Wydanie: PRESS 06/2013
Pani Przepraszam
Agnieszka Kublik jest czołową dziennikarką „Gazety Wyborczej”. Przoduje też w sprostowaniach – pisze Mariusz Kowalczyk
Poszło o wywiad Agnieszki Kublik i Moniki Olejnik z naczelnym „Gazety Wyborczej” Adamem Michnikiem i byłym ministrem spraw wewnętrznych Czesławem Kiszczakiem. W lutym 2001 roku pytały Michnika: „Czy gen. Kiszczak jest dla Pana człowiekiem honoru?”. Michnik odpowiedział: „Tak. Jest człowiekiem honoru”. Te słowa zdziwiły samego Kiszczaka: „Postawa pana Adama, jego stosunek do mnie, to jest dla mnie zaskoczenie” – stwierdził.
W redakcji „Gazety Wyborczej” zawrzało. Zastępca redaktora naczelnego Piotr Pacewicz oburzał się, mówiąc do dziennikarzy, że to koniec Michnika. W kawiarnianym klubiku na dole budynku ze słowami Pacewicza zgadzała się większość dziennikarzy „GW”.
– Siedziało tam kilkanaście osób. Tylko dwie broniły Michnika: Lesław Maleszka i Agnieszka Kublik – opowiada jeden z biorących udział w dyskusji.
Maleszka rozgrzeszał byłych prominentnych działaczy komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, ale pod koniec 2001 roku okazało się, że dawniej z nimi współpracował. Przypadek Agnieszki Kublik, czołowej reporterki politycznej „GW”, jest zupełnie inny. Ona jest całkowicie oddana „Gazecie Wyborczej” i jej redaktorowi naczelnemu.
– Zawsze doskonale wyczuwała wiejące w „Gazecie” wiatry i umiała się do nich odpowiednio ustawić. Ale to wcale nie świadczy o jej koniunkturalizmie. To bardziej skomplikowane – zastrzega jej były redakcyjny kolega, który odszedł z „GW”. Jak wielu innych na rozmowę o Agnieszce Kublik zgadza się tylko pod warunkiem zachowania anonimowości. – Jest przewrażliwiona na swoim punkcie. Gdy ktoś jej zaszedł za skórę w „Gazecie”, nie miała problemu, żeby iść z tym do kierownictwa redakcji – tłumaczy się.
Wyleciało małe, ale jakże istotne słówko
Dzwonię do Agnieszki Kublik i proszę o spotkanie. – Nie – tylko tyle mi odpowiada, po czym w słuchawce zapada cisza.
Nie rezygnuję, próbuję ją namawiać, ale odpowiada mi tylko milczenie. – Halo, pani Agnieszko, jest tam pani? – pytam, podejrzewając, że rozmowa się zerwała.
– Nie rozumie pan, co znaczy „nie”? – odpowiada, uznając rozmowę za zakończoną.
Znajomi Kublik mówią, że potrafi być wyniosła i nieprzyjemna. Ale to się kłóci z dziennikarską pokorą, której musiała się nauczyć przez lata. Trudno bowiem znaleźć dziennikarza, który napisałby tyle sprostowań co Agnieszka Kublik i przez 23 lata nie musiał zmienić redakcji.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter