Wydanie: PRESS 01-02/2014
Nasi odbiorcy są na Majdanie
Z ukraińskim publicystą Witalijem Portnikowem rozmawia Mariusz Kowalczyk
Jak się Pan czuł, przemawiając podczas demonstracji w Kijowie na Majdanie jak polityk?
Wystąpiłem na demonstracji na placu Europejskim, bo w swoich programach w radiu i telewizji zawsze opowiadałem się za integracją Ukrainy z Unią Europejską. Chciałem, by ludzie wiedzieli, że popieram ich dążenie do stania się częścią europejskiej rodziny. Byłoby nie w porządku, gdybym przez lata jako dziennikarz przekonywał ludzi, że powinni bronić swojego europejskiego wyboru – a kiedy oni zaczęli czynnie to robić, zostawiłbym ich. Dlatego uważam, że moje wystąpienie nie miało politycznego charakteru. Poza tym to, co się dzieje teraz na Ukrainie, nie jest wbrew pozorom tak silnie związane z polityką jak pomarańczowa rewolucja w 2004 roku. Wtedy protesty spowodowane były wyborami prezydenckimi: ludzie demonstrowali, broniąc swoich głosów, które wrzucili do urn. Teraz sytuacja jest inna: ludzie sami się zorganizowali. To nie politycy inspirowali te protesty.
Lecz to podobno dziennikarz Mustafa Najem pierwszy zmobilizował na Facebooku ludzi do demonstrowania na Majdanie, gdy ukraińskie władze oświadczyły, że nie podpiszą umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
To mitologia, która zawsze się tworzy przy okazji podobnych wydarzeń. Pierwsi na Majdan wyszli przedstawiciele organizacji społecznych. Potem pojawiły się na Facebooku posty blogerów wzywające do wyjścia na ulice. Mustafa Najem był jednym z tych, którzy taki post opublikowali. Wykorzystał to, że jest popularnym dziennikarzem, by potem przedstawiać się jako organizator protestu. Ale on nim nie był. Był jednym z kilkudziesięciu innych, którzy to zrobili. Opublikował swój post, gdy ludzie już zbierali się w centrum Kijowa.
Funkcją dziennikarzy jest analizowanie i opisywanie wydarzeń, a nie inicjowanie ich.
Powtarzam: to mit, że dziennikarze wyprowadzili ludzi na Majdan. Dziennikarz Mustafa Najem stał się tylko symbolem rozpoczęcia manifestacji. Między innymi dlatego, że jest rozpoznawalny. Z pochodzenia jest Pasztunem. Od dawna symbolizuje u nas tolerancję ukraińskiego społeczeństwa; tego, że na Ukrainie każdy może osiągnąć takie sukcesy i popularność jak on, bez względu na narodowość. Lecz jego rola w organizowaniu protestów była minimalna. Zresztą od początku protestów Mustafa zajmował się robotą dziennikarską. Nawet oświadczył, że rezygnuje z angażowania się w protesty, bo musi się zająć relacjonowaniem wydarzeń.
Mariusz Kowalczyk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter