Wydanie: PRESS 03/2012
Daleko od szosy
Reportaże i literatura faktu zbudowały pozycję Wydawnictwa Czarne – ale
mogą być też dla niego największym ograniczeniem
Droga się kończy, dalej płynie już tylko wartki potok. Telefon komórkowy stracił zasięg kilka kilometrów wcześniej. Dookoła zaśnieżone góry Beskidu Niskiego i kilka domów. Trudno się zorientować, że to Wołowiec, bo przy wjeździe do wsi nie widać tabliczki.
W drewnianym domu z zielonym dachem mieści się centrala Wydawnictwa Czarne prowadzonego przez doktor antropologii kulturowej, prezes Monikę Sznajderman-Pasierską i pisarza, wiceprezesa Andrzeja Stasiuka.
Drewnianą furtkę otwiera Stasiuk. – Trudno was znaleźć – zagajam.
– I dobrze, żeby nikt do nas nie trafił – żartuje pisarz.
Wchodzimy do sieni, a tam w zagródce owca Smoleńsk i jej kilkudniowe jagnię – ze względu na mróz gospodarze przenieśli zwierzęta do domu. Stasiuk już w kwietniu ub.r. we „Wprost” zapowiadał ten nabytek: „Będę chciał kupić czarnego barana i nazwę go Smoleńsk. Skoro ludzie najbardziej zainteresowani tą kraksą lotniczą sprowadzili to do poziomu komedii, to ja mam prawo się tym bawić. I mój Smoleńsk będzie szczęśliwy”. Smoleńsk wygląda na szczęśliwą owcę, gdy Stasiuk ją głaszcze.
W kuchni jest centrala wydawnictwa, czyli duży drewniany stół. Wiceprezes Stasiuk nalewa zieloną herbatę, a prezes Sznajderman-Pasierska siada przy stole i owija się kocem. – Kontakt zapewnia nam e-mail i telefon. Zamiast spotykać się z ludźmi w jakiejś knajpie w Warszawie i bić pianę, wolę pójść na górę na łąkę, usiąść z laptopem i stąd załatwiać swoje biznesy – mówi Monika Sznajderman-Pasierska.
Z Wołowca tylko w ub.r. koordynowali wydanie ok. 70 tytułów, w tym 47 nowych, które sprzedały się w 400 tys. egz. – To już sporo i plasuje Czarne wśród średniej wielkości wydawnictw. W czasach dużych zmian na rynku książki, w tym technologicznych, największym problemem nie jest podaż tytułów, lecz ich sprzedaż – ocenia Beata Stasińska, prezes wydawnictwa W.A.B. (przejętego przez Empik), które w ub.r. wydało 120 nowych tytułów.
Z największymi wydawcami, mającymi na koncie po kilkaset książek rocznie, Czarne równać się nie może. Tę oficynę charakteryzuje coś innego: – Są prężni w wydawaniu literatury non-fiction. Podczas gdy w prasie zanika reportaż, Czarne przejęło wielu autorów prasowych reportaży. A literatura faktu świetnie się sprzedaje – mówi Grzegorz Gauden, były redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, obecnie dyrektor Instytutu Książki. I dodaje: – Niektórzy kupują książki w ciemno tylko dlatego, że wydało je Czarne.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter