Wydanie: PRESS 11/2011
Świat spinaczy
- Rozmowa z Tomaszem Jastrunem, felietonistą tygodnika „Newsweek Polska”
Twierdzi Pan, że boks nieźle przygotowuje do pisania felietonów. Poboksujemy się dla rozgrzewki?
Niech pan z tym boksem nie przesadza. Tak domowo w to się bawiłem, ale dosyć zapalczywie z partnerem – doświadczonym zabijaką. Teraz mam worek bokserski. To dobry sposób, żeby wyładować nadmiar złości i nie pisać zbyt mocno. A jest tak, że mówimy mocno, a piszemy ostrożniej. Ja nauczyłem się pisać tak, jak się mówi. Wprost. Stosunkowo szczerze.
Stosunkowo?
Gdybym był w stu procentach szczery, byłbym zawsze potworem, a tak, tylko bywam.
W prywatnych rozmowach kpiłem z tego, jak wyglądała Maria Kaczyńska. To było niskie, ale nigdy bym sobie nie pozwolił na takie żarty publicznie. A Pan z wyglądu żony prezydenta czy minister Fotygi kpił w felietonach. Nie uważa Pan, że nie pierdzi się na przyjęciu?
Kwestia smaku, jedni czują granice, inni nie. Często w tekstach ryzykuję, więc siłą rzeczy popełniam błędy. Nie pamiętam tamtego tekstu, ale chętnie panu uwierzę, że tak napisałem. Bywam fizjonomistą. Trzeba jednak pamiętać, że felieton to nie powieść, nie może się odleżeć. Zapisane, utrwalone emocje odkrywają prawdę o epoce. Kiedy po latach czytam cudze dzienniki, dostrzegam istotę tych okruszków czasu i emocji.
I Fotygi Pan nie przeprosi?
Nie.
Więcej w listopadowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter