Wydanie: PRESS 04/2017
W sieci propagandy
Polskie redakcje wydają się odporne na fake newsy, zwłaszcza te rozpowszechniane przez stronników Kremla. Co z tego, skoro twórcom fejków tradycyjne media nie są już do niczego potrzebne.
Portal Wolna-Polska.pl donosi konsekwentnie od początku wojny na Ukrainie w 2014 roku: „NATO wkracza na terytorium Ukrainy bez oficjalnego ogłoszenia”, „Polska przystępuje do wojny na Ukrainie”, „Noworosja – terroryści kijowskiej junty dalej mordują cywilów”. A w marcu tego roku wiadomości z Ukrainy ustąpiły tam miejsca informacji, że „Polska jest neokolonią judaizmu”. Z kolei serwis Wirtualna Polonia dowodzi, że to Ukraińcy z Amerykanami celowo naprowadzili malezyjski samolot w strefę wojny (chodzi o zestrzelony w lipcu 2014 roku nad wschodnią Ukrainą samolot Malaysia Airlines); że w Donbasie Ukraińcy przybili do krzyża trzyletnie dziecko; że „wojsko polskie stanie ramię w ramię z banderowcami”. W największych polskich mediach te newsy – czy raczej fake newsy – się nie przebiły, lecz po internecie się rozeszły, bo ich grupą docelową nie są czytelnicy gazet czy widzowie serwisów informacyjnych, tylko internauci całą wiedzę o świecie czerpiący z Facebooka i innych portalów społecznościowych.
Fala fałszywek zalewa polski internet, który jest przecież źródłem informacji również dla profesjonalnych dziennikarzy. – Dla zawodowych redakcji fake newsy są znikomym problemem – uważa jednak Krzysztof Fijałek, redaktor naczelny Interii. – Zdarzają się potknięcia, ale podstawowa dziennikarska zasada weryfikacji źródeł w zupełności wystarczy, by się przed nimi ustrzec. A potknięcia mogą brać się stąd, że te nieprawdziwe informacje nieraz są niezwykle pieczołowicie przygotowywane, nie tylko przez amatorów, ale też przez służby specjalne, zwłaszcza jednego z naszych potężnych, wschodnich sąsiadów – dodaje. Jego zdaniem fałszywe newsy są ogromnym problemem dla użytkowników internetu, zwłaszcza Facebooka. – Ale ochrona użytkowników internetu nie jest rolą redakcji, to jest ich odpowiedzialność, ich decyzja, czy chcą być robieni w konia – stwierdza Fijałek.
Marek Wąs
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter