Wydanie: PRESS 11/2003
Fakty o „Fakcie”
Nowy dziennik nie zdążył się już załapać na tegoroczne budżety reklamowe.Walka o pieniądze dopiero się zacznie.
Na ścianie w newsroomie "Faktu" wisi już prawie połowa gotowych stron piątkowego wydania. Jednej z kolumn długo przygląda się niemiecki konsultant, który przyjeżdża tu z "Bilda". Zwraca się do Tomasza Kontka, zastępcy redaktora naczelnego: w materiale o Romanie Giertychu, który opowiada, że ponownie zostanie ojcem, brakuje zdjęcia z Sejmu. Same fotografie posła z córką nie wystarczą - to jest kolumna polityczna. Redakcja podmienia stronę.
Niemieckich i austriackich konsultantów w "Fakcie" jest kilku. Przyjeżdżają przede wszystkim specjaliści od layoutu: zastępca dyrektora artystycznego "Bild am Sonntag" czy szef fotoedytorów. Mają swój pokój obok gabinetu redaktora naczelnego Grzegorza Jankowskiego. Gdy projekt był przygotowywany, w Polsce spędzali dwa, trzy dni w tygodniu. Po ukazaniu się "Faktu" ich wizyty są dłuższe, choć z czasem mają przyjeżdżać rzadziej. Polacy mówią o nich: "Nasi niemieccy przyjaciele". Wyróżniają się w redakcji "Faktu": są eleganccy, w dobrych garniturach, modnych butach. Towarzyszy im tłumaczka, która czyta artykuły i opowiada ich treść. W newsroomie "Faktu" nieustannie słychać mieszankę języków polskiego, angielskiego i niemieckiego.
Anna Nalewajk
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter