Wydanie: PRESS 06/2010
Copy and print
Wielkie formaty, małe nakłady – wszystko jest możliwe. Dla drukarni kończy się najtrudniejszy okres, a druk cyfrowy przejmuje coraz większy udział w rynku
Po tak trudnym roku dla wielu zakładów nawet wyjście na zero jest sukcesem – mówi Paweł Grot, szef marketingu G&G Studio, wielkoformatowej drukarni cyfrowej z Warszawy.
Część drukarni poddano restrukturyzacji, niektóre upadły, inne starały się przetrwać kryzys, szukając nowych rynków i rozwiązań biznesowych. Pierwszy kwartał br. dał zastrzyk optymizmu, choć do pełnego obłożenia maszyn poligraficznych jeszcze daleko.
Oczekiwania klientów w ub.r. spowodowały, że drukarnie musiały niezwykle elastycznie podchodzić do zleceń. Tendencje można określić następująco: szybko, mało, tanio, możliwie dobrej jakości. Po okresie wzrostu gospodarczego poligrafia weszła w kryzys z nowoczesnymi maszynami o wysokiej wydajności. To pogłębiło różnicę między potencjałem a wielkością zamówień.
– Powszechnie wiadomo, że w kryzysie oszczędza się najpierw na reklamie i ten trend dotyczył całej branży. Dlatego w ubiegłym roku zamówień z branży reklamowej było mniej, w mniejszych nakładach, a firmy poszukiwały oszczędności, na przykład przez zamawianie mniejszych formatów prac lub rezygnując z dodatkowych uszlachetnień druku. Sytuacja powoli się normuje, ale budżety reklamowe tnie się znacznie szybciej, niż odbudowuje – mówi Zbigniew Mikołajczyk, dyrektor Drukarni Skarbowej z Warszawy. Ten wyodrębniony ze struktur Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych zakład poligrafii offsetowej wykonuje druki reklamowe i użytkowe na wielkoformatowych maszynach do formatu B1 włącznie.
Skutki tak wielkiej różnicy między popytem a podażą w poligrafii można było zauważyć na rynku w postaci ostrej konkurencji, obniżania cen usług druku oraz ograniczenia zapasów, m.in. papieru w drukarniach.
Danuta Hernik, Dziennikarze.net
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter