Wydanie: PRESS 11/2015
Środek świata
W walizce kubek, grzałka, nifuroksazyd, kilka egzemplarzy własnej gazety – a reszta to bagaż doświadczeń wydawcy, którym jadą się dzielić.
To był rytuał: na końcu głowa barana ląduje na talerzu przed najważniejszym gościem. Pech chciał, że to ja byłam najważniejsza – Alicja Molenda, wydawczyni tygodnika „Przełom” z Chrzanowa, wspomina, jak żegnano ją po warsztatach dziennikarskich w Kirgistanie. Miała zjeść móżdżek, a potem oczy barana. – Wybrnęłam z opresji, gdy się okazało, że przy stole jest też inny ważny, miejscowy gość – dodaje.
W Tbilisi wydawcy „Tygodnika Starachowickiego” Jarosław Babicki i Piotr Krysiak popili z Gruzinami. Warsztaty też się udały. – Gościnności nie można im odmówić. Nazajutrz właściciel pensjonatu pytał nas o nocne trzęsienie ziemi. Spuściliśmy głowy ze wstydu – opowiadają. Przespali prawdziwe trzęsienie ziemi w Gruzji. – Okazało się, że w nocy tylko my nie wybiegliśmy w popłochu przed hotel – dodają.
Od ponad 20 lat kilka razy w roku polscy wydawcy gazet lokalnych wyjeżdżają na Wschód, Południe czy do Afryki, by wesprzeć tamtejsze lokalne media, dzieląc się doświadczeniami. Wieczorne imprezy to tylko dodatek: sednem jest spotkanie się z lokalnymi dziennikarzami i uczenie ich, na czym polega robienie niezależnej gazety w demokratycznym kraju. Oczywiście niezależnej na tyle, na ile w tamtych niekoniecznie demokratycznych krajach jest to możliwe.
Jerzy Jurecki
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter