„Shitshow! Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje”
Charlie LeDuff
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2019
Podtytuł książki właściwie streszcza to, co autor w niej udowadnia: amerykański sen dla zwykłych obywateli dawno się skończył, lecz media w imię oglądalności (klikalności, czytelnictwa) wolą grać na emocjach i umacniać stereotypy. Niektórym dziennikarzom książka LeDuffa się nie spodoba – nie kryje on niechęci do dziennikarstwa płytkiego, pod publiczkę, do kolegów bardziej dbających o swój makijaż niż o prawdę.
W przeciwieństwie do największych amerykańskich mediów Charlie LeDuff przed ostatnimi wyborami prezydenckimi w USA odrobił pracę domową. W latach 2014–2016 jeździł po Stanach, robiąc dla telewizji Fox materiały pokazujące Amerykę „od bebechów”, zwykłych ludzi i ich codzienne zmagania na tle sypiącego się kraju. W Williston w Dakocie Północnej spotyka robotników, którzy nadaremnie uwierzyli, że dzięki pracy na tamtejszych polach naftowych odbiją się od dna. Na granicy z Teksasem obserwuje, jak po rzece Rio Grande śmigają łodzie przemytników. Jedzie do Meksyku, gdzie znajduje przeniesione tam amerykańskie fabryki. Na przykładzie konkretnych obywateli opisuje, jak polityka swobodnego przepływu kapitału i ludzi spowodowała, że Amerykanie tracili pracę i domy.
LeDuff kilka razy był w mieście Ferguson, gdzie po zastrzeleniu czarnoskórego Michaela Browna napięcie rosło, aż w końcu miasto stanęło w ogniu. O spotkanych tam kolegach z innych mediów nie pisze inaczej niż „strupieszały fotoreporter wojenny” czy „dupek ze stacji ogólnokrajowej”, obserwując, jak kręcą z parkingu przed motelem „za bardzo posrani, żeby wyjść na ulicę”. LeDuff nie może się nadziwić, w jakiej farsie biorą udział politycy i media. Jak produkują shitshow dla Amerykanów, kreśląc wizję kraju, który już nie istnieje.
Czy aby tych samych błędów nie popełniają polscy dziennikarze?
(RG, 04.10.2019)