Dasz radę!
Najpierw się wypłacz, a potem szybko weź się w garść i szukaj nowego miejsca dla siebie – mówią zwalnianym dziennikarzom psycholodzy.
Kiedy zaczęły się zmiany w mediach publicznych, czułem się pewnie: „Moi szefowie nie są idiotami, żeby wywalać człowieka z doświadczeniem, którego program bije rekordy popularności, ciągnie stację w górę”. A jednak zwolnili. Gorycz i upokorzenie! – wspomina dziennikarz, który nie chce mówić pod nazwiskiem. Zanim znalazł nową pracę, wielokrotnie odbijał się od ściany. Ci, którzy wcześniej go komplementowali, zapewniając, że chętnie widzieliby go u siebie, potem nie zgłaszali się z propozycjami. Zadzwonili za to życzliwi ludzie z innych branż. Dziś ów dziennikarz radzi zwalnianym redaktorom: – Nie licz na dawnych kolegów. Schowaj do kieszeni ambicje. Nie przyznawaj się, broń Boże, do pracy w zarządzie firmy medialnej ani do wysokich zarobków. Łatwiej znajdzie pracę researcherka niż prowadzący program. Ona nikomu specjalnie nie zagraża, a znany dziennikarz będzie podejrzewany o wysokie wymagania i krnąbrność.
Przez ostatni rok personalna karuzela w mediach kręci się jak oszalała. Napędzana w mediach publicznych politycznymi siłami dobrej zmiany, a w prywatnych cięciem kosztów, wyrzuciła na bruk setki dziennikarzy. Część z nich już wylądowała poza mediami, ci najbardziej znani przeskoczyli do konkurencji – a co mają robić pozostali?
– Gdy w 2002 roku odchodziłem z funkcji naczelnego „Przekroju”, miałem siedem propozycji. Teraz nic – opowiada Jacek Rakowiecki. Jego CV jest imponujące: sekretarz redakcji „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej”, członek zarządu Agory, naczelny kilku pism („Viva!”, „Foyer”, „Przekrój”, „Film”), wiceszef „Rzeczpospolitej”, wydawca u Bauera, rzecznik TVP... Dziś już wie, że wieloletnie doświadczenie w zawodzie w mediach, w redagowaniu i zarządzaniu, nie zawsze pomaga, a właściwie nawet przeszkadza w znalezieniu nowej pracy. – Kiedyś przyjął mnie obecny prezes Agory, był pod ogromnym wrażeniem mojego CV, ale dał do zrozumienia, że profesjonalistów z takim stażem to oni nie potrzebują – mówi Rakowiecki.
Napisał ze 30 e-maili do znanych mu ludzi z branży z prośbą o jakąkolwiek pracę, nawet tymczasową, bo jest w trudnej sytuacji finansowej. Niektórzy z adresatów wiele mu zawdzięczali. – Dostałem tylko dwie odpowiedzi: jedną, że nie ma możliwości, a drugą, że może kiedyś coś się znajdzie – opowiada. Żyje więc z dorywczych prac dziennikarskich i edytorskich. – Nie jeżdżę na wakacje, wydatki ograniczyłem do minimum, nie kupuję nowych ciuchów – wyznaje. W połowie marca został szefem biura prasowego ogólnopolskiego Komitetu Obrony Demokracji.
Dziennikarze ze znanym nazwiskiem wcale nie mają łatwiej, o czym przekonał się m.in. Janusz Weiss. W ub.r. usłyszał, że „przeżyła się formuła” jego programu i musi zakończyć współpracę z radiową Jedynką. Przez osiem i pół miesiąca bez rezultatu pukał do kolejnych stacji radiowych, telewizyjnych i portali, proponując nowe audycje, zanim Superstacja zamówiła u niego osiem próbnych programów. Ma nadzieję na stałą współpracę.
Myśl (jednak) pozytywnie
Wyrzucenie z siebie goryczy i żalu, że po latach aktywnej i dobrze ocenianej pracy nagle tracisz etat w redakcji, jest nie tylko czymś normalnym, ale wręcz wskazanym. Mamy prawo sobie pojęczeć i popłakać. – Nie zamykajcie się w sobie, wyżalcie się rodzinie, przyjaciołom, idźcie do ludzi, z kolegami na piwo – zaleca prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Ale ta żałoba po utracie pracy nie powinna trwać dłużej niż dwa tygodnie, bo wtedy można już mówić o symptomach depresji – ostrzega dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog biznesu z Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Taką osobą trzeba trochę potrząsnąć, może to zrobić rodzina, przyjaciele. W ostateczności psycholog.
Żałoba po utracie pracy jest tym trudniejsza do zwalczenia, im dłużej dziennikarz czy redaktor pracował w jednym medium i im bliżej mu do czterdziestki czy pięćdziesiątki. Te roczniki wchodziły do zawodu, gdy po 1989 roku rodziły się nowe media, więc było wielkie zapotrzebowanie na młodych, nieskażonych systemem PRL dziennikarzy. Tym, którzy mają w pamięci takie duże zapotrzebowanie na profesjonalistów w mediach, trudno się pogodzić z faktem, że dziś staż pracy właściwie się nie liczy. – Nie wolno wam zwątpić w swoją wartość i myśleć o sobie negatywnie. Nie tylko was spotkała katastrofa utraty pracy. Dacie radę – apeluje do takich osób prof. Nęcki.
Więc przede wszystkim, mimo tej sytuacji, włącz pozytywne myślenie. – Ja bym na miejscu takich dziennikarzy pomyślał: „Przecież moja sytuacja jest o wiele lepsza niż bezrobotnej samotnej matki z wykształceniem zawodowym” – twardo stawia sprawę dr Kazimierz Sedlak, specjalista od rynku pracy z krakowskiej firmy doradztwa HR Sedlak & Sedlak. Przypomina, że z racji uprawianego zawodu dziennikarze mają pożądane i cenione na rynku cechy: są kreatywni, mają kontakty, umiejętności, dobrze posługują się językiem, mają wykształcenie. A to wciąż się liczy. – Mają więc większe możliwości przykleić się do pokrewnych zawodów: public relations, reklamy, a nawet polityki, bo siedzą w tej rzeczywistości po uszy – potwierdza prof. Nęcki.
– Nieraz okazuje się, że ta bomba wrzucona w życie dziennikarza staje się dla niego błogosławieństwem. Pozwala mu rozwinąć się w nowym miejscu pracy, lepiej wykorzystać wiedzę i talenty. Wcześniej nie miał odwagi porzucić redakcji, w której nie czuł się już najlepiej – pociesza zwalnianych dr Ewa Jarczewska-Gerc.
Spisz talenty, ustal cele
Co dalej? – Gdy już ogarniemy panikę powstałą po zwolnieniu, musimy oszacować punkt startu: jakie mam możliwości, co i dlaczego chciałbym robić, na czyje wsparcie mogę liczyć, kto może zyskać na mojej wiedzy, kto może być moim sprzymierzeńcem. Pytania takie trzeba sobie zadawać po wielokroć – tłumaczy Marcin Staszewski, niezależny coach i trener umiejętności interpersonalnych.
A jeśli ktoś nie potrafi sam określić swoich predyspozycji? Niech poprosi, by spojrzał na niego ktoś z zewnątrz, ktoś z przyjaciół lub doradca zawodowy.
– Podczas sesji z szukającymi pracy dziennikarzami odkrywamy ich mocne strony, także dawne zainteresowania, na które nie mieli czasu, a które teraz mogą stać się ich zawodem. Lecz analizujemy również ich błędy jako pracownika, które mogły przyczynić się do zwolnienia – mówi Izabela Kielczyk, psycholog, coach i trener biznesu współpracująca z wieloma firmami.
Doktor Ewa Jarczewska-Gerc radzi, by po głębokim zastanowieniu albo burzy mózgów z przyjaciółmi, rodziną lub z doradcą na kartce wypisać sobie cele i plan działania: gdzie wysłać CV, gdzie zadzwonić, jak szukać. – Im więcej wyznaczonych ścieżek, tym lepiej. Ale najważniejsze to się nie zniechęcać – podkreśla dr Jarczewska-Gerc.
Czy łapać pierwszą okazję, jaka się nadarzy? Czasem, ze względów finansowych, trzeba brać, co jest, by utrzymać rodzinę. – Ale po to wypisaliśmy sobie cele na przyszłość, żeby szukać czegoś lepszego niż praca u szwagra na budowie – zauważa Marcin Staszewski.
Szukaj od razu, wykorzystaj kontakty
Sławomir Cedzyński przez ostatnie sześć lat był redaktorem naczelnym serwisów informacyjnych w Wirtualnej Polsce. Gdy w październiku 2016 roku odszedł z tej funkcji, miał szczęście, bo dostał kilka propozycji. Ostatecznie zajął się programami wideo w PMPG Polskie Media SA („Tygodnik do Rzeczy”, „Wprost”). – Odradzam bierne czekanie czy odpoczynek w okresie wypowiedzenia. Trzeba działać od razu, bo inaczej wypadnie się z rynku – mówi Cedzyński, który tak właśnie postąpił. – Recepta na otrzymanie dobrej pracy? Przygotować własne projekty i prezentować je pracodawcom. Do sukcesu potrzeba jeszcze odrobiny szczęścia, trafienia w dobry moment na rynku, no i wykorzystania posiadanych kontaktów – dodaje.
– Po 38 latach w dziennikarstwie czułem ogromną gorycz z powodu zwolnienia oraz żal, że nowe kierownictwo niszczy dorobek Radia Merkury. Ale znalezienie nowej pracy nie okazało się takie trudne – opowiada Wojciech Biedak, który przez 20 lat współkierował poznańską publiczną rozgłośnią. 1 kwietnia ub.r. został zwolniony i od razu zaczął się rozglądać za pracą. – Przeprowadziłem kilka rozmów. Dowiedziałem się, że między innymi jest wakat na stanowisku rzecznika prasowego Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Z tą instytucją miałem wcześniej dobre kontakty – wyjaśnia Biedak. Został przyjęty i 1 września 2016 roku rozpoczął pracę.
Większość zwolnionych dziennikarzy poznańskiej rozgłośni – jedni szybciej, inni później – znalazła dla siebie miejsce w wielkopolskich instytucjach, m.in. jako rzecznik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, doradca marszałka województwa, w dziale promocji poznańskiego Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki czy w jednym z ośrodków kultury. Pomagały im oczywiście kontakty i doświadczenie, jakie zdobyli, pracując w radiu.
Lecz są tacy, którzy szukają nadal. – Jestem trzeci miesiąc na wypowiedzeniu i rozglądam się za nową pracą – opowiada dziennikarka innej rozgłośni regionalnej Polskiego Radia, w której prowadziła audycje. Godzi się na rozmowę z „Press”, ale anonimowo. – Jest środek ramówki, nikt nie szuka teraz nowych prowadzących – tłumaczy. Dodatkową trudność widzi w tym, że jest kobietą, a dla kobiet zawsze było mniej pracy antenowej. W mediach mile widziane są researcherki i reporterki od informacji, ale wśród prowadzących pasma zdecydowanie częściej słychać męskie głosy. – Chciałabym nadal pracować w radiu, ale jeśli się nie uda, będę szukać w pokrewnych branżach – stwierdza dziennikarka.
Wejdź w społeczności
Jeśli telefon nie dzwoni z ofertami, a własne kontakty zawodowe i znajomi nie pomogą, pozostaje dalsze aktywne badanie rynku pracy. Głównie przez internet. By pomóc zwalnianym pracownikom, dział HR Agory przygotował dla nich „Informator rekrutacyjny”. Zachęcają m.in. do skorzystania z mediów społecznościowych (zwłaszcza GoldenLine i LinkedIn). „W mediach tych pracodawcy szukają pracowników, wysyłając wyszukanym (…) osobom oferty pracy. Może się zdarzać tak, że otrzymasz bezpośrednio zaproszenie do udziału w procesie rekrutacji. Aby Twój profil lepiej się pozycjonował, zadbaj o to, aby był szczegółowo uzupełniony (określ swoje umiejętności, wypisz zakres zadań na poszczególnych stanowiskach, pochwal się realizowanymi projektami). Dodatkowo w serwisach tych możesz nawiązać kontakt z rekruterami, udzielać się aktywnie w branżowych grupach oraz aplikować w odpowiedzi na zamieszczone oferty pracy na profilach pracodawców” – czytamy w informatorze Agory.
Informacji można też oczywiście szukać w serwisach pośrednictwa pracy, warto również śledzić witryny interesujących nas firm medialnych lub pokrewnych branż, bo często na nich są ciekawe oferty. Swoje CV można też rozesłać do firm doradztwa personalnego – ale wcześniej należy sprawdzić, w jakich branżach się specjalizują.
Warto też się wybrać do niewirtualnego urzędu. – Zapraszam do nas. Jesteśmy teraz czymś więcej niż dawnym pośredniakiem i naprawdę możemy pomóc – zachęca Urszula Murawska z działu marketingu Urzędu Pracy Miasta Stołecznego Warszawy.
Na koniec 2016 roku w warszawskim UP zarejestrowanych było ok. 90 dziennikarzy szukających pracy. – Niekoniecznie byli to czynni dziennikarze, którzy odeszli z redakcji. Rejestruje się u nas także sporo osób, które kończą studia dziennikarskie – wyjaśnia Urszula Murawska. Wprawdzie propozycji pracy dla dziennikarzy w ostatnim półroczu było tylko ok. 20, ale mogą ich zainteresować inne oferty, np. dla grafików komputerowych, webmasterów, specjalistów ds. marketingu i PR.
W urzędzie pracy można ponadto porozmawiać z doradcą zawodowym, skorzystać bezpłatnie z któregoś z indywidualnych szkoleń w ramach Funduszu Pracy i Europejskiego Funduszu Społecznego, podnosząc swoje kwalifikacje. – Gdy ktoś chce założyć własną działalność gospodarczą, może u nas otrzymać wsparcie w wysokości do 16 tysięcy złotych. Pomoc ta jest bezzwrotna, jeśli przez 12 miesięcy utrzymamy tę działalność – informuje Urszula Murawska.
CV po nowemu
– Zanim wyślesz swoje CV i list motywacyjny, uważnie przeczytaj i przeanalizuj treść ogłoszenia rekrutacyjnego. To, co piszesz, dostosuj do zawartych tam wymagań i na nie odpowiedz. Zastanów się, na co liczy pracodawca – podkreślają wszyscy HR-owcy.
Dlaczego to takie ważne? – W ogłoszeniu precyzyjnie piszemy, czego oczekujemy od kandydata na dane stanowisko. Podajemy na przykład: „umiejętność obserwowania na Twitterze, co piszą politycy”. Tymczasem w żadnym z nadesłanych do nas stu zgłoszeń nie było odniesienia do tego wymogu – opowiada Agata Łotowska, starsza specjalistka ds. rekrutacji w Grupie Interia.
Dziś inaczej niż kiedyś przygotowuje się list motywacyjny i CV. – Nie ma już wymogu, by wszystko zmieściło się na jednej stronie. Informacji może być więcej, na dwóch stronach, ale podanych precyzyjnie pod kątem oczekiwań podanych w ogłoszeniu – podkreśla Agata Łotowska. W dobrze napisanym CV powinny się znaleźć dane osobowe aplikującego, wykształcenie, doświadczenie zawodowe (w układzie odwrotnie chronologicznym) – z uwzględnieniem wymogów stanowiska, o które się ubiegamy. Ale również inne dane: o zainteresowaniach, kompetencjach miękkich (samodzielność, umiejętność kierowania ludźmi) i twardych (np. znajomość programów komputerowych). Nie jest niezbędne podawanie informacji o stanie cywilnym, miejscu, a nawet dacie urodzenia. Za to pożądane jest napisanie tego, co odpowiada oczekiwaniom ewentualnego pracodawcy. Więc nawet jeśli jesteś świetnym redaktorem, ale aplikujesz na stanowisko, gdzie liczy się doświadczenie w e-commerce, które również masz – właśnie to wypunktuj przede wszystkim.
Jeśli pracodawca prosi o przysłanie oprócz CV także listu motywacyjnego, pamiętajmy, by koniecznie to zrobić. I pamiętajmy też, że list motywacyjny nie jest prośbą o zatrudnienie. Trzeba w sposób zwięzły i konkretny napisać, dlaczego starasz się o pracę właśnie w tej firmie i dlaczego ona powinna ciebie zatrudnić. – W przypadku stanowisk dziennikarskich dobrze widziane jest portfolio. Umieśćmy w nim dwa–trzy teksty, z których możemy być dumni – podpowiada Agata Łotowska z Interii.
– Ale nie można na siłę przekonywać pracodawcy, że powinien nas przyjąć. Przedstawmy takie argumenty i fakty, by sam był przekonany, że zrobi dobry interes, dając nam pracę – radzi dr Ewa Jarczewska-Gerc.
– To ma być oferta nie do odrzucenia, żeby pracodawcy nie opłacało się odmówić. Tego uczę młodych ludzi: by byli partnerem, a nie petentem – dodaje dr Kazimierz Sedlak.
Miej plan B
– Dziennikarz o wysokiej pozycji, odchodząc z redakcji, musi pamiętać, że jego telefon z ewentualnymi propozycjami będzie dzwonił przez dwa tygodnie. To najcenniejszy czas i trzeba go wykorzystać. Potem milknie i trzeba samemu dzwonić w poszukiwaniu pracy, ale wtedy jest się już w gorszej pozycji – radzi Tomasz Prusek, dziennikarz ekonomiczny, który po blisko 25 latach w „Gazecie Wyborczej” z własnej woli postanowił odejść w lutym br. na stanowisko prezesa Fundacji Przyjazny Kraj, które mu zaoferowano. Zbiegło się to akurat z dużymi zwolnieniami w Agorze. Prusek uważa, że najlepiej być w ciągłej gotowości na ewentualne zmiany w redakcji. Z góry nie odrzucać ofert z zewnątrz, tylko rozmawiać, wciąż sprawdzając swoją wartość na rynku. – Ja tak robiłem. I gdy uznałem, że czas na zmianę, zdecydowałem się na nową pracę, w której wykorzystam moją wiedzę i doświadczenie, ale też zdobędę nowe kompetencje, będę prowadzić blog ekonomiczno-społeczny – podkreśla Tomasz Prusek.
– To prawda, dziś dziennikarz musi mieć alternatywny plan na życie. Żeby nie dać się zaskoczyć, gdy ktoś zechce nas zwolnić. Trzeba więc robić różne rzeczy naraz: pisać teksty, książki, scenariusze, organizować imprezy, utrzymywać szerokie kontakty w środowisku – radzi też Roman Czejarek z Polskiego Radia, którego życie nauczyło tego, gdy był zmuszony zmieniać pracę.
Zdaniem dra Kazimierza Sedlaka doświadczeni dziennikarze ze swym wykształceniem i umiejętnościami poradzą sobie na rynku pracy. – Przecież w Polsce przedsiębiorcy poszukują pracowników, zwłaszcza w zawodach technicznych. Potrzeba tylko gotowości do zmian i kompromisu oraz zadania sobie pytania: czy na pewno muszę być dziennikarzem? – stwierdza dr Sedlak. Wielu nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć inaczej niż twierdząco. Ci, po utracie pracy, mają trudniej. Ale jak pokazuje ten tekst, nie są bez szans.
Jerzy Sadecki
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter