Wydanie: PRESS 06/2004

Artysta w gazecie

Kiedy w sierpniu ub.r. Michał Piekarski odszedł ze stanowiska dyrektora artystycznego wydawnictwa Edipresse Polska, nie musiał się martwić o pracę. - W dniu, w którym ukazała się informacja o tym, że nie pracuję już w Edipresse, otrzymałem natychmiast nową, bardzo interesującą propozycję - mówi. We wrześniu ub.r. został dyrektorem kreatywnym G+J Polska, odpowiada za stronę graficzną wszystkich tytułów wydawnictwa. Wzrost zapotrzebowania rynku na dyrektorów artystycznych można obserwować od około dwóch lat. - Wciąż rośnie znaczenie strony wizualnej tytułów - mówi Grzegorz Gauden, prezes Presspubliki, wydawcy „Rzeczpospolitej”. Jego zdaniem wydawnictwa w czasach dynamicznego rozwoju rynku nie mogą sobie pozwolić na zaniedbanie tej sfery. Ostatnio oprócz G+J Polska stanowisko dyrektora artystycznego czy kreatywnego dla wszystkich swoich tytułów stworzyły też m.in. właśnie Presspublika i pion czasopism Agory SA. Inne wydawnictwa, np. Axel Springer Polska, do realizacji większych projektów zapraszają konsultantów z zagranicy. Dyrektorzy artystyczni coraz bardziej się usamodzielniają i często zajmują stanowiska prawie równorzędne z redaktorami naczelnymi czy dyrektorami marketingu, a w stopkach redakcyjnych figurują zaraz za wydawcą czy szefem wydawnictwa. Bogate portfolio Kim jest dyrektor artystyczny? Nie ma jednej definicji, w każdej redakcji funkcja ta oznacza coś zupełnie innego. W jednych wydawnictwach dyrektor artystyczny zajmuje się np. tylko projektowaniem makiet, a w innych jego obowiązki przypominają zadania głównego grafika. Określenie „dyrektor artystyczny” jest zresztą uważane za niezbyt szczęśliwe tłumaczenie angielskiego terminu: art director. Jacek Utko, dyrektor artystyczny „Pulsu Biznesu”, i Marek Knap, dyrektor artystyczny Presspubliki, wydawcy „Rzeczpospolitej”, czasem odbierają telefony od czytelników, którzy sądzą, że zajmują się oni muzyką lub ogólnie kulturą. Ich zdaniem dużo bardziej precyzyjne byłoby określenie ich np. mianem redaktora lub edytora wizualnego. Zwykle zajmują się jedynie okładką, doborem najważniejszych zdjęć i kontrolują, co robią ich podwładni. Wydawcy oczekują od nich nie codziennej obsługi artystycznej pisma, ale głównie kreatywności. - Dyrektor artystyczny nie piecze sam bułek, on myśli nad ich recepturą - mówi Maciej Kałkus, dyrektor artystyczny pionu czasopism Agory SA. Jaka jest różnica między rolą art directora i projektanta/konsultanta? - Projektant oddaje projekt, wdraża go, dyrektoruje przez dwa tygodnie i często odchodzi do nowego zadania. Dyrektor artystyczny realizuje zaś na ogół cudzy projekt. I to jest wyzwanie - dodaje Marek Zalejski, współwłaściciel Studia Q. Wyższe uczelnie artystyczne w Polsce nie kształcą grafików prasowych. Istnieją co prawda wydziały grafiki użytkowej, ale tam projektowaniu prasy nie poświęca się zbyt wiele czasu. Jakie przygotowanie mają zatem obejmujący stanowiska dyrektorów artystycznych? Część z nich pracowała wcześniej w pismach jako graficy czy projektanci layoutów. Czasem, tak jak Michał Piekarski z G+J Polska, uczyli się zawodu za granicą. Piekarski pierwszą swoją gazetę zaprojektował dla holenderskiej telewizji NOS. Są wśród nich także architekci, np. Jacek Utko, zdobywca nagrody World’s Best Designed w 25. edycji konkursu Society for News Design. - Jest też duża grupa samouków, szczególnie w gazetach regionalnych - mówi Utko. Ci najlepsi mają już bogate portfolio. Maciej Kałkus wykonał ok. 40 projektów. W Agorze przeprowadził m.in. zmiany graficzne w „Poradniku Domowym” i „Dziecku” oraz zaprojektował makietę „Auto+”, a wcześniej m.in. „Zwierciadło” i „Playboya”. Marek Knap, który został zatrudniony w Presspublice, aby zupełnie przebudować „Rzeczpospolitą”, wcześniej zaprojektował m.in. „Newsweek Polska” i „Maxima”. Michał Piekarski jest twórcą „Twojego Stylu” i „Gali Plus”. Zmieniał makiety „Gali”, „Pani” i „Urody”. Jacek Utko zaprojektował „Puls Biznesu”, a teraz jest konsultantem koncernu Bonnier Business w całej Europie i pracuje nad layoutami gazet m.in. w Austrii, Słowenii czy na Litwie. Marek Zalejski jest współzałożycielem Studia Q, które projektowało m.in. makiety „Rzeczpospolitej”, „Życia”, „Super Expressu”, „Expressu Wieczornego” i „Dziennika Zachodniego”, „Tele Magazynu” i „Super Tele”. Najbardziej chyba znani i cenieni w Polsce dyrektorzy artystyczni Elżbieta i Bogdan Żochowscy, pracujący w Edipresse Polska, zaprojektowali m.in. „Vivę!” i nowy „Przekrój”. Pożądane małżeństwo Trendy w projektowaniu prasy zmieniają się równie szybko, jak w modzie, a dyrektorzy artystyczni muszą być z nimi na bieżąco. Ich lekturą obowiązkową są zagraniczne dzienniki i magazyny, więc mają zarzucone nimi gabinety. Najlepiej zaprojektowane pisma to według nich amerykańskie magazyny. Od dobrego dyrektora artystycznego wydawca oczekuje, że będzie znał zasady konstruowania tekstu oraz jego treść. Nasi rozmówcy dodają, że jeżeli dyrektor artystyczny nie interesuje się choć trochę tematyką tytułu, w którym pracuje, to nie będzie dobry w tym, co robi. Nie mniej ważna od doświadczenia i warsztatu jest osobowość. Dyrektor artystyczny musi umieć współpracować z ludźmi, ale jednocześnie mieć siłę, by przebić się ze swymi pomysłami. - W każdej redakcji toczy się walka o władzę, czasem trzeba jednak pójść na kompromis, jeśli jest korzystny dla czytelnika - mówi Jacek Utko z „Pulsu Biznesu”. Jego zdaniem wydawca powinien pozwolić dyrektorowi artystycznemu na eksperymenty. Oczywiście w granicach rozsądku, ponieważ w redakcji nie tworzy się sztuki, ale komercyjny produkt, który musi się sprzedać. Jacek Utko uważa, że wygląd pisma wskazuje, jaki jest stopień niezależności jego dyrektora artystycznego. Z jego opinią powinno się liczyć kierownictwo redakcji, a także szef działu foto. Partnerami dyrektorów artystycznych powinni być zarówno redaktorzy naczelni, jak i wydawcy. - Art director i redaktor naczelny to pożądane małżeństwo - twierdzi Michał Piekarski. Nasi rozmówcy uważają jednak, że wciąż redaktorzy naczelni są w takim małżeństwie górą. - Nie znam sytuacji, by w momencie konfliktu między naczelnym a artystycznym wydawca wziął stronę tego drugiego - mówi Maciej Kałkus. Specjalizacja po polsku Na świecie w zawodzie dyrektora artystycznego nastąpiła głęboka specjalizacja. W koncernach wydawniczych powstają specjalistyczne zespoły, które przygotowują tylko projekty i nie zajmują się bieżącą obsługą makiety. Są też działy, które przewidują, jak gazety będą wyglądały za 20 lat, tzw. future development. W dużych amerykańskich gazetach istnieje też rozróżnienie między art i design directorem. Art director (często jest ich kilku) odpowiada tylko za swoją sekcję, design director (odpowiednik dyrektora kreatywnego w agencji reklamowej) czuwa zaś nad całością. Struktury działów graficznych są bardziej złożone, a dojście na ich szczyt zajmuje więcej czasu. - Dyrektorzy artystyczni, których spotkałem na Zachodzie, szczególnie dużych, liczących się tytułów, byli zaskoczeni niską średnią wieku dyrektorów artystycznych w Polsce. U nas dominuje pokolenie, które kończyło studia w latach 1990-1995 - mówi 36-letni Marek Knap. W podobnym wieku jest też Jacek Utko. W Polsce takiej specjalizacji jeszcze nie ma, nasz rynek jest za mały i za młody. Szefowie artystyczni nie przechodzą więc z dzienników do magazynów i odwrotnie. Dzienniki wbrew pozorom trudniej się projektuje i trudniej się w nich na co dzień pracuje. - W magazynach główną rolę odgrywają zdjęcia, a w dziennikach topografia i nawigacja - mówi Jacek Utko. Jego zdaniem czytelnik prasy codziennej jest bardziej konserwatywny i nastawiony na szybką informację, w związku z tym w dzienniku nie ma swobody eksperymentowania. Zatrudnieni w gazetach zazdroszczą kolegom z magazynów możliwości pracy z najlepszymi polskimi i światowymi fotografami. - Najważniejsze w mojej pracy są własne sesje fotograficzne - mówi Michał Piekarski, choć przyznaje też, że mógłby pracować w dzienniku, bo to ciekawe doświadczenie dla grafika. - Wybór między magazynem a dziennikiem to też kwestia temperamentu - mówi Marek Zalejski ze Studia Q. Jedni wolą pełną napięcia pracę w dzienniku, który żyje jeden dzień, drudzy wybierają formy wymagające dłuższego przygotowywania i przynajmniej teoretycznie pozwalające na spokojniejszą pracę, czyli magazyny. Marek Knap, który pracował i w magazynach, i w dziennikach, nie widzi jednak między nimi wielkiej różnicy. - To tylko kwestia organizacji. Zresztą dziś tygodniki opinii ścigają się z dziennikami - mówi. - Zmienia się jedynie pole działania dyrektora artystycznego: na przykład magazyny wymagają więcej pracy nad fotografią, w dziennikach niezwykle ważna jest infografika i nawigacja. Natomiast typografia, kolor, kompozycja muszą być wzorcowe i adekwatne w obu przypadkach. Na wyłączność - Dziesięć lat temu broniłem się przed pracą na etacie - mówi Michał Piekarski z G+ J Polska. Obecnie jest związany, ale tylko z jednym wydawcą. Podobnie zresztą jak większość osób z czołówki polskich dyrektorów artystycznych. Zmusiła ich do tego sytuacja ekonomiczna i sposób organizacji pracy w wydawnictwach. Codzienne planowanie w redakcji i bieżąca kontrola makiety sprawiają, że dyrektorzy artystyczni nie mogą pracować na odległość. Większość z nich uważa też, że nasz rynek jest za mały, by mogli funkcjonować jako freelancerzy. W Polsce nie wytworzył się zwyczaj ogłaszania przez wydawców przetargów na makietę. Wyjątkiem jest Edipresse Polska, które wybierało w ten sposób makietę „Przekroju”. Praca na etacie daje bezpieczeństwo ekonomiczne. Często jednak wiąże się z zakazem współpracy z innymi firmami wydawniczymi. - Związanie się z Agorą oznaczało dla mnie zrezygnowanie z projektów, które robiłem jako freelancer - mówi Maciej Kałkus. Zwraca jednak uwagę, że w kontrakcie ma zagwarantowane, iż w wypadku zwolnienia otrzyma wynagrodzenie za sześć miesięcy. Jacek Utko może pracować dla innych wydawców pod warunkiem, że nie są oni konkurencją dla „Pulsu Biznesu”. - Dla mojego wydawcy to korzystne, ponieważ robiąc inne projekty, cały czas się rozwijam - mówi. Przyznaje jednak, że niezbyt często podejmuje się wykonania zewnętrznych prac, ponieważ brakuje mu na to czasu. W tym roku przeprowadził redesign czterech gazet Bonniera w Europie. Jeśli wydawca chce mieć dyrektora artystycznego na wyłączność, musi mu zaoferować odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Nasi rozmówcy o szczegółach nie chcą mówić, choć przyznają, że na zarobki nie mogą narzekać. - Wciąż jest to jednak nieporównanie mniej niż na Zachodzie, gdzie za projekt makiety dostaje się 100 tysięcy dolarów - mówi Jacek Utko. W Polsce wybitni zarabiają tyle, co najlepiej opłacani redaktorzy naczelni lub ich zastępcy, czyli nie mniej niż kilkanaście tysięcy złotych. Anna Nalewajk

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.