Wydanie: PRESS 03/2005

Ranking

Zaczynam od „Gazety Wyborczej”. Najchętniej czytam w „GW” przepisy kulinarne (co czwartek). Próbuję grać w loterię „Gazety”, ale jeszcze nie udało mi się nic wygrać. Chętnie wyciągam też z „Wyborczej” płyty: niedawno z Krawczykiem (dałem ciotce). Ciekawe są też programy komputerowe (zawsze mogą się przydać) i atlasy, choć tych ostatnich nie zdążyłem skompletować. Można jeszcze w „GW” upolować słownik i mapę narciarską. Można płytę z gramatyką angielską i kursem ekonomii. Interesujący był „Śpiewnik Polaka” (moim zdaniem niekompletny) i rozkład jazdy pociągów. Do wyboru, do koloru, czyli jak spece od promocji wyciągają sprzedaż opiniotwórczej, poważnej gazety. Ale podoba mi się również ambicja zespołu „GW”, by równać poziomem tekstów do „Faktu”. I to na wielu polach: w tym informacyjnym i opiniotwórczym. Brawa za próbę przełamania schematu w „Gazecie”, która zdefiniowała „Fakt” jako swego głównego konkurenta. Później czytam „Rzeczpospolitą”. Bylejaka. Nijaka. Nieciekawa. A sięgam po nią tylko dla Macieja Rybińskiego i dla pochowanych głęboko drobnych informacji. Sobotni „Plus Minus” trzy dystanse za „Gazetą Świąteczną”, nie mówiąc już o faktowej „Europie”. Coraz mniej w nim dobrych autorów. Poza tym „Rzepy” chyba nikt nie redaguje. Dziwaczna hierarchia tematów. Mam wrażenie, że ustala ją grafik, który łamie strony - tak jak mu się widzi. Teksty są często po prostu niezrozumiałe. Co autorzy chcieli nam przekazać? Tylko oni wiedzą. Bo tylko oni je czytali. Do tego ta ostatnio nieznośna maniera dziennikarzy „Rz” (karykatura dawnej „GW”), którzy chcą decydować, kto jest mądry, a kto głupi, kto jest dobrym dziennikarzem, a kto nie. Śmieszne to, dziecinne i irytujące. Zmienne są też sympatie polityczne „Rz”. Kiedyś bliska prezydentowi Kwaśniewskiemu, a do niedawna jednoznacznie prawicowa. Teraz znowu można wyczuć woltę w lewo. Panowie! Zdecydujcie się, komu sprzyjacie. No i sprawa Wildsteina. Doprawdy nie rozumiem, jak szefowie „Rz” dopuścili, by brutalnie wyrzucono im dziennikarza z pracy... Szkoda słów. Tygodniki bardziej przeglądam, niż czytam. Jest z nimi w ogóle problem. Taki, że większość tradycyjnie do niedawna form tygodnikowych zjadają teraz dzienniki. Dobre eseje, komentarze czy materiały historyczne można teraz znaleźć i w „Fakcie”, i w „Wyborczej”. Rozbudowane, przekrojowe teksty informacyjne to również już domena dzienników. O „Newsweek Polska” nie będę pisał, bo nie pozwala na to formuła tej rubryki. „Politykę” kartkuję. Trochę za nudnawa i monotonna. Ale zauważam w niej coraz więcej golizny... „Wprost”? Potrafi udowodnić każdą tezę. Niedawno miał nawet zdjęcia paparazziego Michnika i Urbana, i do tego podsłuchał jeszcze ich rozmowę. Ciekawe... „Przekrój” kojarzy mi się tylko z szokującymi zdjęciami trupów, krwi, rozerwanych ciał. Nie to, żebym krytykował Najsztuba. Daje takie zdjęcia, jaka jest formuła gazety. Interesujące, że nikt go za to nie krytykuje. Magazyny. Cenię „Twój Styl” i „Elle” za elegancję i ciągłe utrzymywanie wysokiej jakości. Przeglądam jeszcze dla plotek i fotek „Życie na Gorąco” i „Twoje Imperium”. Myślę, że nie tylko ja. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał z sympatią o miesięczniku kibiców Polonii „Polonia Ole!”. Czytam od deski do deski, a czasem na zdjęciach z trybun odnajduję siebie z bratem i synem. Szkoda, że nie jest grubszy. Miesięcznik oczywiście. Słucham. Rano, w domu, Radia Zet. Fajne piosenki, wiadomości, Monika Olejnik. I to jest miks potrzebny mi każdego ranka. Jadąc do pracy, w samochodzie włączam Radio 94. Kolego Figurski. Uwielbiam cię. Twojego kumpla od mikrofonu może trochę mniej. Wieczorem, przed snem, Radio PiN. Szefowie muzyczni stacji prawie idealnie trafili w mój gust muzyczny. Kiedy natomiast jadę samochodem w dłuższą trasę, przełączam na RMF FM. Oglądam. Telewizyjnych błaznów, czyli Mazurka i Zalewskiego w TVP 1. Są lepsi w wygłupach od Wojewódzkiego. Ostatnio na spotkanie z Janem Rokitą przyprowadzili krowę. Generalnie ich pomysł na polityczny program publicystyczny jest prosty: musi być atrakcyjna dziewczyna z długimi nogami, przygrywający z boku didżej, dużo krzyków i wygłupów, prostackie pytania i na dodatek jakiś polityk. Na drugim biegunie: Olejnik, Durczok, Lis, Rymanowski, Pochanke, Sekielski. W telewizji nie znaleźli się przypadkiem. Są zawsze dobrze przygotowani. Znają się na polityce i znają dobrze polityków. Ich programy są ciekawe i po prostu dobre. Dobrze, że wypchnęli tzw. komentatorów minionej epoki wypowiadających oklepane i wyuczone na marksistowskich uniwersytetach formułki. Choć czasem, ku memu zdziwieniu, wychylają się jeszcze przypadkiem, jak choćby Daniel Passent, z jakiegoś programu, by nas postraszyć. Cały czas bardzo dobry TVN 24. Niezwykle udana próba przeniesienia do Polski formatu całodobowej telewizji informacyjnej. Tylko może za dużo programów biznesowych późnym wieczorem. Kiedy wracam do domu, wolę jednak obejrzeć informacje polityczne i społeczne. Ale to szczegół. Koniecznie muszę pochwalić TVN Style. Zwracam uwagę czytelników na prowadzącą z tej stacji Marzenę Rogalską. To będzie niebawem nowa gwiazda dużego formatu. Prostota, elegancja, naturalność, zdrowa ciekawość - to jej główne atuty. I na koniec kilka słów o Polsacie. Stacja powoli zrywa z wizerunkiem telewizji dla niewyrobionego widza. Widać w tym chyba rękę Tomasza Lisa. Można go lubić albo nie, ale trudno nie docenić jego wysiłków w tym kierunku. Autor jest redaktorem naczelnym „Faktu”

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.