Wydanie: PRESS 06/2012
Pieśń e-przyszłości
Wydawcy polskich e-magazynów za cel stawiają sobie rentowność tytułów. By ją przyspieszyć, niektórzy planują przejście do papieru
Wprawdzie polskich e-magazynów przybywa, lecz reklam w nich wciąż jak na lekarstwo. W tytułach, które liczą ok. 100 stron, reklam naliczymy najwyżej kilka. I to mimo że ich ceny są o wiele niższe niż w prasie drukowanej. – Reklamodawcom przeszkadza po pierwsze, brak badań dotyczących e-magazynów, po drugie, niemożność generowania zasięgu – wyjaśnia Michał Łubisz, dyrektor sprzedaży w agencji Support Media, która obsługuje m.in. takie magazyny jak „Filmradar” czy „Literadar”. – Wśród klientów panuje moda na kupowanie zasięgów, które muszą być odpowiednio udokumentowane. Chociaż coraz bardziej podoba się im taka forma publikacji ich reklamy, lokowana gdzieś między Internetem a prasą drukowaną, nadal nie są skorzy ryzykować i wydawać w ten sposób dużych pieniędzy na kampanie – dodaje Łubisz. Przestrzega, że rynek pism elektronicznych jeszcze w Polsce na dobre nie powstał i jest za wcześnie na to, by duzi wydawcy mogli całkowicie oprzeć swój model biznesowy na e-wydaniach.
Jednak wydawcy e-magazynów przypominają, że akurat w przypadku tych pism czytelnictwo jest udokumentowane lepiej niż prasy drukowanej, bo można dokładnie stwierdzić, kto czyta dany e-tytuł, a w przypadku niektórych platform podać nawet, które strony były czytane najczęściej. – Rzeczywiście, zasięg to dla reklamodawców największa bariera – mówi Igor Dzierżanowski robiący bezpłatny biznesowy magazyn „Proseed”. – Rozmawialiśmy o tym z kilkoma domami mediowymi. Problem jednak w tym, że nasza grupa docelowa, a więc prezesi i menedżerowie wysokiego szczebla, w ogóle wymyka się tradycyjnym badaniom – wyjaśnia.
Jacek Przybylski
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter