Wydanie: PRESS 06/2010
Marki na scenie
Najważniejsze to wybrać festiwal odpowiadający wizerunkowym celom sponsora, a potem znaleźć niestandardowy sposób zaistnienia
Był rok 1985, kiedy kompozytor Jan A.P. Kaczmarek zatrudnił Michała Merczyńskiego przy produkcji widowiska koncertowego do płyty „Czekając na kometę Halleya”. Miał m.in. zapewnić 150 monitorów i telewizorów do pokazu filmu wideo. – Pojechałem do dyrekcji gdańskiego Unimoru i poprosiłem o bezpłatne użyczenie monitorów i telewizorów. Spojrzeli na mnie jak na wariata. Mówili, że żadna reklama nie jest im potrzebna, bo i tak nie nadążają z produkcją – wspomina Merczyński. – Jednak udało mi się zarazić kierownictwo Unimoru moją pasją i na dwa dni przed premierą przyjechał z Gdańska transport ze 150 telewizorami prosto z fabryki. Nie podpisywaliśmy umowy, kontraktów, załączników, faktur – dodaje.
Tę anegdotę Michał Merczyński, dziś dyrektor poznańskiego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta, przytacza jako jeden z pierwszych przykładów sponsoringu w kulturze. Dzisiaj sponsorowanie wydarzeń kulturalnych, zwłaszcza cyklicznych, jest jednym z częściej stosowanych narzędzi budowania wizerunku i relacji z klientami. Nie znaczy to jednak, że łatwym w użyciu, i to zarówno dla sponsorów, jak i dla organizatorów imprez.
Agnieszka Olbrot
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter