Wydanie: PRESS 11/2016
Językowa małpa
Z Ziemowitem Szczerkiem rozmawia Marek Zając.
Jesteś świetnym pisarzem i reporterem, ale po zwycięstwie PiS zająłeś się publicystyką. Po cholerę?
Miałem potem kaca. I nadal trochę mam, więc się z takiej twardej, politycznej publicystyki wycofuję.
Nie spasował ci dydaktyczny smrodek? Rola zbawcy narodu?
Nie chcę nikogo zbawiać, może poza samym sobą. Próbowałem tylko zrozumieć, co się tu, kurwa, wydarzyło. A ta nowa rzeczywistość wchodziła jak najgorszy kwas. Połowa narodu błądziła po omacku i starała się ogarnąć, dlaczego ta Polska nagle usuwa się nam spod nóg, a na jej miejsce wchodzi inna – często skrajna i ekstremistyczna. Z pretensjami, które przed wyborami zdawały się tak absurdalne, że aż nierealne. No, ale po tych tekstach obudziłem się po kolana w bebechach, z pałą w ręce i pośrodku pola bitwy, na którym się dymi.
Jeśli tekst tytułujesz „Oskarżam!”, od razu wiadomo, że na tapecie są Emil Zola i sprawy fundamentalne. Wybacz, ale to było superpretensjonalne.
Gdybyś mi rok temu powiedział, że uderzę w tak wysokie tony – pewnie bym nie uwierzył. No, ale taki to był moment, no i lekcje trzeba z czegoś wyciągać. W każdym razie – nie tak wyobrażam już sobie rolę pisarza i dziennikarza. Z fazy wściekłości i niezgody wracam do obserwacji i dystansu.
Marek Zając
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter