Musk chce większej swobody na Twitterze. Sceptyczne podejście organizacji broniących praw człowieka
Elon Musk zapowiada, że chce zdwoić wysiłki na rzecz wolności słowa po przejęciu Twittera (screen: Youtube.com/TED)
Elon Musk, tuż po ogłoszeniu przejęcia Twittera, zapowiada wprowadzenie większej swobody wypowiedzi na platformie. Według większości ekspertów może to niebezpiecznie wpływać na wzrost negatywnych zachowań w sieci.
Miliarder opublikował wpis, w którym zapowiada, że chce zdwoić wysiłki na rzecz wolności słowa i niczym nieskrępowanych wypowiedzi.
Musk: "Twitter cyfrowym placem miejskim"
"Wolność słowa jest podstawą funkcjonującej demokracji, a Twitter jest cyfrowym placem miejskim, na którym debatuje się o sprawach kluczowych dla przyszłości ludzkości" - stwierdził Musk w poście na Twitterze. - "Chcę, aby Twitter był lepszy niż kiedykolwiek, wzbogacając produkt o nowe funkcje, udostępniając algorytmy jako open source w celu zwiększenia zaufania, walcząc ze spamującymi botami i uwierzytelniając wszystkich użytkowników (...)".
Czytaj też: Elon Musk o przejęciu Twittera. Żartuje z Coca-Coli, McDonalda i zapowiada zmiany
Pozytywnie odebrali tę wiadomość wolnościowcy, którzy uważają, że platforma ogranicza wolności użytkowników. Wśród nich znalazł się m.in. publicysta Łukasz Warzecha.
🚀💫♥️ Yesss!!! ♥️💫🚀 pic.twitter.com/0T9HzUHuh6
— Elon Musk (@elonmusk) April 25, 2022
- To, co w ostatnim czasie Musk deklaruje w kontekście Twittera, daje pewną nadzieję, że po tym zakupie Twitter zacznie być bardziej wolną przestrzenią. Szczególnie w stosunku do takich działań, jak blokowanie użytkowników. Tu warto wspomnieć flagowy przykład zablokowania Donalda Trumpa - tłumaczy publicysta Łukasz Warzecha. - Musk wielokrotnie negatywnie wyrażał się na temat polityki blokowania i filtrowania treści na Twitterze. Mam nadzieję, że te plany i zapowiedzi zrealizuje, bo przestrzeń wolności słowa w mediach społecznościowych bardzo się zawęża.
Pełnej anarchii na Twitterze nie będzie
Zdaniem Wojciech Kardysia, eksperta komunikacji internetowej, zapowiedzi Muska mogą nie być zbieżne z tym, czego oczekują wolnościowcy. - Twitter, jak każda platforma społecznościowa, ma swój regulamin, który obowiązuje wszystkich użytkowników. Także regulacje prawne sprawiają, że pełnej anarchii na portalu nigdy nie będzie - zaznacza Kardyś. - Dodatkowo Musk ogłosił, że będzie walczył z anonimowością, czyli wszyscy, którzy ukrywają swoją tożsamość, będą musieli ją uwierzytelnić i działać na platformie pod swoim nazwiskiem. Takie deklaracje sugerują, że wolność słowa na Twitterze w wykonaniu Muska może nie być taka, jak sobie wyobrażają.
Czytaj też: Elon Musk ostatecznie przejmuje Twittera za prawie 44 mld dol.
Sceptycznie wobec zapowiedzi zareagowały organizacje broniące praw człowieka. Deborah Brown, badaczka praw cyfrowych i rzeczniczka Human Rights Watch zaznaczyła, że taka wolność słowa może doprowadzić do rozpowszechniania mowy nienawiści czy dezinformacji.
"Bez względu na to, kto jest właścicielem Twittera, firma ma obowiązki w zakresie obrony praw człowieka. Zmiany w zabezpieczeniach, opcjach i algorytmach, duże i małe, mogą mieć nieproporcjonalne i ogólnie niszczycielskie skutki, wraz z przemocą offline" - przekazała w e-mailu Deborah Brown. - „Wolność słowa nie powinna być absolutną wartością, dlatego Twitter musi wkładać pieniądze w wysiłki, aby chronić swoich najsłabszych klientów" – dodała.
"Ostatnią rzeczą, jakiej pragniemy jest Twitter, który świadomie przymyka oko na agresywną i obraźliwą mowę w stosunku do klientów. Zwłaszcza tych najbardziej narażonych, w tym kobiet, osób niebinarnych i innych" - stwierdził Michael Kleinman, dyrektor know-how i praw człowieka w Amnesty Worldwide USA.
"Twitter będzie musiał się dostosować"
- Zawsze, kiedy ktoś przejmuje jednoosobową kontrolę nad jednym z kluczowych dzisiaj narzędzi wywierania wpływu na debatę publiczną, zapala nam się czerwona lampka. Zwłaszcza jeśli jest to multimilioner z określoną agendą biznesową, znany z blokowania swoich krytyków w mediach społecznościowych. Dlatego tak ważne jest, żeby użytkownicy wielkich platform, które zdominowały dziś rynek i tym samym przepływ informacji w sieci, podlegały pewnym regułom i np. nie mogły w pełni arbitralnie usuwać treści publikowanych przez użytkowników. Niezależnie od tego, kto jest ich właścicielem, jakie ma osobiste poglądy itd. - tłumaczy Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon.
Czytaj też: Komisja Europejska grozi i nakłada większą odpowiedzialność na firmy Big Tech
Ekspertka zaznacza, że w takich sytuacjach buforem może być Akt o usługach cyfrowych (Digital Service Act - DSA), który wprowadzi niebawem szereg gwarancji chroniących prawa użytkowników wszystkich platform świadczących usługi w Unii Europejskiej.
- Także Twitter będzie musiał do nich się dostosować. Bez względu na to, w czyich znajdzie się rękach. Można oczywiście dyskutować o tym, na ile rozwiązania zawarte w nowej regulacji są wystarczające, żeby skutecznie chronić nasze prawa, ale co do zasady uważam, że demokratycznie uchwalone zasady są dużo pewniejsze i korzystniejsze z punktu widzenia wolności niż bycie „na łasce” tych, których stać, żeby kupić sobie własne kanały komunikacji - zaznacza Głowacka.
Niskie zyski Twittera
Aktualnie większość przychodów Twittera pochodzi z reklam. W czwartym kwartale 2021 roku reklamy stanowiły ok. 90 proc. całkowitego przychodu firmy, reszta to umowy licencyjne na dane oraz subskrypcje bezpośrednie dla konsumentów. Musk kilka tygodni temu zapowiedział, że jeśli przejmie Twitter, zrezygnuje z reklam na rzecz subskrypcji, które będzie można kupić za Dogecoina, czyli kryptowalutę, w którą zainwestował właściciel Tesli.
Czytaj też: Wartość Tesli spadła o 126 mld dol. Reakcja na przejęcie Twittera przez Muska
- Zyski Twittera są bardzo niskie w stosunku do tego, jakie zasięgi generuje. Elon Musk, jako biznesmen z krwi i kości, będzie chciał zarabiać na platformie. Wprowadzenie opłaty za korzystanie z Twittera może ograniczyć jej dostępność - zaznacza Kardyś.
Przeciwnicy przejęcia Twittera przez Muska pytają, czy nowe zasady oznaczają powrót do serwisu wszystkich kontrowersyjnych postaci. Takich jak Donald Trump, którego konto zostało trwale usunięte w ubiegłym roku.
Elon Musk ma zapłacić za przejęcie Twittera ok. 44 mld dol. Jednak na razie nie ma pewności, czy transakcja dojdzie do skutku. Może na nią nie zgodzić się regulator.
(BAE, MAC, 29.04.2022)