Wydanie: PRESS 11/2015
Ksiądz nie na wyłączność
Przygotowując medialny coming out, ksiądz Krzysztof Charamsa zaszkodził słusznej sprawie, którą rozpoczął „Tygodnik Powszechny”.
Casus księdza Krzysztofa Charamsy trafi zapewne do podręczników public relations. Lecz zdaniem ekspertów raczej nie do rozdziału o tym, jak rozgrywać media – tylko do przestróg, jak ośmieszyć ważną ideę, a przy okazji samego siebie. Choć instrumentalne wykorzystanie mediów przez polskiego teologa z Watykanu było majstersztykiem.
Pierwszy kontakt, czyli ksiądz Boniecki ogląda TVN
W upalną sobotę 11 lipca w Watykanie rozpoczynał się proces polskiego abpa Józefa Wesołowskiego oskarżonego o pedofilię. Przyjechało wielu dziennikarzy, lecz do środka wpuszczono tylko dziesięciu – w tym z Polski i Dominikany. Pozostali czekali przy jednej z bram prowadzących do Watykanu. Był tam m.in. Robert Jałocha, reporter „Faktów” TVN.
– W pewnym momencie, gdy trwały obrady trybunału, przyszedł do nas ksiądz Charamsa – opowiada Jałocha. – Nie znałem go wcześniej. Przedstawił się, powiedział, że w przyszłości mógłby wypowiedzieć się o sprawach Kościoła, może przy okazji zbliżającego się synodu. O sprawie arcybiskupa Wesołowskiego nie chciał wtedy mówić. Zapisałem jego numer – kończy Jałocha.
Łukasz Cieśla
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter