Stowarzyszenie Dziennikarskich Przelewów. Ujawniamy, jak wydawano publiczne pieniądze
– Przy każdym grancie ludzie z zarządu zarabiali. Tak Krzysiu Skowroński kupował lojalność ludzi: za pieniądze z grantów – przekonuje jeden z naszych informatorów (fot. Radek Pietruszka/PAP)
Fundacja Solidarności Dziennikarskiej, której fundatorem jest Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, dostała miliony złotych od tzw. dobrej zmiany, ale zamiast realizowania celów fundacji realizowała przelewy. Do swoich.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich na zjeździe w Kazimierzu nad Wisłą wybrało nową prezeskę. Dwunastego października Krzysztofa Skowrońskiego zastąpiła jego prawa ręka – Jolanta Hajdasz, prawicowa dziennikarka, do niedawna wiceprezeska SDP i nadal dyrektorka Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Czytaj też: Po tekście "Press" Towarzystwo Dziennikarskie apeluje do władz o kontrolę fundacji SDP
Hajdasz wręczyła ustępującemu prezesowi grafikę z jego podobizną. „Kończy się pewna epoka w stowarzyszeniu. (…) Jesteśmy ci wdzięczni za te wszystkie lata” – dziękowała mu przy brawach zgromadzonych. Wtedy odezwał się Hubert Bekrycht z zarządu głównego SDP: „Możesz liczyć na nas, kiedy już nie będziesz prezesem. Jeżeli ktoś będzie jakiekolwiek zarzuty bezpodstawnie wobec ciebie formułował, to spotka się z nami” – deklarował. Była to dziwna forma pożegnania, ale któż lepiej niż członkowie zarządu SDP wie, że zarzuty będą się pojawiać.
TOWARZYSTWO WZAJEMNEJ ADORACJI
– Wie pan, że na tym zjeździe przeszli wszyscy kandydaci na stanowiska w SDP proponowani przez zarząd? Nikt spoza tego grona. Wreszcie są jednomyślni – ironizuje ważny członek organizacji, który pragnie zachować anonimowość. Inna, była już członkini SDP komentuje: – Towarzystwo wzajemnej adoracji.
Obie te osoby należą do grupy przeciwników władz, głównie ze skupiającego ponad połowę wszystkich członków warszawskiego oddziału SDP, którzy przed zmianą władz pytali, jakie fundusze otrzymały SDP i jego Fundacja Solidarności Dziennikarskiej. Konta stowarzyszenia miały już świecić pustkami, a o finansach fundacji członkowie SDP nie byli informowani.
Krystynę Mokrosińską, przez kilkanaście lat prezes SDP, a do tej pory – honorową prezes, bardzo irytuje obecna sytuacja organizacji. – Gdy zostawiałam SDP w 2011 roku, na kontach było 4,5 mln zł. Za darmo przez dwanaście lat odzyskiwałam majątek, a potem przyszli inni i go roztrwonili.
TYMCZASOWY NA DZIEWIĘĆ LAT
Zarejestrowana w lutym 2014 roku Fundacja Solidarności Dziennikarskiej ruszyła z kopyta z działalnością w październiku 2015 roku – wtedy PiS wygrało wybory. Wymyślił ją prezes Krzysztof Skowroński. Miała być przede wszystkim narzędziem do zbierania funduszy na dom seniora dla dziennikarzy emerytów. Ten pomysł powstał w stowarzyszeniu wiele lat wcześniej. – I to jest jedna z nóg fundacji, a zarazem przyczyna jej powstania – mówił w wywiadzie Skowroński, który oprócz prezesury w SDP pełnił też funkcję tymczasowego – tak wtedy stwierdzono – prezesa fundacji. Według uchwały nr 11 Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów SDP z kwietnia 2015 roku rokrocznie na dom seniora miało trafiać od 25 do 50 proc. przychodów fundacji. Drugim głównym celem jej powołania miała być pomoc finansowa dziennikarzom w potrzebie.
Czytaj też: Delegaci zjazdu SDP chcą kontroli stowarzyszenia i jej fundacji przez władze stolicy
Fundacja miała mieć jednak więcej zadań: pomagać w wydawaniu książek, tworzeniu mediów, gazet, portali i filmów dokumentalnych, a także współfinansować różne projekty dziennikarskie. SDP zobowiązało się przelać na start fundacji 300 tys. zł.
Dziś – dziewięć lat później – niewiele pozostało z tych szumnych zapowiedzi. Na dom seniora nie uzbierano nic. – Nawet złotówki – stwierdzają moi rozmówcy. A na realizację tego celu byłoby potrzebne co najmniej kilkanaście milionów złotych. „Naszym zdaniem nie ma praktycznych szans na budowę Domu Dziennikarza – Seniora, gdyż koszty obecnie są niebotyczne” – czytamy w konkluzjach wewnętrznej kontroli Marka Wrońskiego i Ewy Urbańskiej, członków SDP, z września 2021 roku. Prezes fundacji – jest nim nadal Skowroński – wbrew zapewnieniom nie odpowiedział na pytanie, ile pieniędzy fundacja uzbierała na dom seniora. Na jej stronie internetowej nie ma o tym ani słowa.
Z 1,812 mln zł, które otrzymała fundacja w grantach z lat 2016–2021 na realizację drugiego głównego celu – bezpośrednią pomoc dziennikarzom – przeznaczono jedynie 85 tys. zł. To zaledwie 4,7 proc. zebranej sumy. Skromnych zapomóg – maksymalnie po kilka tysięcy złotych – udzielono w sumie dwudziestu osobom, w tym dwóm członkom zarządu SDP. Za to aż 20 tys. zł zapomogi zwrotnej dostała w 2019 roku sekretarz rady fundacji Halina Żwirska. Gdy trwała wewnętrzna kontrola – czyli dwa lata później – pieniądze te nadal nie zostały zwrócone.
Kontrolerzy wydatków fundacji skrytykowali oczywisty konflikt interesów: o przyznaniu pomocy potrzebującym decydował samodzielnie prezes Skowroński, a nie komisja zapomogowa.
SDP nie przekazało fundacji nawet tych zapowiedzianych 300 tys. zł, choć według wcześniejszych deklaracji miał to być kapitał nie do ruszenia. Tylko jedno okazało się nie do ruszenia – tymczasowy prezes fundacji. Rządzi nią od dziewięciu lat, do października tego roku będąc też prezesem SDP.
Gdy zakładano Fundację Solidarności Dziennikarskiej, Skowroński sam deklarował: – Prezes SDP nie powinien być jednocześnie prezesem fundacji i nie można jednego z drugim mieszać.
Jak widać, można było mieszać długo.
CZTERY MILIONY OD DOBREJ ZMIANY
Członkowie z warszawskiego oddziału skarżą się, że SDP prowadzi nietransparentną politykę informacyjną. Nigdzie nie można się dowiedzieć, jakie sumy z grantów uzyskała fundacja, a tym bardziej tego, jak je wydatkowała. Na jej stronie internetowej ostatnie sprawozdanie finansowe jest sprzed pięciu lat – za rok 2019. Z dwóch źródeł słyszymy, że meble i dokumenty fundacji zostały wywiezione z oficjalnej siedziby przy ul. Foksal w Warszawie. – Nie mieliśmy pełnego dostępu do dokumentów. Nie wszystko nam okazywano – zaznacza jeden z wewnętrznych kontrolerów.
Na podstawie wyników kontroli sprawozdania SDP z października 2024 roku oraz informacji, które uzyskaliśmy od grantodawców – instytucji państwowych i fundacji spółek Skarbu Państwa – udało mi się ustalić następujące wpływy FSD:
• 983 450 zł od Polskiej Fundacji Narodowej, 2018–2019, lwia część na projekt „Debata dziennikarzy”, a 5 tys. zł na projekt „Rok 1920 – pamięć w czasach zarazy”. Sama PFN informuje o 945 659 zł;
• 591 120 zł od Narodowego Instytutu Wolności, 2019–2021, na projekt „Solidarność dziennikarska – stabilna i profesjonalna”;
• 564 tys. zł z Fundacji PKO Banku Polskiego na trzy projekty, w tym projekt „Solidarność dziennikarska”;
• 50 tys. zł od Fundacji Orlen, 2022, na Akademię Dziennikarską;
• 10 tys. zł z Fundacji Grupy PKP;
• 27 tys. zł od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego;
• 5 tys. zł od PGNiG Termika, 2017, bez konkretnego celu.
W sumie ponad 2,23 mln zł, a raczej nie udało mi się ustalić wszystkich grantodawców.
Z kolei na samo Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich tzw. dobra zmiana sypnęła:
• 719 920 zł z Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. W tym 689 920 zł na rozwój i promocję Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a 30 tys. zł na członkostwo w Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy i Europejskiej Federacji Dziennikarzy (IFJ, EFJ) w latach 2020, 2021 i 2023;
• 475 tys. zł z Narodowego Centrum Kultury, granty m.in. na projekty „Maj na Foksal” (116 tys. zł) i „Dziennikarze – twórcy kultury” (258 tys. zł) – rozmowy z dziennikarzami; „SDP Cafe” – rozmowy dziennikarzy z twórcami kultury (101 tys. zł);
• 13 355 zł z Polskiej Fundacji Narodowej na wystawę;
• 314,8 tys. zł z Ministerstwa Spraw Zagranicznych na „Stop Fake PL” przeciwdziałanie dezinformacji ze Wschodu;
• 225 tys. zł z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na czasopismo „Forum Dziennikarzy” (co roku po 75 tys. zł).
W sumie co najmniej 1 mln 740 tys. zł.
Razem fundacja i SDP otrzymały od tzw. dobrej zmiany minimum 3,97 mln zł. Prawie milion dolarów.
PONA PÓŁ MILIONA DLA ZARZĄDU
Zapobiegliwość w zbieraniu pieniędzy od polityków mogłaby nie być zarzutem wobec szefów SDP, gdyby umieli wykazać, że wszystko wydawali na słuszne i dobre cele. I w ich mniemaniu tak mogło być – korzyści z otrzymanych grantów uzyskiwali członkowie zarządu oraz znajomi prezesa SDP i jego współpracowników.
W sprawozdaniu pokontrolnym z września 2021 roku czytamy, że 40 tys. zł otrzymała Jolanta Hajdasz – wówczas wiceprezeska SDP i szefowa CMWP – w grancie na projekt „Dziennikarze artystom – artyści dziennikarzom”. „Umowa nie ma koniecznego kosztorysu zarówno przedwykonawczego, jak i powykonawczego, co rzuca podejrzenia, że może być przewartościowana (zawyżona). Brak też jest zapytania ofertowego. Tak wysoka suma nie może być rozliczana ryczałtowo!” – czytamy we wnioskach z kontroli wewnętrznej.
Kontrola wykazała też, że prezes Krzysztof Skowroński w 2017 roku podpisał umowę na siebie, a ze strony fundacji sygnowała ją jej dyrektorka – jego podwładna. Była to umowa na „Negocjacje z Fundacją PKO Banku Polskiego w Warszawie, zmierzające do pozyskania dofinansowania na działalność statutową w kwocie nie mniejszej niż 100 tysięcy złotych”. Te negocjacje miały pochłonąć 20 godzin! Wynagrodzenie dla prezesa wyniosło 4,7 tys. zł, czyli 235 zł za godzinę. „Zdobywanie grantów leży w zakresie obowiązków Prezesa Fundacji i w żadnym wypadku nie należy się honorarium” – czytamy we wnioskach kontrolerów. Zapytałem Fundację PKO BP, czy były jakiekolwiek negocjacje, bo przecież granty uzyskuje się w drodze składania wniosków. Nie otrzymałem odpowiedzi.
Zapytałem też Krzysztofa Skowrońskiego, jak wyglądały negocjacje. Również nie odpowiedział.
Z grantu „Solidarność dziennikarska – stabilna i profesjonalna”, udzielonego na ponad 591 tys. zł przez Narodowy Instytut Wolności, fundacja opłaciła m.in. Jolantę Hajdasz – 2 tys. zł – za „konsultację strategii” i prezesa Skowrońskiego – 96 tys. zł (IX 2019–VI 2021). „Kontrolujący uważają, iż pobieranie tak znacznego wynagrodzenia za pro publico bono działalność w Zarządzie Fundacji jest nie na miejscu i generuje konflikt interesów prezesa SDP vs. Prezes Zarządu Fundacji oraz było na szkodę Fundacji” – czytamy w wynikach kontroli. Co ciekawe, w 2014 roku, gdy powstała fundacja, Skowroński mówił, jak NGO ma funkcjonować. Jedna z opcji brzmiała: „prezes jest znaną osobą i może wykonywać taką pracę nieodpłatnie, gwarantując fundacji dobre funkcjonowanie”.
Choć prezes miał w zakresie swoich obowiązków „pozyskiwanie środków na działalność fundacji”, to także za te usługi („współtworzenie i realizację programów fundraisingowych, jak i późniejszy nadzór nad tymi programami”) prawie dokładnie w tym samym czasie (X 2019 –VI 2021) fundacja płaciła z tego grantu Robertowi Kawałce z Pictus Marketing Solutions w Krakowie. W sumie 84 tys. zł. Co istotne, Kawałko, bywający gościem na falach Radia Wnet (należącego do Skowrońskiego), według informacji pozyskanej przez kontrolerów nie zdobył w czasie pobierania wynagrodzenia żadnego grantu dla SDP.
Kawałko w rozmowie z „Press” twierdzi, że uzyskał w ramach dwóch zbiórek 15 tys. zł, a jego umowa nie dotyczyła tylko zbierania pieniędzy, ale także sformułowania strategii fundraisingowej. Gdy Kawałko się dowiedział, że zbieram materiały do tekstu, zakazał cytowania jego wypowiedzi, a nawet wspominania o jego osobie. Stwierdził, że rozmawianie z „Press” jest nieetyczne.
Co ciekawe, Pictus Marketing Solutions według KRS zostało założone 2 marca 2022 roku – czyli dwa i pół roku po podpisaniu pierwszej umowy Fundacji z Kawałką. Nie jest on w stanie wyjaśnić tej niezgodności.
Podsumowując: z 591 tys. zł projektu równo 180 tys. zł – czyli prawie jedna trzecia grantu – poszło na wynagrodzenie dwóch osób, których zakres obowiązków częściowo się pokrywał.
W 2021 roku była już skarbniczka SDP Aleksandra Rybińska-Wróbel w mailu do delegatów na zjazd SDP alarmowała, że pieniądze z tego projektu zostały w większości rozdysponowane na wynagrodzenia: prezesa, „kolegi prezesa” dyrektora, informatyka z Radia Wnet i księgowość.
Tylko niewielką część grantu, bo około 50 tys. zł, czyli mniej niż 10 proc., przeznaczono na zakup wyposażenia fundacji, w tym na biurko dla prezesa za 7 tys. zł.
Inny projekt, z 2019 roku z budżetem na ponad 900 tys. zł od Polskiej Fundacji Narodowej, polegał na zorganizowaniu dziesięciu zagranicznych wyjazdów studyjnych oraz debaty dziennikarzy w Warszawie. W kilkuosobowych wojażach brali udział m.in.: Jolanta Hajdasz, Krzysztof Skowroński, Wiktor Świetlik, Jacek Karnowski i Łukasz Warzecha. Rekordzistka Dorota Zielińska – zajmowała się działalnością międzynarodową w SDP – wyjechała aż siedem razy. Z kolei w debacie zorganizowanej w Warszawie uczestniczący w niej członkowie zarządu SDP mogli liczyć na wynagrodzenie 1,5–2 tys. zł. Debatowali m.in. Jolanta Hajdasz (wiceprezes), Krzysztof Skowroński (prezes), Jadwiga Chmielowska (sekretarz gen.) i cała plejada pierwszoplanowych mediaworkerów PiS (Jacek Karnowski, Krzysztof Ziemiec, Paweł Lisicki, Bronisław Wildstein, Wojciech Surmacz, Dominika Ćosić), a także bloger dobrozmianowy – Damian Małecki z Żelaznej Logiki. Chmielowska i Ziemiec byli w tym czasie w składzie rady fundacji. Konkluzja dwudniowej debaty w Warszawie? W zawodzie dziennikarza najważniejsze to… nie kłamać. Do tej doniosłej konstatacji SDP potrzebowało kilkuset tysięcy złotych i wsparcia dziennikarzy z zagranicy.
Z pieniędzy fundacji pokrywano też koszty nagród przyznawanych przez SDP, a te czasem otrzymywali członkowie zarządu, np. za 2019 rok – Mariusz Pilis (10 tys. zł). 5 tys. zł na Nagrodę Solidarności Dziennikarskiej SDP dla Aleksandry Tabaczyńskiej z Radia Wnet w Poznaniu i skarbniczki w tamtejszym oddziale SDP zbierano na Zrzutka.pl.
Akademia dziennikarska za 50 tys. zł z Fundacji Orlen prowadziła praktyki dziennikarskie w... Radiu Wnet, wPolsce.pl (należy do braci Karnowskich, z których Michał jest w zarządzie SDP), a także w PAP za czasów prezesury Wojciecha Surmacza i w „Kurierze Lubelskim” – tytule Wojciecha Pokory, prezesa oddziału SDP w Lublinie.
– Przy każdym grancie ludzie z zarządu zarabiali. Tak Krzysiu Skowroński kupował lojalność ludzi: za pieniądze z grantów – przekonuje jeden z naszych informatorów.
W sprawozdaniu z października tego roku Komisja Rewizyjna SDP w rozdziale „Kontrola wynagrodzeń i delegacji członków Zarządu Głównego” podaje: „przez trzy ostatnie lata umowy z owymi członkami kosztowały 458 tys. zł, a honoraria 77 tys. zł”.
Łącznie to 535 tys. zł w ciągu trzech lat dla członków zarządu SDP.
Jednak – jak czytamy – żadne wynagrodzenie dla członków zarządu nie było związane z tą funkcją. Czyli wszystko to było traktowane jako honoraria za dodatkowe działania.
Kierowanie Centrum Monitoringu Wolności Prasy przez jedną kadencję kosztowało 324 tys. zł. To oznaczałoby średnio 9 tys. zł za miesiąc dla obecnej prezes SDP – a do niedawna dyrektorki CMWP – Jolanty Hajdasz. – Brała też sporo kilometrówek, jeżdżąc z Poznania do Warszawy i z powrotem co najmniej kilka razy w miesiącu, choć z Poznania ma przecież szybki pociąg. Niesmaczne to było – twierdzi prof. Marek Wroński, były członek SDP, jeden z dwóch autorów wewnętrznej kontroli w 2021 roku.
Zapytałem Jolantę Hajdasz, jak często dojeżdżała do Warszawy i jakiego rzędu kwoty w skali roku otrzymywała za kilometrówki. Nie doczekałem się odpowiedzi.
„REKORDY” POPULARNOŚCI
Na słuszność hipotezy, że pieniądze z grantów miały być głównie dodatkowym źródłem pieniędzy dla osób w SDP, wskazuje analiza efektów projektu „Dziennikarze – twórcy kultury”. To 36 rozmów, głównie z nieznanymi szerzej dziennikarzami z SDP, opublikowanych na YouTubie.
Efekty nie były powalające. Przytłaczająca większość rozmów (29 z 36) ma kilkaset wyświetleń. Aż 22 rozmowy obejrzano nie więcej niż 200, 300 razy. Rozmowę z Edwardem Bolcem obejrzało 96 widzów, z Zenonem Złakowskim – 130, z Moniką Odrobińską – 167, a z Mateuszem Kossakowskim – 198. Kilka rozmów ma od tysiąca do trzech tysięcy emisji, a wyjątkami były wywiady z Janem Pospieszalskim (81 tys.) i Wojciechem Cejrowskim (180 tys.).
Bywało, że te same osoby raz prowadziły wywiad, a innym razem były gośćmi. SDP dostało na ten cel według NCK aż 258 tys. zł. Na jedną rozmowę wychodzi średnio 7,1 tys. zł z publicznych pieniędzy.
68 PROC. GRANTU NA JEGO OBSŁUGĘ
Z 200 tys. zł grantu, który fundacja dostała z Fundacji PKO BP, według wyników kontroli wewnętrznej
23 tys. zł wziął prawnik, mec. Albert Stawiszyński,
20 tys. zł księgowa (Biuro Audytorsko-Księgowe
Barbara Rafalska), a aż 89 tys. miała kosztować „obsługa administracyjna” grantu. Dodając do tego wspomniane 4,7 tys. zł dla prezesa Skowrońskiego za „negocjowanie” donacji, wychodzi, że aż 68,3 proc. grantu pochłonęła jego obsługa. Na realizację celu zostało nieco ponad 30 proc. środków.
W wynikach wewnętrznej kontroli czytamy też: „Fundusze otrzymane od Sponsorów w 2018 i 2019 roku nie zostały rozliczone, stąd nie wiadomo, co i ile kosztowało oraz ile, za co i komu zapłacono, co nie powinno mieć miejsca”.
Jesienią 2021 roku członkinie zarządu SDP – Jadwiga Chmielowska i Aleksandra Rybińska-Wróbel – zarzuciły kierownictwu próbę sprzeniewierzenia 600 tys. zł z grantów. Sprzęt multimedialny miał być kupiony za ceny zawyżone o 50-80 proc. m.in. w firmie informatyka Radia Wnet. Do transakcji nie doszło, udało się ją zablokować.
Inna firma, wystawiająca SDP faktury, należała do męża dyrektorki biura SDP – Agnieszki Wójcik, która te faktury zatwierdzała.
Autorki listu do członków SDP wypunktowały całą litanię „nieprawidłowości finansowych”, do których wówczas miało dojść w stowarzyszeniu, m.in. prezes Skowroński miał też nie rozliczyć się z 18 tys. zł zaliczki „nie wiadomo na jaki cel”. Inna osoba z SDP, która miała dostęp do dokumentów, przekonuje, że były granty w 100 proc. rozliczone na pracowników Radia Wnet – oni wykonywali prace, na które grant dostało SDP. – Choć to nie sprawa dla prokuratora, to jednak było to wysoce niewłaściwe działanie – mówi mój rozmówca.
Zapytałem o to prezesa Skowrońskiego. Nie odpowiedział.
Co istotne – wszyscy darczyńcy, do których dotarłem, przekonują, że projekty zostały rozliczone i nie było w nich nieprawidłowości. To samo czytamy w sprawozdaniu SDP z października 2024 roku. W wynikach kontroli z 2021 roku do dwóch projektów kontrolerzy mieli istotne uwagi. Jednak kontrolerów i krytyków ówczesnych władz zakrzyczano na zjeździe w 2021 roku. – Padały słowa: „kłamstwa”, „hańba”, a nawet, że są „zdrajcami” – relacjonują uczestnicy. Po ujawnieniu nieprawidłowości kilka osób wycofało się z organizacji. Był wśród nich prof. Marek Wroński. – Z osobami, które drenują własne stowarzyszenie, daremne jest tracić czas. Szkoda na to mojej energii – tłumaczy w rozmowie z „Press”.
IDZIEMY NA ZDERZENIE ZE ŚCIANĄ
Pod koniec 2021 roku, według informacji Jadwigi Chmielowskiej z katowickiego oddziału SDP, organizacja była zadłużona na ponad 700 tys. zł tylko w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawy, a o kolejne ponad 400 tys. zł. dług wzrósł dwa miesiące później. Roczna opłata za użytkowanie wieczyste działki i budynków SDP wynosi obecnie 480 tys. zł. SDP ratowało się, sprzedając fundusze inwestycyjne zakupione jeszcze za czasów prezesowania Krystyny Mokrosińskiej.
Stowarzyszenie od lat czerpie przychody głównie z wynajmu Domu Dziennikarza przy ul. Foksal Szpitalowi Damiana (2,1 mln zł przychodów w 2023 roku, w tym ponad 900 tys. zł zysku) oraz sal w Centrum Prasowym Foksal (600 tys. zł przychodów w 2023 roku). Jednak już dopłaca do Domu Pracy Twórczej w Kazimierzu nad Wisłą (minus 880 tys. zł w ciągu czterech lat). Według informacji z październikowego zjazdu SDP w Kazimierzu Dolnym ostatnie cztery lata (szacunki na 2024 rok) organizacja zamknie stratą ponad 1,3 mln zł – średnio 330 tys. zł na minusie rocznie. Ratunkiem ma być sprzedaż za ponad 2 mln zł prawie czterech hektarów działki w podwarszawskiej Wildze. Miało do tego dojść w październiku, jednak Jolanta Hajdasz informuje, że tak się nie stało. Na tej działce miał stanąć dom dziennikarskiego seniora.
„Przyszłość SDP jest zagrożona. Idziemy na zderzenie ze ścianą, jakby chcieli, by to padło” – mówi członkini SDP.
Komisja Rewizyjna SDP uważa, że nie ma żadnego zagrożenia dla organizacji.
Zapytałem Krzysztofa Skowrońskiego, czy jest zadowolony z tego, w jakiej sytuacji zostawił SDP po kilkunastu latach swoich rządów.
Nie odpowiedział.
Pewnie liczy na to, że członkowie zarządu SDP zawsze staną w jego obronie przed zarzutami.
Krzysztof Boczek
***
Tekst Krzysztofa Boczka pochodzi z najnowszego numeru „Press”.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy „Press”: Andrzej Andrysiak, XYZ Nawackiego, była naczelna „Pisma” i odbudowa Trójki
Krzysztof Boczek