Wydanie: PRESS 03/2012
Obrazy nie ranią
Z Samuelem Arandą, zwycięzcą World Press Photo 2012, rozmawia Elżbieta Rutkowska
Po tym jak Pana zdjęcie wygrało World Press Photo, dziennikarz „Yemen Times” odnalazł bohaterów fotografii: Fatimę Al Qaws i jej syna Saida, 18-latka, którego podczas antyrządowej demonstracji w październiku zaatakowano gazem łzawiącym.
Widziałem się z nimi wczoraj. Wróciłem do Jemenu także po to, żeby spotkać się z kobietą ze zdjęcia i jej synem. Wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni. Fatima i Said cieszą się, że dzięki temu zdjęciu i nagrodzie World Press Photo media mówią teraz o Jemenie. To wiele znaczy dla ich rewolucji. Dla mnie to też największa nagroda, że Jemen trafił na czołówki, że ludzie na świecie dowiadują się, co się tu dzieje.
Nie jestem pewien, czy bohaterowie mojego zdjęcia i w ogóle mieszkańcy Jemenu rzeczywiście wiedzą, czym jest konkurs World Press Photo. Ale wiedzą, że fotografia przedstawiająca Fatimę i Saida jest teraz wszędzie: pokazują ją Al-Dżazira, BBC i inne media. Dzięki niej wszyscy mówią o jemeńskiej rewolucji.
Said wyzdrowiał?
Był w ciężkim stanie przez dwa tygodnie, ale już z nim lepiej.
Said powiedział dziennikarzowi „Yemen Times”, że Pańskie zdjęcie dowodzi, iż protestujący Jemeńczycy nie są ekstremistami. Właśnie to chciał Pan pokazać?
Kiedy robiłem to zdjęcie, dookoła panował straszny chaos. Tego dnia zginęło 12 osób. Wszędzie byli ranni: ludzie trafieni przez snajperów i ci, którzy ucierpieli od pocisków wystrzeliwanych przez rządowe czołgi. Rejestrowałem wszystko, co się działo, bez specjalnego planu czy zamysłu. Nagle pośród tego pandemonium zobaczyłem kobietę trzymającą w ramionach młodego mężczyznę. Wyglądali tak spokojnie. Nacisnąłem migawkę.
Lecz zgadzam się: Jemeńczycy nie są ekstremistami. 99 procent mieszkańców tego kraju to najwspanialsi ludzie, jakich kiedykolwiek spotkałem.
Elżbieta Rutkowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter