Temat: prasa

Dział: PRASA

Dodano: Listopad 11, 2024

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Media życzyły dobrze Kamali Harris i wraz z nią te wybory przegrały

Polskie media relacjonowały kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych w sposób jednowymiarowy (fot. Cristobal Herrera-Ulashkevich/PAP)

Kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych polskie media relacjonowały stronniczo i nie wywiązały się z elementarnego obowiązku informowania o faktach. Dostaliśmy obraz tworzony według wzoru: dobra – Harris, zły – Trump.

Jeszcze we wtorek główne polskie telewizje w serwisach informacyjnych zachwalały kampanię wyborczą Kamali Harris i przypominały wszystkie wpadki Donalda Trumpa. Z kolei Onet.pl na głównej stronie informował o strachu w obozie Republikanów z powodu ostatnich sondaży, a Fakt.pl donosił o sensacji w stanie Iowa, gdzie jakoby Harris miał mieć szansę na wygraną. "To tak jakby PO wygrała na Podlasiu" – tłumaczyła czytelnikom redakcja.

"Wszystko była zabarwione emocjonalnie"

Niektóre media tak bardzo uwierzyły, że spełni się ich wiara w przegraną Trumpa, że nawet jeszcze wczoraj przed południem nie mogły się pogodzić z faktami. Choć już świat wiedział, kto wygrał, to w Wyborcza.pl wciąż czekali. „Wszyscy czekamy na najważniejszą informację: kto wygrał wybory w Stanach Zjednoczonych?” – pisał Jan Latała, redaktor zarządzający serwisów lokalnych Wyborcza.pl.

Czytaj też: Dobra zła passa. Porażka demokratów zaczęła się od fatalnej debaty Bidena

– Relacje w polskich mediach z kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych miały przeważnie charakter blogów, również w tytułach opiniotwórczych – ocenia dr Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego.

– Informacje dotyczące kandydatów prezentowano wybiórczo i bez konfrontacji z drugą stroną sporu politycznego. Wszystko była zabarwione emocjonalnie. Dziennikarze i komentatorzy nie ukrywali swoich sympatii politycznych. Np. podczas wieczoru wyborczego w TVN 24 Arleta Zalewska z entuzjazmem opisywała organizację pracy i przekazy medialne sztabu Demokratów. Ale ani wtedy, ani w innych relacjach nie można było dowiedzieć się, jakie Kamala Harris ma koncepcje rozwiązania najważniejszych dla Stanów Zjednoczonych i świata problemów: migracji, niebezpieczeństw związanych z rozwojem sztucznej inteligencji czy zakończenia wojen w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie – dodaje.

Trump był ośmieszany

Komentator "Polityki" Wiesław Władyka zaznacza, że w jakościowych polskich mediach zabrakło namysłu nad tym, co faktycznie mówi Donald Trump. – Był brany w nawias, ośmieszany – mówi Wiesław Władyka.

Czytaj też: "Ta wojna się nie skończy". Rozmowa ze Zbigniewem Parafianowiczem, dziennikarzem "DGP"

– Tymczasem przekaz jego kampanii był w pełni racjonalny i przemyślany. Oparł ją na dwóch fundamentalnych hasłach. Na bezpieczeństwie, np. ochronie swojego kraju przed nielegalną emigracją oraz na gospodarce, która pod jego rządami ma dać wyższy poziom życia statystycznym obywatelom. Natomiast Kamala Harris prezentowała się jako kontynuatorka Joe Bidena. Akcentowała aspekty równouprawnienia kobiet, prawa do aborcji, ale z badań opinii społecznej wynika, że dla Amerykanów to sprawy zupełnie drugorzędne – dodaje.

Władyka przyznaje, że swoimi komentarzami też wpisał się w jednowymiarowy obraz kampanii stworzony według wzoru: dobra – Harris, zły – Trump. – Nie napisałem nic na ten temat, ale udzielałem komentarzy w tym duchu. Zabrakło namysłu, chłodnej analizy. Zabrakło go również w mediach prawicowych, które gloryfikowały Trumpa i pisały bzdury o rzekomym zaprzedaniu się Donalda Tuska Demokratom. Naturalnie, porównywanie się z tytułami o takim poziomie, jak "Gazeta Polska" czy Niezależna.pl niczego nie usprawiedliwia – dodaje publicysta.

"Fakty były mieszane z opiniami"

Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego w „Rzeczpospolitej”, też zauważa, że teksty opisujące kampanię wyborczą w Stanach Zjednoczonych zaczynały się z reguły od komentarzy. 

Czytaj też: Prasa branżowa wydawana jest głównie w druku i głównie dla mężczyzn. Raport PBC

– Nie można było z nich wyłuskać czystej informacji, fakty były mieszane z opiniami i komentarzami. Moją uwagę zwróciły liczne programy prezentujące Kamalę Harris w sposób charakterystyczny dla pism kobiecych. Dowiadywaliśmy się dużo o jej życiu rodzinnym, o tym, jak się ubiera. Nie było nic o jej programie i sposobach dotarcia do wyborców – mówi Haszczyński.

Ale sobie też ma coś do zarzucenia. – Tak jak wielu innych byłem wystraszony pomysłem Jamesa Vance'a, kandydata na wiceprezydenta, na zakończenie wojny w Ukrainie, który w praktyce oznaczał porażkę tego kraju. Jednak po wywiadzie z Kurtem Volkerem, specjalnym wysłannikiem Ameryki na Ukrainę za pierwszej kadencji Trumpa, jestem trochę spokojniejszy. Uświadomiłem sobie, że język i hasła formułowane na potrzeby kampanii wyborczej nie przekładają się na działanie polityka już po objęciu przez niego urzędu. Donald Tramp podejmuje decyzje samodzielnie, ale słucha doradców, którzy najpewniej nie będą proponowali mu rozwiązań korzystnych dla Rosji – pointuje Jerzy Haszczyński.

Czytaj też: Andrzej Skworz: Ulegli. Giganci od mediów społecznościowych robią wszystko, by nie płacić

(JF, 11.11.2024)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.