Wydanie: PRESS 11/2016
Geojournalism
Największe wrażenie robiła mapa – pełna czerwonych kropek, a każda symbolizowała co najmniej jedną ofiarę wojny w Iraku. W ten sposób „The Guardian” pokazał dane ujawnione kilka dni wcześniej przez WikiLeaks.
Znany chyba wszystkim obraz z map Google przedstawiał fragment Bagdadu, a na nim setki czerwonych kropek. Gdy czytelnik kliknął w którąś z nich, na ekranie pojawiał się dymek z urzędniczo skrupulatną informacją, do jakiej kategorii zdarzeń ten przypadek został zakwalifikowany, z liczbą zabitych i rannych, w podziale na cztery grupy: aliantów, armię iracką, cywilów i wrogów, czyli siły walczące ze sprzymierzonymi.
Zrobienie mapy zawierającej np. 20 danych średnio sprawnemu w posługiwaniu się mapami Google dziennikarzowi zajmie maksymalnie 30 minut. Gdy jednak powiększamy mapę Bagdadu, to widać, że tych czerwonych kropek jest tu coraz więcej – dokładniej – ok. 60 tys.! Ręcznie tak dużej liczby danych nie da się wprowadzić w kilka dni, nawet gdyby zatrudnić całą wycofaną z Iraku armię amerykańską. Jak w takim razie Simon Rogers i jego zespół z The Guardian Datablog tego dokonali?
Stanisław M. Stanuch
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter