego kontrowersyjnego programu w telewizji, bo kompletnie nie zgadzałam się z jego poglądami, on nie znosił moich książek, szczególnie tych o życiu” – ujawniła Pawlikowska w „Vivie!” w 2010 roku. Nie mieli ślubu cywilnego, tylko kościelny. Sąd biskupi uznał zawarcie ich małżeństwa za nieważne. W 2010 roku 46-letni Wojciech Cejrowski ożenił się po raz drugi: z 28-letnią działaczką katolicką Joanną Najfeld.
W zespole Radia Kolor nie był zbyt lubiany. – Ciężko się z nim rozmawiało. Jest bardzo inteligentny, ale komunikuje się z ludźmi w nieprzyjemny sposób – wspomina Karolina Korwin Piotrowska, która tam Cejrowskiego poznała.
– Wtedy nie był jeszcze tak pewny siebie, choć wszedł w konflikt z prawie całym zespołem młodych dziennikarzy. Tej pewności nabrał trochę później – zauważa Grzegorz Brzozowicz, były dyrektor muzyczny Radia Kolor.
Człowiek z kubkiem
Waldemar Gasper, który w 1994 roku był kierownikiem redakcji publicystyki społeczno-kulturalnej w TVP, słuchał poranka w Radiu Kolor prowadzonego przez Cejrowskiego. – Nagle usłyszałem, jak komentuje informację o tym, że TVP ma pomysł uruchomienia telewizji dla ociemniałych: żartował, że telewizja, której nikt nie zobaczy, to doskonały sposób na przekręt finansowy – opowiada Gasper. – Tak mi się to spodobało, że poprosiłem sekretarkę, by mi podała kontakt do tego Cejrowskiego. Zadzwoniłem do niego i po kilku dniach robiliśmy już próby kamerowe.
Cejrowski na pierwszą próbę przyszedł z gazetami i kubkiem. Bo pomysł był taki, że będzie robił przegląd prasy z własnymi komentarzami. Przypomniały mu się shows owych stand-uperów, których oglądał w USA. Czytał więc informację odpowiednim tonem pokazującym, jaki ma do niej stosunek, a potem komentował i walił kubkiem w stół. – Na próbie oglądali to specjaliści od telewizji i po 15 minutach wszyscy wiedzieli, że ten człowiek ma talent – opowiada Waldemar Gasper.
Program „WC kwadrans” wystartował jesienią 1994 roku, trwał 15 minut, był nadawany w piątki w prime time. Podzielono go na pięciominutowe części: przegląd prasy, rozmowa z gościem i piosenka country. Cejrowski przebierał się za kowboja, scenografia miała przypominać ranczo z westernów. Na dole ekranu pojawiał się podpis „Naczelny kowboj RP”.
Wartości patriotyczne i katolickie zostały w tym programie utopione w nacjonalistyczno-dewocyjnym sosie. Cejrowski mówił np., że armia amerykańska się osłabia, bo przyjmuje kobiety, a chwalił armię brytyjską za to, że usuwa ze swoich szeregów zboczeńców, czyli homoseksualistów. Co ciekawe, polskie sądy krytykował za to, że zbyt łatwo udzielają rozwodów, a rozwód – wiadomo – to nie po katolicku. „Niedługo u nas będzie jak u Arabów” – martwił się, tłumacząc, że Arab wystarczy, iż trzy razy powie żonie „rozwodzę się z tobą” i „Arab rozwiedziony”. Zastanawiał się, czy czarni i biali nie powinni występować oddzielnie na olimpiadach, bo mają inną anatomię.
Cejrowski pozował w tym programie na obrońcę zwykłych ludzi. Polacy bali się wtedy ośrodków dla chorych na AIDS, które budował szef Monaru Marek Kotański. Cejrowski zaprosił go do programu i podał mu rękę w rękawiczce, pokazując w ten sposób, że on jest „zwykłym człowiekiem” i się boi.
Działało. Oglądalność „WC kwadransa” dochodziła do 3 mln widzów, a Cejrowski stał się jednym z najbardziej popularnych ludzi telewizji. Zaczął budować społeczność wokół programu, nazywając ją przekornie Ciemnogrodem, co znaczyło wspólnotę ludzi o tradycyjnych wartościach.
Anna Bikont w 1995 roku napisała w „Gazecie Wyborczej” artykuł „Brunatny kowboj RP” z wypowiedziami osób, które zauważały, że „WC kwadrans” ma sporo wspólnego z faszystowską propagandą. Cejrowski pozwał wtedy „GW”, ale przegrał. Wszelkie krytyczne głosy na temat „WC kwadransa” Cejrowskiemu nie szkodziły – tylko przysparzały zwolenników.
Korneliusz Pacuda zerwał z nim jednak współpracę przy Amerykańskiej Liście Przebojów Country i organizacji pikników country. Lecz „pierwszy kowboj RP” – jak zaczęto nazywać Cejrowskiego – przygotowywał już własną, doroczną imprezę.
Człowiek z siodłem
„WC kwadrans” został zdjęty z anteny latem 1996 roku, gdy zmienił się zarząd TVP – a już latem tego roku odbył się w Osieku w województwie pomorskim pierwszy Zlot Ciemnogrodu. Jak zwykle u Cejrowskiego mówiono na nim dużo o Kościele, tradycji, uczciwych ludziach z prowincji oraz oderwanych od życia elitach.
Rok 1997. Na łące w Osieku siedzi kilka tysięcy osób wpatrzonych w Wojciecha Cejrowskiego na scenie. „Chciałbym, żeby szlachta Ciemnogrodu powstała na chwilę. (…) Powstań! Nie wstydźta się, chopy i baby”. Po czym odgrywa scenę, jak rozmawiał z prokuratorem w Gdańsku, ponieważ został oskarżony o lżenie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Mówi zebranym, że jak go zamkną, to mają ustalić, kto i kiedy będzie mu przysyłać paczki do więzienia. Publiczność pęka ze śmiechu, gdy w scence o tym, jak pozdrawia prezydenta Kwaśniewskiego, wypina tyłek. A wieczorem pijacka impreza w remizie.
Cejrowski nie poszedł siedzieć, ale w lutym 1999 roku został skazany na grzywnę 3 tys. zł za występ przed studentami Politechniki Gdańskiej, podczas którego mówił m.in.: „Kwaśniewski swoim tłustym dupskiem bezcześci urząd prezydenta. Ten pulpeciarz, nie zawsze stojący na nogach. (…) Czerwony ryj towarzysza Kwaśniewskiego”. Z procesu zrobił show, np. na jedną z rozpraw do sądu wprowadził konia i na salę rozpraw wszedł z siodłem na plecach. Wiedział, że pokażą go we wszystkich programach informacyjnych.
Po wyroku kreował się na ofiarę walki o wolność słowa.
Książka kołtuna
Na Zloty Ciemnogrodu dziennikarze musieli się akredytować, bo – jak mówił ze sceny Cejrowski – nie każdemu trzeba podawać rękę, a niektórym na rękę można napluć.
– Pojechałem tam zbierać materiały do reportażu – wspomina Cezary Łazarewicz, wtedy reporter „Gazety Wyborczej”. – Dostałem akredytację. I podczas występu Cejrowskiego słyszę, jak mówi, żeby się ujawnił dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Wolałem się nie ujawniać. Lecz po imprezie na konferencji prasowej podszedłem do niego i się przedstawiłem. A on mówi, że z „Gazetą” – zrobił pauzę i napluł mi na buty – „Wyborczą” nie rozmawia – opowiada Łazarewicz.
Cejrowski na konferencji skarżył się dziennikarzom, jak dużo go kosztuje organizowanie tej imprezy. Tymczasem Magdalena Grochowska w 1999 roku w „GW” ujawniła, że pierwszy zlot finansowała gmina Kaliska, drugi – gmina Osiek, a na trzeci dotację dało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Poza tym wstęp był płatny – podczas drugiej edycji dorośli płacili 12 zł, a dzieci 5 zł. Cejrowski sprzedawał tam też koszulki z nadrukiem „WC kwadrans wróć” i kubki znane z programu.
Po czterech edycjach impreza umarła, lecz nie z powodu trudności finansowych. Topniał inny kapitał: popularność Cejrowskiego. Ludzie nie widzieli swojego idola w telewizji, więc o nim zapominali – frekwencja na Zlotach Ciemnogrodu spadała.
Chcąc się przypomnieć szerokiej publiczności, Cejrowski pisze książkę „Kołtun się jeży” – najeżoną radykalizmem. Proponuje np. wprowadzić wizy dla tych, których nie chcemy w Polsce, i wtedy „na ulicach nie będą nas zaczepiać żebrzące hałastry rumuńskich brudasów”. Publikuje złote myśli typu: „portki w dół i od razu widać, kto jest kto” albo „pedał wymyśla relatywizm moralny po to, by dostać taryfę ulgową na swoje zboczenie”.
Sam wydaje tę książkę. Na swojej witrynie informuje, że rozeszła się w 60 tys. egz.
Polak katolik
Nie kryje przywiązania do wiary i symboli religijnych – szczególnie tam, gdzie są kamery i fotoreporterzy. Ręka wyciągnięta do góry, w dłoni kolorowy różaniec, zamknięte oczy – w takiej teatralnej pozie w sierpniu 2010 roku Wojciech Cejrowski pozował do zdjęć wśród obrońców krzyża przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie po katastrofie smoleńskiej. Udało się: zdjęcia trafiły nawet do serwisu Pudelek.pl.
Kiedyś w programie „Po mojemu” w TVN Style opowiadał, że gdy jedzie taksówką i nie chce mu się rozmawiać z trajkoczącym kierowcą, wyjmuje różaniec i się modli. Wiara tak go przepełnia, że w sierpniu ub.r. na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku można było sobie zrobić z nim zdjęcie – pod warunkiem, że zmówi się za niego „Ojcze nasz”.
„Świadectwo mamy dawać całym swoim życiem, każdym naszym czynem, a zatem nawet kiedy jestem w toalecie, to mam pozostać katolikiem i nawet tam dawać dobre świadectwo” – przekonywał w 2012 roku w rozmowie z „Newsweek Polska”. Ostatecznie nie weszło to do druku, bo redakcja chciała wykorzystać wypowiedź do tekstu, a Cejrowski sądził, że to będzie z nim wywiad – więc się nie zgodził. Ale z udzielonych „Newsweekowi” wypowiedzi zrobił sobie sam wywiad i powiesił na swojej stronie.
Bo wywiady do gazet Cejrowski najchętniej pisze sam – pytania i odpowiedzi. A gdy już ma się spotkać z dziennikarzem, to uprzedza, że w autoryzacji wszystko pozmienia. „W praktyce oznacza to napisanie wszystkiego od początku, najczęściej także pytań, bo są nieudolne gramatycznie i brak w nich jasnego sensu” – tłumaczy na swojej witrynie. Ten stworzony przez siebie gatunek dziennikarski nazywa „wywiadem autorskim”. Zamieszcza je na swojej stronie. Wprowadza do nich zmiany nawet po opublikowaniu ich w gazecie.
Elita medialna
Chociaż w „wywiadach autorskich” lubi powtarzać, że był na niego zapis w mediach, rzeczywistość temu przeczy. Wiele osób, z którymi rozmawiałem, ceni jego programy podróżnicze i umiejętność zachowania się przed kamerą. W środowisku warszawskich elit ma wielu zwolenników.
I stale jest obecny w mediach.
Po zakończeniu emisji jego programu w TVP Cejrowski publikował w „Gazecie Polskiej”, miał program o podróżach w Telewizji Niepokalanów, słychać go było w ośrodkach regionalnych Polskiego Radia. W kanale RTL 7 jego znajomi dali mu miejsce w satyrycznym programie „Komentarz okropnie polityczny” (obok m.in. Jacka Fedorowicza, Jana Pietrzaka, Jerzego Kryszaka). W 1999 roku w RTL 7 razem z Alicją Resich-Modlińską współprowadził talk-show „Piękny i bestia”. To były rozmowy z zaproszonymi gośćmi, w których Cejrowski grał nieokrzesanego gospodarza. Dostosował się do wymogów, które mu postawiono: żadnych radykalnych wypowiedzi politycznych, żadnego opowiadania o pederastach. Program miał słabą oglądalność i po 12 odcinkach spadł z anteny. W latach 2003–2004 Cejrowski dostał program w Polsacie „Z kamerą wśród ludzi”, do którego zapraszał gości o przeciwstawnych poglądach, a sam występował w roli arbitra. Nakręcono 20 odcinków.
W 2007 roku, gdy prezesem TVP został Bronisław Wildstein, Cejrowski – pogromca elit i salonów – zasiadł w jury „Supertalent” w TVP 2, obok Moniki Richardson, Katarzyny Figury i Bogusława Kaczyńskiego.
Polak, katolik, patriota przeistoczył się w TVP w podróżnika opowiadającego o kolejnych krajach w 25-minutowych reportażach „Boso przez świat”. Od tej pory przed kamerami występuje zwykle w kolorowej koszuli z krótkim rękawem i naczyniem do picia yerba mate w dłoni. „Boso przez świat” do 2008 roku produkowała firma Andrzeja Horubały (do kwietnia 2018 roku wicenaczelny „Tygodnika do Rzeczy”), potem produkcję przejął Cejrowski.
Organizatorem wypraw od strony logistycznej był kolega z liceum Sławomir Makaruk, który zajmował się wtedy m.in. organizowaniem egzotycznych wypraw. – Nie widzieliśmy się chyba ze 20 lat. Spotkaliśmy się pod siedzibą radiowej Trójki. Powiedział, że właśnie dostał program w telewizji, ale nie ma kogoś, kto by mu pomógł przygotowywać wyjazdy od strony organizacyjnej – wspomina Makaruk.
Kolejne odcinki dla TVP były kręcone do 2011 roku. Najwięcej w Ameryce Łacińskiej. – Wyjeżdżaliśmy zwykle na dwa lub trzy tygodnie. Podczas jednego wyjazdu kręciliśmy nawet sześć odcinków. Żadnych sensacji z Wojtkiem nie było – zapewnia Makaruk. Dodaje, że Cejrowski podczas tych wyjazdów nikomu nie narzucał swoich przekonań, nie próbował zaciągać nikogo na siłę do kościoła. – To jest mądry facet i gdyby zaczął takie rzeczy robić, to byśmy się rozstali po pierwszym wyjeździe i nikt nie chciałby z nim pracować – podkreśla Makaruk.
Program emitowany w niedzielne poranki miał dobrą oglądalność i w swoim paśmie zapewniał Dwójce pozycję lidera z 16-proc. udziałem (dane: Nielsen Audience Measurement).
Maska przywarła
Kiedy w 2011 roku, po nakręceniu 120 odcinków „Boso przez świat”, TVP uznała, że więcej ich nie potrzebuje, Cejrowski wcale nie znika z wizji. W TVN Style ma już bowiem swój program „Po mojemu”, w którym „subiektywnie ocenia rzeczywistość”.
Na antenie Grupy TVN występuje w wersji ugrzecznionej. Gdy mówi o różnicach między kobietami a mężczyznami, to bez mizoginizmu. – Wojciecha Cejrowskiego znam od dawna. Chciałam mieć na antenie program z jego udziałem i zaprosiłam go do biura TVN Style. Poszedł umyć ręce. Kiedy wrócił, przezabawnie skomentował designerskie, niewygodne krany. Pomyślałam, że przy swojej niebywałej umiejętności trafiania w punkt powinien komentować dla kobiet codzienny świat, przedstawiając przy okazji męski punkt widzenia. Jego zachęciło, że będzie mógł kobietom tłumaczyć facetów. Tak narodził się program „Po mojemu” – mówi Yvette Żółtowska-Darska, ówczesna szefowa TVN Style.
Po rozstaniu z TVP przeniósł do TVN Style swój program podróżniczy – jako „Wojciech Cejrowski. Boso”. Umowa gwarantowała mu dwa lata emisji. Żółtowska-Darska ujawniła wtedy, że Cejrowski inkasuje od TVN Style sześciocyfrowe kwoty za każdy odcinek programu.
A gdy wiele zaczęło wskazywać na to, że TVN umowy nie przedłuży, odwinął się w swoim stylu. W sierpniu 2012 roku w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” stwierdził, że: „TVP to komuniści. TVN to TW, tajni współpracownicy komunistów, kapusie, donosiciele. A Polsat to tajne służby, goście o 17 paszportach i 18 nazwiskach”. I znów było o nim głośno.
Po dobrej zmianie wrócił z kolei do mediów publicznych. Tam zapotrzebowanie na cytaty w stylu: „pederaści powinni leczyć się ze swojej choroby”; „homofobia powinna wzrastać w narodzie”; „promuję chrześcijański porządek świata”; „wszyscy Ukraińcy to gwałciciele i rzeźnicy” – jest dziś ogromne. Tylko w radiowej Trójce, gdzie Cejrowski znów prowadzi „Audycję podzwrotnikową”, tego typu narrację pomija.
Za to szczególnie może sobie folgować w czwartki w TVP Info, gdy prowadzący program „Minęła 20” Michał Rachoń łączy się z nim przez Skype’a. „Komik przedsiębiorca, zamieszkały w Arizonie” – przedstawia Cejrowskiego. Rzuca tematy, a ten komentuje. Zgodnie z zapotrzebowaniem telewizji narodowej. Na przykład przed przyjazdem prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa do Polski błysnął dowcipem: „Donald Trump kocha naszą Polskę od przodu. Natomiast Donald Tusk, mam wrażenie, kocha tylko od tyłu”. O ludziach protestujących przeciwko miesięcznicom smoleńskim mówił: „Oni nienawidzą Polski i Polaków. To są czerwone pająki, to jest czerwona pajęczyna, to jest precz z komuną, to są zomowcy, ubecy, to są generałowie, którzy pałowali, to są bandyci i ich krewni”.
– Jest z nim gorzej niż za czasów, gdy organizował Zloty Ciemnogrodu – zauważa Cezary Łazarewicz.
– Wojciech Cejrowski to wybitna postać w rozrywce, ale wykorzystywanie go w ten sposób w programie publicystycznym to pomieszanie porządków. To tak, jakby Monika Olejnik w swoim programie dzwoniła do Roberta Górskiego z „Ucha Prezesa”, żeby jako prezes komentował wydarzenia polityczne – uważa Waldemar Gasper.
– Kreuje postać misjonarza, który jako jedyny ma umysł wolny od politycznej poprawności. Nie wierzyłem, że można wygadywać aż takie bzdury jak on. Ta maska, którą zakładał co jakiś czas, przywarła do jego twarzy i nie może już jej zdjąć – stwierdza Wiesław Godzic, medioznawca z Uniwersytetu SWPS.
Odpady osobowe
W 2010 roku Wydawnictwo Czerwone i Czarne zamówiło biografię Cejrowskiego u Grzegorza Brzozowicza. – Znaliśmy się jeszcze z pracy w Radiu Kolor i z kręcenia jego programu dla TVP „Boso przez świat”. Powiedział, że lepiej, bym to ja napisał tę książkę, bo i tak napisze to ktoś inny – opowiada Brzozowicz. Według niego książka rozeszła się w 65 tys. egz.
Powstała pozycja o charakterze hagiografii pt. „Biografia. Cejrowski”. Wyłania się z niej obraz człowieka z zasadami wyniesionymi z porządnego domu, patrioty, katolika, ale też dowcipnego człowieka i sprawnego biznesmena.
Jednak gdy książka się ukazała, Wojciech Cejrowski na swojej stronie napisał, że „Wydawnictwo Czerwone i Czarne to nieetyczne typy, które żerują na życiorysach osób znanych” i „odpady osobowe pozostałe po zbankrutowaniu »Dziennika«”. Uderzył też w Brzozowicza, pisząc, że zatrudnił go „na krótko do produkcji »Boso przez świat«. Zwolniłem go za obopólną zgodą po tym, jak się nie sprawdził w roli szefa produkcji”.
Co ciekawe, gdy się później niejednokrotnie widywał z Brzozowiczem, prywatnie jakoś nie miał do niego pretensji.
Podróżnik celebryta
Od czasów „Boso przez świat” Wojciech Cejrowski pozuje na podróżnika, który dociera w niedostępne regiony, odkrywa dzikie plemiona. Lecz prawdziwi podróżnicy, którzy spotykają się np. co roku w Gdyni na Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów (gdzie przyznawana jest nagroda Kolosy), nie nabierają się na to. – Moim zdaniem Wojciech Cejrowski nie jest traktowany przez środowisko jako autorytet, zdobywca czy odkrywca. Nie słyszałem też, aby komukolwiek pomógł w organizacji wyprawy, a takie działanie jest typowe dla wszystkich znanych mi podróżniczych autorytetów – tłumaczy Janusz Janowski, twórca Kolosów. Dodaje, że programy radiowe i telewizyjne Cejrowskiego są adresowane do szerokiej grupy docelowej. – Z założenia nie są przeznaczone dla doświadczonych podróżników i eksploratorów – podkreśla Janowski.
Ale Polacy marzący o podróżach uwielbiają Cejrowskiego. On chwali się np., że książka „Gringo wśród dzikich plemion” rozeszła się w ponad 500 tys. egz. Ostatnie przeprowadzone przez Kantar Millward Brown badania dotyczące rozpoznawalności youtuberów pokazały, że celebrytą najbardziej rozpoznawalnym wśród internautów mających kanał na YouTube jest właśnie Wojciech Cejrowski.
Człowiek do wynajęcia
Jest bardzo przedsiębiorczy. Jego internetowy Sklep Kolonialny prowadzi Halina Romaniszyn, właścicielka agencji public relations Real z Gliwic (przez którą próbuję się z nim umówić, bezskutecznie). Cejrowski sprzedaje tam swoje książki, płyty DVD z programami telewizyjnymi, ale też kolorowe koszulki, podobne do tych, które sam nosi (89 zł), świece z wizerunkiem Matki Bożej z Guadalupe (32 zł), kawy, herbaty i yerba mate z logo Wojciech Cejrowski Sklep Kolonialny, a także naczynie do picia yerba mate w limitowanej wersji (190 zł). Bywają tam też kosmetyki.
Czasami pojawiają się oferty wypraw z Cejrowskim, organizowane pod szyldem biura podróży Gringo Travel. Na jego stronie internetowej zachęcano: „naszym przewodnikiem przez cały czas trwania wyprawy będzie Wojciech Cejrowski”. 13-dniowy wyjazd z nim do Amazonii kosztował 17,5 tys. zł plus koszt biletów lotniczych. „Byłam na wyprawie z WC w Meksyku. Skłamałabym, że nie było ciekawie, ale po raz drugi już bym się nie zdecydowała. Sam Cejro mnie rozczarował, spodziewałam się wyprawy, a okazało się to wycieczką po dobrych hotelach dla emerytów, ot co” – napisała klientka Gringo Travel na jednym z forów dyskusyjnych.
„Jak się odnaleźć w dżungli polskich przepisów” – to hasło na innej stronie internetowej firmowanej przez Wojciecha Cejrowskiego: telefonicznego pogotowia prawnego Tele Papuga. Za pakiet pięciu porad biznesowych trwających po 20 minut kasuje się tam 240 zł, a za szybką 30-minutową poradę z zakresu prawa – 90 zł.
Cejrowski zarabia ponadto na występach, które daje w całej Polsce. To teatr jednego aktora. „Tematy i stylistyka całości wedle życzenia organizatorów – może to być »WC na żywo z mikrofonem«, pokaz slajdów z wyprawy, występ dla studentów” – zachęca na swojej stronie. Bilety na jego występy kosztowały w ub.r. 50–65 zł. Ale Cejrowskiego można sobie też zamówić, bo „przyjmuje zlecenia na prowadzenie koncertów i innych imprez – w tym reklamowych, lojalnościowych, wyjazdów grupowych etc.”.
Największą jego firmą jest W. Cejrowski sp. z o.o. (jest jej prokurentem). Z ostatnich danych w Krajowym Rejestrze Sądowym wynika, że w 2015 roku odnotowała zysk netto 92 635 zł przy przychodach ponad 2,5 mln zł.
Cejrowski w „wywiadach autorskich” chwali się często, że prowadzi interesy za granicą – w USA i Ameryce Łacińskiej. Ma mieć też tam nieruchomości, m.in. w Arizonie, Meksyku i Ekwadorze. Lecz tę sferę chroni przed publiką, nawet przed znajomymi. – Wiem tylko, że ma działkę i chatkę w Arizonie – mówi autor jego biografii Grzegorz Brzozowicz.
– Jeździliśmy długo między innymi po Meksyku i Ekwadorze, ale nikt mnie tam do żadnego domu Wojtka nie zapraszał – mówi Sławomir Makaruk.
Własny Kościół
W 2011 roku kanał Religia.tv nagrywał rozmowę Cejrowskiego z Szymonem Hołownią. Cejrowski wypadł w niej źle. Przekonywał, że przed klinikami, w których przeprowadza się aborcje, powinno się stanąć z bronią, homoseksualistów należy wygnać, a Hołownia ze swoimi wątpliwościami dotyczącymi takiego podejścia sam się wykluczył z Kościoła katolickiego. Bo Kościół nas uczy, że nasza mowa ma być prosta: tak, tak, nie, nie.
„Ale nie prostacka, panie Wojciechu” – zareagował Hołownia. I zapytał: „Czy w pana Kościele jest ktoś poza Wojciechem Cejrowskim?”.
Na twarzy podróżnika pojawiło się zakłopotanie. Uciął krótko: „Tak”.
– Po nagraniu gość zawsze podpisywał zgodę na wykorzystanie jego wizerunku. Cejrowski odmówił, bo nie chciał, żeby ta rozmowa została wyemitowana – opowiada ks. Kazimierz Sowa, wtedy dyrektor Religia.tv. – Zaczął nas straszyć sądem. Po konsultacji z prawnikami stwierdziłem, że w porządku, ale będziemy się domagali odszkodowania za poniesione koszty. Stanęło na tym, że rozmowa zostanie wyemitowana tylko raz i nie zostanie umieszczona w internecie – dodaje.
Po wszystkim Cejrowski pisał do niego e-mail z pytaniem, jakie zadośćuczynienie może mu zaproponować kanał. – Odpisałem, że mogę mu zaproponować modlitwę za niego – kończy ks. Sowa.
Mariusz Kowalczyk
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter