Wydanie: PRESS 06/2013
Nie lubię wesel i sportu
Rozmowa z Michałem Legierskim, autorem Zdjęcia Roku w Grand Press Photo 2013
Co Pan robi, słysząc syrenę strażacką?
Dzwonię do wojewódzkiej komendy straży pożarnej zapytać, co się dzieje. Raz nie zadzwoniłem i przegapiłem pożar domu. Niby nic wielkiego, ale zawsze ktoś by wziął takie zdjęcia. Od tego czasu dzwonię już zawsze. Chociaż większość przypadków to zdarzenia nic nieznaczące: jakaś łąka, zadymienie…
W styczniu tego roku też Pan zatelefonował?
Tak, to było koło dziewiątej wieczorem.
I chciało się Panu jechać pod kościół?
Lubię, kiedy coś się dzieje. Wsiadłem w samochód i pojechałem.
Orzesze-Jaśkowice to blisko Pana domu.
Najpierw pojechałem w niewłaściwą stronę, bo strażacy podali mi zły adres. Ale i tak byłem pierwszy z mediów, dużo przed telewizją. Nawet gapiów nie było jeszcze zbyt wielu. Najbliżej miały redakcje z Katowic, jednak to jest ponad 30 kilometrów, a zanim się zebrali – byli półtorej godziny po mnie.
Kiedy przyjechałem na miejsce, ludzie wynosili akurat z kościoła konfesjonały, figury, wszystko, co się dało. Jako jeden z ostatnich był wynoszony krzyż. Dopóki wynosili konfesjonały, to nie było nic nadzwyczajnego. Ot, pali się kościół – nie zdarza się to co dzień, ale też nie jest to wielka rzecz. Jednak na widok człowieka z krzyżem pomyślałem, że trzeba się przyłożyć, bo może z tego wyjść coś lepszego. Kiedy go zobaczyłem, miałem ze 30 sekund, żeby się przygotować.
Rozmawiała Elzbieta Rutkowska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter