Wydanie: PRESS 11/2015
Internety kręcą
Wprawdzie na produkcjach do Internetu studia filmowe zarabiają mniej niż na wysokobudżetowych realizacjach – ale liczba zleceń jest nieograniczona.
Na rynku jest już zbyt dużo studiów, które najchętniej robiłyby wielkie, wielomilionowe produkcje. A dla wszystkich takich nie starcza. Natomiast zapotrzebowanie na produkcję do Internetu jest tak duże, że wszyscy się pożywią – mówi Jerzy Janicki, prezes Graffiti Films. To m.in. jego dom produkcyjny dotychczas specjalizował się w wysokobudżetowych produkcjach z przeznaczeniem dla telewizji czy kina, a teraz coraz odważniej sięga po zlecenia z przeznaczeniem do Internetu.
Filmy robione do sieci – virale, materiały korporacyjne, szkoleniowe, promocyjne – produkowania których jeszcze niedawno nie podjęłyby się najbardziej szacowne domy produkcyjne, są dziś bowiem tak samo dobrym zleceniem, jak duże produkcje filmowe. Zmianę nastawienia wymusił rynek. – Ostatnio przy takiej produkcji spotkałem znanego reżysera, którego bym o Internet nie podejrzewał. Uśmiechnął się tylko i powiedział, że każdy kiedyś to będzie robił, a kto wcześniej zacznie, ten wygra – mówi Piotr Krzemieniewski, właściciel Agencji Filmowej. Jego zdaniem nie produkować do Internetu już dziś się nie da.
– Takie zlecenia stają się rzeczywistością na rynku domów produkcyjnych i trzeba nauczyć się w tej rzeczywistości funkcjonować – potwierdza Barbara Berkan zarządzająca firmą Mimo.ooo należącą do studia Zielony Pomidor.
Tanio, bo prosto.
Agata Małkowska-Szozda
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter