Wydanie: PRESS 06/2014
Bliżej niż dziennikarz
Z Jakubem Szymczukiem, autorem Zdjęcia Roku w Grand Press Photo 2014, rozmawia Renata Gluza
Ukraińcy sami ułożyli Pana zwycięski kadr?
Za barykadą, za którą się schowałem wraz z dwoma włoskimi fotografami, trwały ostre walki, strzelali snajperzy. Chwilę wcześniej widziałem tego człowieka w białym swetrze, jak biegał z oponami i widziałem chyba też ten moment, kiedy go zastrzelili.
To wszystko działo się piekielnie szybko. Ukraińcy przyciągnęli go do miejsca, gdzie chowaliśmy się za barykadą, położyli przed nami, ściągnęli mu hełm i położyli obok.
Tego dnia, w tak zwany czarny czwartek, pojechałem na barykady sam. Po odbiciu ulicy Hruszewskiego przez Majdan zadzwonił do mnie Dawid Wildstein, krzycząc: „Człowieku, tutaj! Mordują ludzi!” – i się rozłączył. Nie wiedziałem, gdzie mam iść, zacząłem po prostu biec naprzód. I nagle zobaczyłem biegnącego w przeciwną stronę ukraińskiego fotoreportera. „Uciekaj, tam mordują!” – krzyczał. Pomyślałem, że jednak podejdę bliżej, są jakieś krzaki, murek, może coś zobaczę. Tak dotarłem do tej pierwszej barykady, gdzie już byli Włosi. Wszyscy inni fotoreporterzy byli wtedy gdzie indziej.
Gdy przynieśli tego człowieka, zrobiłem szybko z sześć–siedem klatek. Kadr, który przesłałem na konkurs, jest trochę za ciasny, ale w tym momencie – to widać na kolejnych klatkach – zaczął się znów ostrzał i ten przyjaciel, który płakał nad ciałem, zaczął uciekać, ja w tym momencie też padałem. Włosi zrobili podobne zdjęcia, tylko nie uchwycili już twarzy płaczącego mężczyzny. A ja się wcisnąłem między nich, by mieć ją w kadrze.
Gdy potem czytał Pan na forach wpisy innych fotografów typu: „Ciekawe, czy ten hełm tam sam z siebie leżał” – było Panu przykro?
Renata Gluza
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter