Wydanie: PRESS 01-02/2024
Niewesoły Romek
Roman Giertych potrafił wymyślić siebie na nowo, dzięki czemu wygrał wybory. Ale teraz ma trudniejsze zadanie: walka z PiS może już nie wystarczyć
Karetka zaparkowała przed wejściem do domu. Ale wieczór był chłodny, więc ratownicy medyczni szczelnie okryli Giertycha kocem i dopiero wtedy przewieźli go na wózku do samochodu. – Przepraszam za taki żart, ale nie zdziwiłbym się, gdyby pod tym kocem miał wtedy ten swój elegancki granatowy garnitur. On doskonale wie, że taka garderoba sygnalizuje innym: nie jestem jednym z wielu, jestem kimś, ekspertem w pracy – zauważa Maurycy Seweryn, trener wystąpień publicznych i mowy ciała.
Wtedy, 15 października 2020 roku, w domu adwokata w podwarszawskim Józefowie nikomu nie było do śmiechu. Roman Giertych wrócił z pracy przed 17, ale już w towarzystwie pilnujących go funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Został przez nich zatrzymany o 13, gdy wychodził z rozprawy w sądzie. Niespełna dwie godziny po zatrzymaniu przez CBA poinformował o nim na Twitterze. Od razu dał do zrozumienia, że kłopoty ma z powodów politycznych. Przypomniał, że następnego dnia miał bronić w sądzie Leszka Czarneckiego, na którego ludzie związani PiS polowali od dawna.
„Nie pozwólcie, żeby moje zatrzymanie przykryło katastrofę epidemiczną rządu PiS, bo taki jest tego cel” – apelował Giertych. Po przyjeździe do domu Giertycha funkcjonariusze CBA zabrali się do przeszukania pomieszczeń. W tym samym czasie identyczna akcja trwała też w siedzibie jego kancelarii adwokackiej w centrum Warszawy. Relacjonowaniem wydarzeń na Twitterze zajęła się Maria Giertych, córka. „Podczas przeszukania (które nadal trwa) tata powiedział, że ma nadzieję, iż to bezprawie, które się dzieje z krzywdą dla niego i jego rodziny, przyczyni się do upadku reżimu Jarosława Kaczyńskiego” – pisała przed godz. 17.
Przed dom Giertycha zjechali dziennikarze. Maria kilka minut po 19 przesłała dramatyczną relację: „Tata trafił do szpitala po tym, jak zemdlał w obecności funkcjonariusza CBA w łazience. Wcześniej czuł się dobrze i mówił, że po jego odpowiedzi »nie« na pytanie funkcjonariuszy o to, czy ma myśli samobójcze, wybuchli oni śmiechem. Nie chcę myśleć, co się stało. Dziękuje za wsparcie”. Pod wpisem pojawiło się ponad 800 komentarzy – w znacznej większości ciepłe słowa i wyrazy współczucia dla Giertycha i jego rodziny.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter