Wydanie: PRESS 11/2015
Książka kantów i podchodów
Pisarze i ich agenci uważają, że zdani są na uczciwość lub nieuczciwość wydawców i księgarzy – a polskie prawo daje im do ręki oręż, z którego warto skorzystać.
„6800 złotych. Tyle za 16 miesięcy mojej ciężkiej pracy. Wiem, że wk…ające jest wylewanie frustracji na FB, ale mam ochotę strzelić sobie w łeb. (...) pozdrawiam rynek czytelniczy” – napisała w marcu ub.r. na Facebooku Kaja Malanowska, autorka nominowanej do Paszportu „Polityki” i nagrody Nike powieści „Patrz na mnie, Klaro”.
Wywołała tym samym dyskusję na temat zarobków pisarzy i reguł panujących na rynku wydawniczym. A te – jak twierdzą sami autorzy i agenci literaccy – są niejasne.
– Kiedy chciałem się rozliczyć z wydawcą jednej z moich książek, powiedziano mi, że był potop i książki utonęły w magazynach. Dopytywałem o faktury, w odpowiedzi usłyszałem, że faktury również utonęły – wspomina Artur Górski, autor ponad 18 książek, w tym bestsellerowych pozycji o kulisach działania polskiej mafii. Z kolei Monika Regulska, właścicielka Agencji Literackiej Syndykat Autorów, reprezentująca m.in. Dorotę Masłowską, Agatę Passent czy Jakuba Żulczyka, przyznaje: – Bywa, że książka jest bestsellerem, świetnie się sprzedaje, wszyscy o niej wiedzą, mówią i piszą, lecz kiedy autor dostaje rozliczenie ze sprzedaży, z raportu wynika, że są same zwroty i nie należy się nic do wypłaty.
– Ta branża – dodaje Regulska – opiera się na zaufaniu. Wydawca ufa, że pisarz dostarczy mu dobrą książkę. Pisarz ufa, że wydawca zrobi wszystko, by ta książka się dobrze sprzedała, a potem wszyscy sobie ufamy, bo jeśli wydawca deklaruje, że sprzedał tysiąc sztuk danej pozycji, nie mamy powodu mu nie wierzyć. Nie widzę możliwości, by te liczby zweryfikować – stwierdza.
Piotr Zieliński
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter