Wydanie: PRESS 06/2012
Mózg jak dyktafon
Rządy przemijają, a to, co pozostawia po sobie reporter czy pisarz, żyje nadal – mówi chiński pisarz Liao Yiwu
Mówi Pan o sobie „pisarz”, „poeta”, a tymczasem „Prowadzący umarłych” to po prostu wywiady, czyli robota dziennikarska.
Jestem niczym dyktafon, który nagrywa ludzkie historie. Kimś, kto zapamiętuje i spisuje wszystko, co mu się opowiada. Taką pracę sobie wybrałem. Spisywanie rozmów z ludźmi w postaci wywiadów zaczęło się wtedy, gdy zostałem osadzony w więzieniu. Stwierdziłem, że siedzenie tam i nicnierobienie będzie stratą czasu i życia; stagnacją, na którą żaden pisarz nie może sobie pozwolić. Więc zacząłem słuchać ludzi wokół mnie.
Kiedy rok temu białoruskie władze uwięziły tamtejszego dziennikarza Andrzeja Poczobuta, pomyślał tak samo: „W więzieniu też mogę pracować”.
Szkoda marnować czas. Jedno z muzeów w Berlinie chce wystawić moje rękopisy, które powstały w więzieniu. Kiedy je zobaczyli, byli zaskoczeni, jak wiele słów można zmieścić na kartce papieru. Bo zapisałem jedynie ponad 200 stron, a zmieściłem na nich całą historię mojego czteroletniego pobytu w więzieniu.
To Pan mógł robić notatki w więzieniu? Słyszałam, że wiele z tych rozmów spisał Pan z pamięci.
W Chinach są różne rodzaje więzień. Na początku zostałem osadzony w bardzo rygorystycznym, do którego trafiali mordercy, przestępcy i tam faktycznie nie mogłem nic pisać. Wtedy tylko słuchałem i zapamiętywałem. Ale po ogłoszeniu wyroku zostałem przeniesiony do innego więzienia, w którym był mniejszy rygor. Tam było też więcej ludzi i więcej miejsca, więc łatwiej mi było robić notatki, pozostając niezauważony.
Współwięźniowie sami zaczęli opowiadać swoje historie?
To zależy. Na przykład historia chłopskiego cesarza, czyli chłopa, który obwołał się imperatorem, a rodzinne miasto ogłosił niepodległym królestwem, była znana wszystkim, on sam opowiadał ją non stop. Wszyscy w więzieniu wysłuchali tego kilkadziesiąt razy. Chciał, by pamiętano, kim jest i co mu się przydarzyło. Dlatego ją spisałem.
Rozmawiała Renata Gluza
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter