Wydanie: PRESS 03/2012
Ktoś przechytrzył
Wydawca „Wprost” nie mógł wybrać lepszego momentu na zwolnienie Tomasza Lisa – jeśli chciał mu zrobić przysługę i ujawnić własne problemy
Kiedy wieczorem we wtorek 7 lutego premier Donald Tusk odbierał nagrodę dla Człowieka Roku, przyznawaną przez „Wprost”, redakcja tego tygodnika przy whisky żegnała Tomasza Lisa. Kilka godzin wcześniej stracił on stanowisko naczelnego. W trybie nagłym został zwolniony przez Michała M. Lisieckiego, prezesa i głównego akcjonariusza Platformy Mediowej Point Group SA, do której od dwóch lat należy AWR „Wprost”. Nowym naczelnym został Michał Kobosko, który kierował innym tytułem PMPG – „Bloomberg Businessweek Polska”.
W pożegnalnej imprezie zorganizowanej na szybko u Aleksandry Karasińskiej, zastępczyni Lisa, która także została tego dnia zwolniona, wziął udział prawie cały zespół „Wprost”. Na bieżąco komentowano, co się dzieje w auli Politechniki Warszawskiej, gdzie odbywała się gala „Wprost”. Relację stamtąd nadawał Lisowi SMS-ami Tomasz Machała, szef jego internetowego projektu. Gdy napisał na Twitterze: „Tusk genialny. Powiedział, że kogoś na sali brakuje i postawił na mównicy maskotkę rudego lisa”, były naczelny „Wprost” wiedział, że to jego znalazło się na wierzchu. Zwolnienie w dniu gali miało go publicznie upokorzyć, a stał się większym bohaterem niż Człowiek Roku – premier Tusk. Dla gości gali był wielkim nieobecnym.
„Ubawił mnie moment wyrzucenia. Jakby ktoś chciał sobie strzelić w stopę i się ośmieszyć. Udało mu się. Ale nie moja stopa, nie mój problem” – powie później Lis w wywiadzie przeprowadzonym dla Onetu, który ostatecznie ukazał się w „Polsce The Times”. Z „Press” nie chciał rozmawiać. „Ten paszkwil musicie napisać bez mojej pomocy” – poinformował w SMS-ie.
Grzegorz Kopacz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter