Wydanie: PRESS 02/2012
Odruch Pawłowa
Patrząc na leżącego we krwi prokuratora, dziennikarze musieli w ciągu ułamka sekundy wybrać: pracować czy pomagać. Dyskusja o zachowaniu dziennikarzy po postrzeleniu się prokuratora Przybyła.
Na strzał i ciało leżące za biurkiem w kałuży krwi każdy z obecnych w prokuraturze dziennikarzy zareagował inaczej. Choć wszyscy – większym lub mniejszym szokiem.
Karol Kański, reporter Tok FM, pamięta swoje zdziwienie, gdy po huku otworzyli drzwi. – Okno szeroko otwarte, kamery stoją, ale gdzie prokurator? – opowiada. Na nagraniu słychać, jak ktoś mówi: „Chyba się zastrzelił”. Kamera TVN 24 zarejestrowała wchodzących do pokoju dziennikarzy, z których jedni podchodzą do leżącego za biurkiem prokuratora, inni – operatorzy – biegną do kamer, by go filmować. Są na pierwszym planie, wybija się zwłaszcza najszybszy z nich, w czerwonej bluzie. Rzuca się w oczy internautom. „Co to za bydlę w czerwonej bluzie?” – będą pytać w sieci.
– Zauważyłem krew, myślałem, że prokurator zemdlał, ale potem zobaczyłem leżący pistolet – opowiada 29-letni Łukasz Cieśla, dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego”. Miał poczucie absurdalności sytuacji: próbował przewrócić na bok zwaliste, bezwładnie leżące twarzą do podłogi ciało Przybyła, ale nie dawał rady, a inni stali nad nim i to filmowali. – Zacząłem wołać: „Pomóżcie mi!”. Patrzyłem w oczy jednemu z operatorów i mówiłem: „Wyłącz kamerę, pomóż!”, ale nie przestał filmować – opowiada Cieśla. – Część dziennikarzy wyglądała na opanowanych, też mogli zareagować. W końcu przewrócić ciało prokuratora pomógł mi kolega z „Głosu TV” Damian Grzesiński – wyjaśnia Cieśla.
Danka Woźnicka, reporterka Radia Zet, chwyta za telefon i chce dzwonić pod 999. Agnieszka Bylica z TVP Info woła, żeby dzwoniła pod 112. – Numer jest zajęty. Znów go wybieram, łączę się, mówię, co się zdarzyło, ktoś po drugiej stronie odpowiada, że łączy mnie z policją. Dlaczego nie z pogotowiem, skoro zgłaszam faceta leżącego w kałuży krwi?! Połączenie zostaje zerwane – opowiada Woźnicka. – Nie wiadomo było, co robić. Wszyscy myśleliśmy, że on umiera – dodaje. W końcu pod 112 udaje się dodzwonić sekretarkom.
Woźnicka nie pamięta, że powiedziała wówczas do jednego z operatorów: „Daj spokój, po prostu kręcenie tego nie ma sensu”. Zdziwiła się, gdy usłyszała siebie w nagraniu z kamery TVN 24.
Rafał Pogrzebny i Marek Zakrzewski, dziennikarz i fotoreporter PAP w Poznaniu, stali na korytarzu i nie słyszeli strzału. Weszli do pokoju jako jedni z ostatnich. – Za biurkiem było ciasno, przy klęczącym Łukaszu ktoś się pochylał, Danka dzwoniła. Nie było się co pchać, wszyscy nie mogą ratować – mówi Pogrzebny. – Ale mogę powiedzieć, że w sytuacji szoku naprawdę trudno przytomnie przyjść komuś z pomocą. Człowiek nie wie, co ma zrobić – dodaje.
Pretensje do siebie ma Wojciech Chmielewski, dziennikarz Radia Merkury. – Stałem i nic nie robiłem. Brak reakcji – przyznaje. – Ale też nie nagrywałem, nie dzwoniłem do redakcji. W takiej sytuacji psychicznej człowiek nie zachowuje się racjonalnie. Dopóki coś takiego się nie stanie, nikt nie wie, jak się zachowa – zauważa.
Więcej w lutowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Andrzej Niziołek
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter