Wydanie: PRESS 06/2010
Prawo newsa
Z Agnieszką Milczarz,reporterką Wydarzeń” Polsatu, rozmawia Małgorzata Wyszyńska
Płakała Pani, robiąc materiały o tragedii w Smoleńsku?
Płakałam, ale nie na antenie.
W takich sytuacjach dziennikarz powinien powściągnąć swoje emocje. Jesteśmy od relacjonowania rzeczywistości, od patrzenia politykom na ręce i od przekazywania emocji – ale nie swoich. Popłakać można sobie w domu.
A po śmierci Jana Pawła II jak było? Relacjonowała Pani to wydarzenie jako korespondentka RMF FM w Rzymie.
Też płakałam, ale też nie na antenie. Na prawdziwy wybuch emocji pozwoliłam sobie dopiero po tygodniu pracy, już po pogrzebie papieża. Wysiadając z taksówki, upadłam, bo ze zmęczenia zaplątałam się we własne nogi. Dostałam wolny dzień i poszłam na plac Świętego Piotra. Dopiero wtedy naprawdę do mnie dotarło, co się stało.
Z tym że nie porównywałabym obu tych zdarzeń. Do śmierci papieża mogliśmy się przygotować, wiadomo było, że wkrótce nastąpi. Katastrofa w Smoleńsku była szokiem. Jestem w stanie usprawiedliwić pierwsze emocjonalne reakcje dziennikarzy tuż po tragedii, bo oni tych polityków znali osobiście. Nie rozumiem jednak pokazywania załzawionych oczu następnego dnia i później. Można obniżyć głos i zwolnić tempo relacji, ale emocje trzeba wyłączyć. Mimo to uważam, że większość stacji telewizyjnych przekazywała przede wszystkim istotne informacje.
Od kilku dziennikarzy usłyszałam ostatnio: w żałobie odkryłem Polsat News. Mieliście takie sygnały?
Tak. Słyszeliśmy komentarze, że podczas żałoby skupiliśmy się przede wszystkim na informowaniu, a nie tylko na przekazywaniu emocji. Sądzę, że w swoich materiałach Polsat News wyprzedzał konkurencję. To nasz korespondent w Rosji Wiktor Bater jako pierwszy podał informację o katastrofie prezydenckiego tupolewa. Byliśmy wszędzie, aby widz czuł, że ma pełny obraz tego, co się dzieje. Skupiliśmy się na informowaniu. Ludzie mają prawo wiedzieć, gdzie popełniono błąd, co się dzieje na miejscu tragedii, jak do niej doszło. Zapraszanie gości do studia miało sens o tyle, o ile byli ekspertami, bo dziennikarz nie może się przecież znać na wszystkim.
Małgorzata Wyszyńska
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter