Temat: telewizja

Dział: TELEWIZJA

Dodano: Luty 04, 2023

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Nagi szef. Charlie Rose i upadek wielkiej telewizyjnej kariery

Po dekadach życia na świeczniku Charlie Rose skończył jak inni drapieżnicy seksualni zmieceni przez ruch Me Too (screen: YouTube/Charlie Rose)

Amerykańska telewizja dała Charliemu Rose’owi to, co kochał: inteligentne rozmowy z gośćmi i nielimitowany dostęp do młodych asystentek.

Uchodzący za amerykańskiego mistrza wywiadów Charlie Rose przez dekady słynął z nienagannego wizerunku: nieco przygarbiony prawie dwumetrowy dryblas pochylał się nad swoim rozmówcą i cierpliwie słuchał tego, co ma mu do powiedzenia. Był przy tym świetnie przygotowany i zadawał szczegółowe pytania trafiające w sedno problemu. Już w latach 90. „The New York Times” pisał o jego uprzejmości i niekonfrontacyjnym tonie, który sprzyjał intelektualnym rozmowom z całą plejadą gości: od noblistów i naukowców, po aktorów, biznesmenów i polityków, jak Barack Obama czy Hillary Clinton. W dobie kryzysu finansowego z 2008 roku w swoim programie „Charlie Rose Show” w PBS gościł ekonomistów i finansistów z Wall Street prześcigających się w propozycjach, jak wyciągnąć Amerykę z recesji.

KONSEKWENTNY PRACOHOLIK

Charlie Rose, który na antenie amerykańskiej telewizji publicznej PBS odpytywał prominentnych gości, nie planował zostania dziennikarzem. Jeszcze w latach 70., tuż po studiach prawniczych, pracował na etacie w nowojorskiej instytucji bankowej Bankers Trust. Przygodę z mediami zaczął dzięki swojej ówczesnej żonie i dziennikarce Mary King, która poznała go z odpowiednimi ludźmi. Rose zaczynał od freelancerskich zleceń dla nowojorskiego oddziału BBC i weekendowych dyżurów w nowojorskiej stacji telewizyjnej WPIX. Od początku pociągała go polityka: w latach 1974–1975 był sekretarzem redakcji w programie o tematyce zagranicznej „Bill Moyers’ International Report” w publicznej sieci PBS. Następnie został producentem wykonawczym programu „Bill Moyers’ Journal”, a także korespondentem „USA: People and Politics”, serii poświęconej wyborom prezydenckim w 1976 roku, za którą PBS otrzymało amerykańską nagrodę radiowo-telewizyjną Peabody. Osiem lat później kluczowy dla kariery Rose’a okazał się angaż przy nocnym programie „Nightwatch”, do którego zapraszał gości, takich jak George H.W. Bush czy Woody Allen. W 1987 roku dziennikarz zdobył nagrodę Emmy za wywiad z Charlesem Mansonem, mordercą i liderem sekty odpowiedzialnej za zabójstwo w Los Angeles m.in. Sharon Tate, żony Romana Polańskiego. 

Rose jest pracoholikiem: kolejne kontrakty telewizyjne łączył z prowadzeniem autorskiego formatu „Charlie Rose Show”. Program nadawany był najpierw w lokalnej stacji KXAS-TV Dallas/Ft. Worth, w 1981 roku został przeniesiony do waszyngtońskiej telewizji WRC-TV, należącej do NBC. Jak wspominał Rose w magazynie „Texas Monthly”, początki były trudne. Po latach pracy na stanowisku producenta musiał nauczyć się występowania przed kamerą. „Moim pierwszym gościem był dziennikarz Gary Cartwright i to on pomógł mi w karierze. Tak się złożyło, że w tym czasie relacjonował głośny proces Cullena Davisa (teksański biznesmen oskarżony o morderstwo – red.) i to dało odbiorcom sygnał, że nie chcę prowadzić typowego programu śniadaniowego” – wspominał Charlie Rose, który za swoje ambicje zawodowe zapłacił rozpadem małżeństwa z Mary King. Jak przyznał po latach, to była jego największa porażka. „Pozwoliłem na to, by mój związek stał się ofiarą pragnienia, by stanąć w świetle jupiterów” – mówił na łamach „People” o rozwodzie z 1980 roku.

CHARLIE NA SALONACH

Ponad dziesięć lat później dziennikarz dostał, czego chciał: swój autorski program „Charlie Rose Show” przeniósł najpierw do WNET – nowojorskiej filii PBS, a następnie zapewnił sobie nadawanie w syndykacie telewizyjnym w całych Stanach. Pochodzący z 15-tysięcznego miasteczka w Henderson w Karolinie Północnej Rose trafił na salony i okładki czołowych pism – „Esquire”, „GQ” i „Vanity Fair”. Z biegiem lat dziennikarz coraz bardziej wsiąkał w świat nowojorskiej śmietanki, której przedstawiciele pchali się drzwiami i oknami do jego programu, a w czasie wolnym zapraszali na bankiety. Jak mówił dziennikowi „The Washington Post” jego przyjaciel i piarowiec John Scanlon, „Charlie wciąż rozbija się po mieście”. „Mam wrażenie, że wychodzi na imprezy każdej nocy” – wspominał w 1993 roku Scanlon.

Syn właścicieli farmy tytoniu szybko polubił blichtr typowy dla amerykańskich bogaczy. Oprócz apartamentu tuż przy nowojorskim Central Parku miał trzy domy: w Waszyngtonie, Karolinie Północnej i w Bellport na wyspie Long Island. To tam, zaledwie 40 km od Nowego Jorku, grywał w golfa w prestiżowym klubie Long Island’s Deepdale Country Club, do którego należeli właściciel agencji prasowej Michael Bloomberg i dziennikarz NBC News Tom Brokaw.

Przez lata kolekcjonował nie tylko domy, ale także nagrody dziennikarskie: ma na koncie statuetkę Emmy za materiały o tematyce biznesowej w programie telewizji CBS „60 Minutes II” oraz nagrodę CableACE Awards za wywiad z biologiem Rogerem Payne’em. Został również odznaczony francuskim Orderem Legii Honorowej, a w 2014 roku wylądował na liście „Time’a” prezentującej stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie.

POLECENIE SŁUŻBOWE

Rok później, jako 73-letni dziennikarski wyga, powtarzał studentom waszyngtońskiej uczelni Georgetown University, by postępowali w życiu tak, jak chcieliby zostać zapamiętanymi na starość.

Jemu samemu się to nie udało: po dekadach życia na świeczniku skończył jak inni drapieżnicy seksualni zmieceni przez ruch Me Too. Jego kariera legła w gruzach 21 listopada 2017 roku: w ciągu zaledwie kilku godzin dziennikarz dowiedział się, że zawieszono emisję programu „Charlie Rose Show”, stracił również zamówienia dla „60 Minutes” oraz współprowadzenie śniadaniówki „CBS This Morning”. Tego samego dnia współpracę zerwała z nim również stacja Bloomberg TV, która użyczała mu studia do nagrań i retransmitowała na cały świat jego autorski program.

Wszystko to wydarzyło się w reakcji na opublikowane dzień wcześniej śledztwo „The Washington Post”. Na łamach dziennika osiem byłych współpracownic i stażystek Rose’a oskarżyło go o molestowanie seksualne: mówiły o nękaniu ich sprośnymi rozmowami przez telefon, łapaniu za piersi i pośladki i obnażaniu się na ich oczach. Z relacji kobiet wynikało, że dziennikarz miał w zwyczaju prosić je, by pracowały z nim w jego nowojorskim mieszkaniu lub w rezydencji w Bellport. Jedna z rozmówczyń związana z „Charlie Rose Show” w późnych latach 90. wspominała, jak dziennikarz krzyczał do niej spod prysznica, żądając, by natychmiast do niego przyszła. Gdy kobieta nie ruszyła się sprzed komputera, nagi stanął przy jej biurku i zbeształ za brak reakcji. Podobne doświadczenia miała Reah Bravo, która jako jedna z nielicznych zgodziła się na wypowiedź pod nazwiskiem. Była stażystka, a potem producentka programu Rose’a wspominała, jak ten prężył się przed nią nagi przed lustrem, gładził jej włosy i szeptał sprośności do ucha podczas podróży służbowych. Po jednej z nich, gdy dziennikarz przylgnął do niej całym ciałem w samolocie, nie wytrzymała i zaczęła szukać nowej pracy. Niektóre dziewczyny nie zdążyły się nawet u niego zatrudnić: jedna z rozmówczyń „The Washington Post” opowiadała, że Rose pojawił się na rozmowie kwalifikacyjnej w szlafroku i na dzień dobry próbował położyć rękę na jej udzie.

Pół roku po pierwszych oskarżeniach pod adresem Rose’a zarzuty sformułowało 27 kobiet, które pracowały z nim w programach „CBS This Morning” i „60 Minutes”. Dwie sprawy zakończyły się w sądzie: w 2019 roku jego była makijażystka Gina G. Riggi oskarżyła go o mobbing i stwarzanie toksycznej atmosfery w pracy. Z kolei trzy inne kobiety – Katherine Brooks Harris, Sydney McNeal i Chelsea Wei pozwały zarówno jego, jak i stację, twierdząc w pozwie, że „Rose zachowywał się zupełnie inaczej na wizji niż w życiu codziennym” (CBS zawarło z całą trójką ugodę). Dziennikarz przyznał się wówczas w sądzie do utrzymywania „romantycznych relacji” z podwładnymi, które nadały mu przydomek „Charlie »fuck’n« Rose”. Dziennikarz wyjawił również, że flirtował ze współprowadzącymi „CBS This Morning” Norą O’Donnell i Gayle King. Tłumacząc swoje zachowanie w stosunku do tych dwóch dziennikarek, mówił, że „po prostu zdarzało im się dotknąć nawzajem swojego ramienia czy przytulić”.

***

To tylko fragment tekstu Marty Zdzieborskiej. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy „Press”: Jadczak nie bierze jeńców, Babiarz tańczy, Piński prowokuje, a stand-uper klnie

Press

Marta Zdzieborska

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.