Wydanie: PRESS 02/2012
Kręci jak na haju
Rozmowa z Rafałem Stecem, publicystą sportowym „Gazety Wyborczej”.
Najlepszy tekst Rafała Steca o…
Lubię mój felieton o argentyńskim piłkarzu Juanie Románie Riquelme. O człowieku, który monopolizuje grę, podróżuje po boisku. Udało mi się oddać jego osobowość. Ostatnio byłem też zadowolony z tekstu o globalnej mafii futbolowej. Opisałem międzynarodowy gang, który ustawia mecze na wszystkich kontynentach. Nikt wcześniej u nas o tym nie pisał. Odważę się powiedzieć, że tak szerokiego researchu nie widziałem też w prasie zagranicznej. Ale nie wymieniam swoich najlepszych tekstów, tylko te spośród udanych, które spontanicznie przyszły mi do głowy.
Największa dziennikarska wpadka?
Pamiętam pierwszą. To była informacja o Gerdzie Müllerze, w której napisałem, że był królem strzelców w 1974, a nie w 1970 roku. Nie dość, że podałem złą datę, to jeszcze przypisałem jego sukces do mundialu, w którym najwięcej goli strzelił Grzegorz Lato. Była też wpadka nie z mojej winy. Gdy byłem na mistrzostwach świata w Niemczech, pisałem komentarz na drugą stronę „Gazety”. Podałem przykład legendarnego meczu Anglia – Polska na Wembley. Jeden z redaktorów, którego nazwiska nie podam, dodał w nawiasie błędny wynik tego meczu: 0:0 (było 1:1 – przyp. red.). Można sobie wyobrazić, ile było telefonów na Czerską.
W Pana felietonach widać brak wychowywania na sportowych tekstach.
Jeszcze na początku studiów na dziennikarstwie i naukach politycznych zmęczyłem siedem tomów Marcela Prousta. Może to mnie uratowało? Mówię to półserio, bo książki pożerałem i nadal pożeram. A standardowego języka dziennikarzy sportowych nie znoszę.
Więcej w lutowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter