Wydanie: PRESS 09/2011
Na dwóch etatach
- Wyjście awaryjne, czyli drugi etat poza
mediami
Marcin Pieszczyk, redaktor prowadzący w „Kaleidoscope”, miesięczniku wydawanym przez G+J Polska dla Polskich Linii Lotniczych LOT, przyznaje, że miękko wylądował. Choć z miejsca powiało chłodem. Z dnia na dzień zamienił ciasny pokój sekretarzy redakcji „Przekroju” na ośnieżone szczyty Tatr – plener serialu „Ratownicy”. – W dniu, w którym rozstałem się z „Przekrojem”, byłem na kawie ze znajomą. Następnego dnia zadzwonił nasz wspólny kumpel i zaproponował mi zostanie scenarzystą serialu o ratownikach górskich, kręconego dla TVP. Tak zajęcie, którym do tej pory trudniłem się z doskoku, pozwoliło mi przetrwać kilka miesięcy bezrobocia – przyznaje Pieszczyk, który na rynku scenarzystów zadebiutował sześć lat temu. Był rok 2005, gdy zadzwonił do niego Dariusz Suska z TVN: „Adaptujemy na polski grunt serial »Niania«. Wchodzisz w to?” – zapytał. – Okazał mi dużo zaufania, bo nie miałem wtedy doświadczenia, byłem jeszcze przed studiami na łódzkiej filmówce, ale chciałem spróbować sił w filmie – opowiada Pieszczyk. Przekonał się, że opracowywanie scenariusza to nie proste tłumaczenie dialogów z angielskiego „na nasze”. Amerykański pierwowzór był nafaszerowany aluzjami do polityków, popularnych prezenterów, celebrytów, pojawiały się w nim marki amerykańskich produktów. – W jednym z odcinków gościnnie występuje zespół, którego niania słuchała jako nastolatka. Dialogi poprzetykane były tekstami jego utworów. W pierwszej wersji wybrałem Lady Pank. Przewertowałem ich repertuar, usiłując dobrać teksty pasujące do dialogów. Gdy się okazało, że muzycy Lady Pank są w trasie i nie mają czasu wystąpić, podobnie jak Papa Dance, zastąpił ich Muniek Staszczyk – wspomina Pieszczyk. Dziennikarz, który uwielbia bawić się słowem (dla „Przekroju” wymyślał lubiane krzyżówki, sił próbował też jako copywriter, ma na koncie m.in. kampanie Bliklego i Open Finance). – W razie czego zawsze jest dokąd uciekać – żartuje.
– Drugie, poboczne zajęcie to zwykle odskocznia od rutyny, jaką niesie redakcyjna codzienność. Ale też coraz częściej traktowane jest jako polisa na wypadek problemu ze znalezieniem pracy na kurczącym się medialnym rynku – mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
Więcej we wrześniowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter