Wydanie: PRESS 10/2003

Jęki namysłu

Dziennikarz powinien znać tajniki swobodnego mówienia, ale też całą gamę mowy oficjalnej.

W spontanicznym odbiorze programów telewizyjnych przeszkadza mi moja powinność badacza języka polskiego. Często zapisuję ciekawsze użycia poszczególnych zwrotów i mam gotowy materiał do wykładu. Na przykład mamy taki modny wyraz "fan" - otóż kiedy Jerzy Kawalerowicz otrzymywał wysokie odznaczenie za swoją twórczość (transmitowała to telewizja), jeden z uczestników uroczystości powiedział do reżysera: "Mój ojciec należał do fanów pańskiego kina". Akurat kiedy ojciec X-a oglądał te filmy, słowa "fan" jeszcze u nas nie było. 

W ciągu ostatnich dwóch dekad jesteśmy świadkami największych przeobrażeń polszczyzny w jej dziejach. Niestety, media komercyjne upowszechniają sposoby mówienia nakierowane na konsumpcję i na zysk płynący ze sprzedaży komunikatów językowych (tekstów), traktowanych szeroko jako np. dialog w filmie, wiadomości (tzw. newsy), wywiady (talk-show), wielogodzinne czy tygodniami trwające także i językowe relacje z życia (reality show). Swoista sprzedaż języka polega na tym, że komunikat musi być odpowiednio ukształtowany i dobrze opakowany, atrakcyjny, by zdołał przebić się w ogromnej masie produktów medialnych. Język polski staje się towarem.

Można wyodrębnić kilka tendencji współczesnej kultury, które obniżają poziom językowy audycji telewizyjnych i mają wpływ na kulturę słowa. Tym modom ulegają dziennikarze. Zauważyłem jednak różnicę między dziennikarzami młodszymi i starszymi. Przykładowo, w rozmowie z osobą zaproszoną dziennikarz młodszy użyje modnego sygnału potwierdzającego odbiór informacji: "dokładnie, dokładnie tak, zgadza się, o'key", natomiast jego starszy kolega potwierdza przez "dawne" sygnały kontaktu, np. "oczywiście, jak najbardziej, tak, tak". Starszy dziennikarz ma większe opory przed użyciem czy nawet przed przytoczeniem wyrazu nieprzyzwoitego czy wulgaryzmu. Szuka więc formuł, które by go od tej formy dystansowały, np. "jak to się potocznie mówi, jak to się nieelegancko mówi, by tak powiedzieć, za przeproszeniem". Dziennikarz młodszy - by tak rzec - wali prosto z mostu. Młodsi używają prostszych zdań, częściej występują tzw. jęki namysłu.

Kazimierz Ożóg

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.