Wydanie: PRESS 05/2014
Naturalny bieg rzeczy
Z Jerzym Dzięgielewskim, dyrektorem programowym MTV Polska, rozmawia Maciej Kozielski
Pana poprzednicy nie odważyli się na realizację polskiej wersji „Jersey Shore”. Pan musiał zrobić „Warsaw Shore”.
Nie będę ukrywał, że przyszedł moment, gdy mój szef powiedział: „I want a hit show”. Potrzebowaliśmy formatu, który spowoduje, że więcej osób zacznie zaglądać na nasz kanał. Żeby znowu było głośno o MTV. Polska jest dopiero czwartym krajem, w którym realizowana jest wersja „Jersey Shore”.
Mówi się o końcu ery MTV. Kontrowersja to Wasz sposób zwrócenia na siebie uwagi?
Kontrowersja towarzyszy programom MTV i od początku im pomaga. Wystarczy wspomnieć „The Osbournes”, „Jackass” czy „Beavis and Butthead”. Gdy zaczyna jej brakować, wtedy MTV odchodzi od jednego z fundamentalnych elementów swojej tożsamości. Dwa lata temu pokazywaliśmy serial „Underemployed”, skądinąd całkiem dobry. Odzwierciedlał współczesne życie młodych. Zrobiliśmy fokusy – nie tylko w Polsce. Padł główny zarzut: „Ten serial za bardzo przypomina moje życie”.
Nie tego oczekujemy od telewizji?
Nie, tym bardziej od MTV. To musi być „amazing”. Dobrze, jeśli bohater jest w moim wieku, ale musi przeżywać niesamowite rzeczy, dla mnie inspirujące. Zrozumiałem to, kiedy miałem 18 lat, oglądając MTV Video Music Awards. Widziałem, jak na scenę wychodzą New Kids on the Block i myślałem, jakie mają świetne kurtki, flyersy. Miałem coś takiego w głowie: „Wspaniale byłoby być częścią tego świata”. Tak działa mózg nastolatka: widzisz coś niesamowitego i chcesz być tego częścią.
Ale okazuje się, że to nie tylko format dla nastolatków. Najwierniejszą grupą oglądającą „Warsaw Shore – Ekipa z Warszawy”, są kobiety w wieku 25–34 lat.
Maciej Kozielski
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter