Wydanie: PRESS 08/2003
Biała wrona
O Annie Politkowskiej pisze Wojciech Jagielski z "Gazety Wyborczej".
Jeśli ktoś kiedyś zapyta obecne pokolenie rosyjskich dziennikarzy, co robili, gdy na Kaukazie rosyjska armia prowadziła wojnę bezprecedensową pod względem brutalności i bezczelności kłamstw mających ją usprawiedliwić, tylko Anna Politkowska z moskiewskiej "Nowej Gazety" nie będzie się musiała wstydzić.
Aż trudno uwierzyć, ale Anna jako jedyny rosyjski dziennikarz (poza Andriejem Babickim, który pracuje dla amerykańskiego Radia Swoboda) zadała sobie trud, by na własne oczy przekonać się i głośno opowiedzieć o wojnie, która zaważy na losach nie tylko nieszczęsnej Czeczenii, ale rozstrzygnie, jaką drogą w XXI stuleciu zmierzać będzie Rosja. Niestety, rosyjskie dziennikarstwo nie zachłysnęło się wolnością przyniesioną przez pierestrojkę i zgon komunizmu. Po nagłej euforii zapadło na zabójcze wirusy dworskiego serwilizmu, korupcji i taniej estradowości.
Politkowska okazała się na wirusa w jakiś cudowny sposób odporna. Może dlatego, że młodość spędziła w Ameryce, gdzie wolność słowa bardziej kojarzy się z odpowiedzialnością i obowiązkiem niż z całkowitą dowolnością jak w Rosji. Tak czy inaczej, Anna obroniła się przed służalczością, pokusą gwiazdorstwa i strachem. Strachem - bo nielicznym cudzoziemcom, którzy podróżują do Czeczenii, grozi najwyżej kilkudniowy areszt, deportacja i pożegnanie z Rosją na zawsze. Politkowska zaś za wyprawy do Czeczenii płaci strachem o własne życie. Nieraz ją aresztowano, zarzucano jej niemal zdradę państwa, grozili jej też rozwścieczeni wojskowi, którzy najpierw traktowali ją jak innych rosyjskich dziennikarzy - "swoich chłopów" - a potem z przerażeniem znajdowali swoje wypowiedzi w "Nowej Gazecie". Wciąż wytyka się ją w Rosji palcem, gdy za granicą zaświadcza o zbrodniach rosyjskich żołnierzy na Kaukazie, korupcji i kłamstwach generałów i urzędników, zimnym okrucieństwie Kremla.
Czeczeni traktują ją jako tę jedyną z Rosji, której zależy na prawdzie. Powstańczy przywódcy też chętnie zabiegają o znajomość z Politkowską, choć prywatnie skarżą się, że Annę bardziej niż sama Czeczenia zajmują zbrodnie popełniane w Czeczenii przez rosyjską armię, że pisze w istocie nie o Czeczenii, tylko o Rosji.
Trudno uwierzyć, ale tym, co każe Politkowskiej pisać o Czeczenii, jest zwyczajna, ludzka przyzwoitość. Anna uprawia dziennikarstwo emocjonalne. Opisuje, co widzi, nie szuka przyczyn ani nie prognozuje skutków, użala się, poucza, potępia, apeluje. Można nie przepadać za tego rodzaju dziennikarstwem. Nie sposób jednak odmówić Politkowskiej uczciwości, wrażliwości oraz odwagi: dziennikarskiej i obywatelskiej.
Rosyjscy koledzy po fachu twierdzą, że Anna grzeszy naiwnością sądów. A jednocześnie przyznają jej za odwagę Złote Pióro, dziennikarską nagrodę Związku Dziennikarzy Rosji za 2000 rok.
Politkowska jest bowiem wyrzutem sumienia rosyjskiego dziennikarstwa i jedyną nadzieją na tego sumienia oczyszczenie. Dziś w Moskwie koledzy traktują ją jak białą wronę, którą trzyma się z boku stada, ale się nie przegania, by w razie czego przyznać się do znajomości i powołując się na nią, udawać przed innymi i samym sobą, że zawsze się było albinosem.
Wojcieh Jagielski
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter