Wydanie: PRESS 03/2005
Skracanie dystansu
Rozgłośnie radiowe prześcigają się, która zdobędzie najwięcej pozdrowień dla słuchaczy od zagranicznych lub krajowych gwiazd muzyki. Tak zwane ID (Identity – tożsamość) to w wersji minimum formuła zawierająca nazwisko muzyka, nazwę zespołu i nazwę stacji, która nadaje jego piosenki. Najczęściej pozdrowienie w stylu: „Hello, I’am Sting, You’re listening Radio XYZ” bywa jedynym momentem, kiedy zagraniczny muzyk ma do czynienia z daną stacją. Zachęca więc do słuchania radia, którego sam nigdy nie słuchał. Promowanie w obie strony Mówi Wojciech Jagielski, szef muzyczny Radia Zet: – Niektórzy artyści nie udzielają takich wypowiedzi, bo uważają, że nie jest w ich interesie stowarzyszanie się z jakimkolwiek radiem. Rzadko nagrywają ID największe gwiazdy, na przykład Tina Turner czy Madonna. Nie ma tu żelaznej reguły, bo nagranie może zależeć od humoru gwiazdy – wyjaśnia Jagielski. – Miałem ogromny kłopot, żeby uzyskać ID od Jona Bon Jovi. Byłem zaproszony do studia w Nowym Jorku, gdzie Bon Jovi miał próby. Kiedy wszedł, wcale nie krył, że ma potężnego kaca. Żeby go podejść, udałem, że cierpię na to samo. Łatwo mi przyszło, bo na ten wywiad leciałem szesnaście godzin z Cypru przez Zurych do Nowego Jorku, więc byłem lekko ogłupiały. Jon Bon Jovi uznał mnie za równiachę i nagrał ID, którego Radio Zet użyło nawet do reklamy w telewizji – opowiada Jagielski. Wykorzystanie ID w reklamie to jednak sytuacja wyjątkowa choćby z tego powodu, że gwiazda za użycie jej wypowiedzi do innego celu może żądać takiego honorarium, jak w wypadku reklamy. Radio 94 spoty z udziałem gwiazd nadaje średnio co godzinę. – Promują się obie strony – mówi Zbigniew Zegler, dyrektor muzyczny stacji, i dodaje: – Dla radia to zaszczyt, jeśli wokalista i gitarzysta zespołu Metallica pozdrawia naszych słuchaczy, w dodatku po polsku wymawiając „dziewięćdziesiąt cztery”. A dla muzyka to dodatkowa okazja, by umocnić więź z fanami. Promowanie stacji za pomocą ID popularnych wykonawców jest szczególnie cenne dla nadających pop gigantów z czołówki słuchalności. Muszą zabiegać o masowego słuchacza, by nie przełączył się na konkurencyjną rozgłośnię oferującą ten sam typ muzyki, ale skuteczniej kuszącą. Dlatego chętnie sięgają po tę formę promocji ogólnopolskie Radio Zet i RMF FM. Anna Kozłowska, rzecznik RMF FM, mówi, że jej stacja emituje ID wykonawców, których wybrali słuchacze. Nagrali je m.in. Phil Collins, Rod Stewart, Jon Bon Jovi, Joe Cocker, Chris Rea, Anastacia, Shakira, Garou, Sarah Connor. Niszowe ID Rzadko zaś tego typu marketing stosuje Radio PiN. – Chcemy się odróżniać od konkurencji, która nieco wyeksploatowała tę formę. Spoty z artystami promującymi stację przyczyniają się do skracania dystansu wobec słuchacza i indywidualizowania oferty, ale staramy się stosować „Hi, I’m...” tylko w wypadku wykonawców, o których wiemy, że inne rozgłośnie raczej nie grają ich muzyki lub robią to rzadko, takich jak Rose Max czy Matt Bianco – wyjaśnia Emil Marat, dyrektor programowy Radia PiN. Takie nastawienie potwierdza Michał Kubik, dyrektor programowy radia RMF Classic. – Jeżeli autorytet mówi, że coś jest OK, to jest OK – mówi Kubik. Jego zdaniem ID mają szczególne znaczenie marketingowe dla wielkich rozgłośni nastawionych na masowego odbiorcę, który wszystko ma średnie: wiek, wykształcenie, dochody i gust. – Słuchacze stacji niszowych wybierają je nie ze względu na autorytet osób pojawiających się w dżinglach, ale ze względu na specyficzną ofertę programową – wyjaśnia Kubik. Jego stacja na co dzień posługuje się głosami postaci ze świata muzyki czy sztuki. – Dzięki temu sławni wykonawcy stają się dla słuchaczy postaciami rzeczywistymi, a radio zyskuje opinię instytucji, która nie tylko puszcza muzykę i reklamy, ale i ma pewne ambicje kulturalne – przekonuje Kubik. W radiu RMF Classic pojawiają się zatem Adam Fisher, Alan Titus, Brian Azawa czy Dale Clavenger i informują słuchaczy, jakiej rozgłośni właśnie słuchają. Podobnie jest z jazzem. Głosy Jacka DeJohnette, Jamesa Cartera czy Billa Laswella mają utwierdzić odbiorców w przekonaniu, że stacja kreuje właściwy klimat. – Muzycy, których można u nas usłyszeć, tworzą w pewnym sensie izolowaną społeczność. Jazzmani wiedzą, że jazz nie jest i nie chce być muzyką napędzającą komercyjny rynek, więc leży w ich interesie, by stacje jazzowe miały dobry klimat, a przez to promocję i słuchalność – mówi Piotr Majewski, były prezes i dyrektor programowy warszawskiego Radia Jazz. Dziennikarze tego radia zdobywają nagrania zwykle przy okazji koncertów, ale zdarza się też, że radio gości artystów w swoim studiu. Wojciech Jagielski, szef muzyczny Radia Zet, mówi, że ma na swoim koncie nagrania kilkuset ID. – Pierwszy ID nagrałem na początku lat 90., chyba z Johnem Scatmanem, ale jednym z pierwszych artystów naprawdę wielkiego formatu, który osobiście powiedział mi do mikrofonu pozdrowienie dla słuchaczy, był Sting w 1994 roku. Rozmawiałem z nim w Finlandii. Zapytałem, jakie ma fobie. Rozśmieszyło go to pytanie, więc kiedy odpowiadał, dorzuciłem jeszcze, czy również boi się nagrywać ID. Spojrzał zezem, roześmiał się i nagrał je dla nas – wspomina Jagielski. Z kolei Piotr „Makak” Szarłacki z Radia 94 podczas rozmowy z Ozzym Osbourne’em musiał pamiętać, żeby nie zapytać o zespół Black Sabbath, co groziło przerwaniem rozmowy przed nagraniem ID. Za to pozytywne nastawienie muzyka może zaowocować swoistą twórczością w dziedzinie ID. Wojciech Jagielski nagrywał wywiad i ID z Mike’em Oldfieldem w jego domu na Ibizie. Artysta zaproponował, żeby pozdrowienie dla słuchaczy nagrała jego narzeczona. – Nie mogłem się na to zgodzić. Mike upierał się i zaśpiewał ID żeńskim głosem. Naturalnie uzyskałem też nagranie standardowe, na wszelki wypadek – opowiada Jagielski. Kto komu płaci? – Nie znam przypadku, by stacja płaciła za ID. Zwykle nagranie robi się przy okazji wywiadu z muzykiem lub koncertu. Nie spotkałem się też w Polsce z przypadkami podpisywania specjalnych umów w tej kwestii – mówi Zbigniew Zegler z Radia 94. Według niego nagranie łatwiej uzyskać, jeśli wykonawca jest życzliwie nastawiony. – Na pewno prościej umówić się na spotkanie z Chrisem Reą uznanemu dziennikarzowi z poważnej rozgłośni – mówi Zegler. Bywa też, że menedżerowie artystów sami proszą znanych dziennikarzy o spotkanie z ich podopiecznymi, np. w związku ze zbliżającym się terminem wydania płyty. – Na promocji najbardziej zależy wschodzącym gwiazdom. Przy okazji wydania debiutanckiej płyty chcą zaistnieć w każdym medium, chętnie więc udzielają wywiadów i nagrywają ID – opowiada Piotr „Makak” Szarłacki z Radia 94. Dotyczy to także zagranicznych piosenkarzy – debiutanci na ogół nie pytają, z jakiego radia jest ten koleś z mikrofonem. Można też poprosić o pomoc wytwórnię płytową. Mariusz Jankowski, odpowiedzialny w Universal Music Polska za kontakty ze stacjami radiowymi, mówi, że każda rozgłośnia może się starać o darmowe ID większości zagranicznych artystów reprezentowanych przez ten koncern. Okazją może być na przykład wizyta artysty w Polsce – organizowane wtedy przez Universal konferencje prasowe przewidują czas na nagranie pozdrowień dla słuchaczy. Kinga Siennicka z EMI Music Poland wyjaśnia, że nagranie zdobywa się bezpośrednio albo telefonicznie. Zależy to od artysty. Zaangażowanie wytwórni zależy od oceny, w jakim stopniu dany pomysł wspomoże projekt promocyjnie. – Nawet jeśli stacja ma tylko lokalny lub regionalny zasięg, ale ma dobry pomysł na promowanie artysty, to pomożemy jej zrealizować nagranie – zachęca Kinga Siennicka. Piotr „Makak” Szarłacki z Radia 94 pamięta jednak przypadek, gdy oficjalne procedury tylko mu zaszkodziły. Miał przeprowadzić w Berlinie wywiad z Billie Joe, wokalistą zespołu Green Day. Zamiast niego przyszedł jednak perkusista Tre Cool. Po nagraniu wywiadu i ID Szarłacki i Cool spotkali na korytarzu resztę zespołu z menedżerem. – Zamiast podskoczyć z mikrofonem do Billie’ego Joe i Mike’a Dirnta, zapytałem menedżera, czy mogę nagrać ID z pozostałymi członkami zespołu. Spokojnie odmówił i tyle miałem radości z bycia grzecznym chłopcem – mówi Szarłacki. Wiele bowiem zależy nie tylko od chęci artysty, ale i od aktualnych umów biznesowych między wytwórniami muzycznymi i dużymi radiami. – Dla dużego radia nie jest dobrze, jeśli wszyscy mogą mieć ID znanego muzyka. Ekskluzywność stanowi wartość. Zdarza się więc zawieranie umowy między nadawcą a managementem gwiazdy na czasową wyłączność, na przykład na okres promocji płyty lub koncertu, udzielania przez tę gwiazdę wypowiedzi, w tym także ID – wyjaśnia Wojciech Jagielski z Radia Zet. Podsunąć mikrofon Dlatego Kuba Waluchowski, dziennikarz muzyczny Radia Jazz, woli zdobywać ID bez pośrednictwa koncernów muzycznych czy menedżerów: – Przed koncertem lub po nim przy pierwszej okazji podchodzę do muzyka, przedstawiam siebie, radio i proszę o pozdrowienie słuchaczy. Artysta może odmówić, ale nigdy mi się to nie zdarzyło. Nie pytam żadnego menedżera o pozwolenie – wyjaśnia. W Polsce wobec zwyczajowego braku zawierania umowy prawnej przy nagrywaniu ID nadawca nie jest ograniczony co do długości i liczby nadanych spotów, do których gwiazda użyczyła głosu. – Wszystko zależy od konkretnego przypadku, standardów przyjętych przez menedżera artysty. Gdy wykonawca powie: „Hi, tu X, słuchacie radia Y”, to oczywiste jest domniemanie, że świadomie udziela zgody na wykorzystanie tej wypowiedzi na antenie i pisemna umowa nie jest potrzebna – mówi Emil Marat z Radia PiN. Potwierdza to Zbigniew Zegler z Radia 94: – Wykonawca, świadomy obopólnych korzyści, wypowiadając formułę zachęty do słuchania stacji, wyraża zgodę na jej emitowanie – stwierdza. Tymczasem to, co jest oczywiste w Polsce, wcale nie jest oczywiste np. w Stanach Zjednoczonych. Tam nagranie ID wymaga podpisania umowy między rozgłośnią a agentem artysty. Sama zgoda artysty to za mało. To, że w Polsce jest łatwiej, potwierdza Maciej Pacuła z Zakładu Prawa Prasowego Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego: – Jeżeli muzyk przy okazji koncertu lub wywiadu na prośbę dziennikarza mówi do mikrofonu: „Chciałbym pozdrowić słuchaczy radia Y”, to przekaz ten jest potwierdzeniem tak zwanej zgody pewnej, czyli niewątpliwej, artysty na wykorzystanie jego głosu do celów promocji na antenie radiowej. Nie istnieje wówczas potrzeba formalizowania nagrania poprzez umowę pisemną ani też realizowania jakiejkolwiek formy odpłatności. W przypadku nagrań dla polskich stacji trzeba jednak wziąć pod uwagę inne niebezpieczeństwo. Zagraniczna gwiazda może przegrać z polską fonetyką. W nagraniu ID dla Radia 94 wokalista grupy Rammstein Till Lindemann niemiłosiernie zruszczył nazwę stacji. W większości podobnych przypadków sprawnemu montażyście udaje się posklejać z nagrania sensownie brzmiącą całość. W tym przypadku nawet montaż nie pomógł. Michał Andrzejczak
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter