Temat: internet

Dział: INTERNET

Dodano: Listopad 22, 2025

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Minus 8 proc. sympatii netto. W rosyjskiej dezinformacji przodują Konfederacja i Braun

Za ponad 94 proc. antyukraińskich fake newsów publikowanych przez polityków odpowiadały partie Brauna (52,8 proc.), Mentzena (25 proc.) i Kaczyńskiego (16,7 proc.) (fot. Wojtek Jargiło/PAP)

90 proc. przestępstw popełnianych w internecie wymierzonych jest w Ukraińców. To m.in. efekt tsunami rosyjskiej dezinformacji, w której upowszechnianiu przodują politycy Konfederacji i Brauna.

Na początku października Jakub Bilski na Bezprawnik.pl zauważył, że antyukraińska propaganda ma się doskonale – cokolwiek Ukraińcy by zrobili, to jest źle. „Nie pracują – źle. Na etacie – źle. Własny biznes – źle. Przyjechał bogaty – patrzcie, tam nie ma żadnej biedy. Przyjechał biedny – pewnie będzie chciał od nas zasiłki socjalne”. Puentował: „Przegrywamy wojnę w internecie”.

Press

(screen: magazyn „Press”, nr 11-12/2025)

W 2022 roku 84 proc. Polaków deklarowało chęć pomocy uchodźcom, w marcu 2025 roku już tylko 50 proc. W lutym 2023 roku 51 proc. Polaków deklarowało sympatię do Ukraińców, a niechęć tylko 17 proc. – to 34 proc. „sympatii netto”. Dwa lata później te wskaźniki wynosiły odpowiednio 30 i 38 proc. „Sympatia netto”: minus 8 proc.

Przegrywamy.

KŁAMLIWE NAGRANIE

10 września tego roku, gdy 21 rosyjskich dronów wleciało do Polski, na TikToku opublikowano nagranie, na którym Natalia Panczenko – znana ukraińska aktywistka, liderka Euromaidan Warszawa – obraża Polaków. „Macie usta pełne patriotyzmu, a w praktyce zachowujecie się jak banda zakompleksionych debili” – miała mówić w wywiadzie po polsku. Pod filmem dziesiątki niecenzuralnych, antyukraińskich komentarzy.

Filmik jest deepfakiem stworzonym za pomocą AI. W nagraniu wykorzystano głos Panczenko, a do wideo użyto jej wywiadu dla Radia Żytomierska Chwila sprzed dwóch lat.

Panczenko informowała, że film jest propagandowym fejkiem, przestrzegał przed nim także Demagog: „Analiza ujawniła nienaturalną mowę, ruchy ust niezgodne z treścią wypowiedzi”.

Film i tak rozlał się po sieci, zwłaszcza po TikToku, który ma w Polsce już ponad 11 mln użytkowników.

Analiza Brand24 wykazała, że ta kampania zaczęła się 7 września – trzy dni przed nalotem rosyjskich dronów na Polskę, a zakończyła 13 września – trzy dni po nim.

Z 401 wzmianek o Panczenko w social mediach tylko 41 było pozytywnych, a dominowały negatywy. Całkowity zasięg tego fejka – 9 mln odbiorców. Najwięcej było na platformie X – 50 proc., a drugi Facebook generował 11 proc. ruchu.

Prawie 19 proc. ruchu wywołał profil Konfederacji, a 14,5 proc. – profil posłanki tej partii Anny Bryłki na fb. Tylko te dwa konfederackie profile osiągnęły 2,8 mln zasięgu – prawie jedną trzecią całego ruchu.

Press

(screen: magazyn „Press”, nr 11-12/2025)

To nie pierwsza tego typu kampania wymierzona w Panczenko. Po tym, jak z aktywistami Euromaidanu zepsuli ambasadorowi Rosji propagandowy spektakl z okazji wyzwolenia Warszawy, w lutym 2025 roku przetoczyła się silniejsza kampania wymierzona w Ukrainkę. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” i ukraińskiego 5 Kanału uprzedzała, że jeśli szczucie Polaków na Ukraińców będzie postępowało, to nikt nie będzie w stanie tego powstrzymać i dojdzie do bójek oraz podpaleń. Jej wypowiedź wycięto z kontekstu i totalnie odwrócono: prorosyjskie konta twierdziły, że Ukrainka grozi Polakom bójkami i podpaleniami. „Dopisują mi cytaty, których nigdy nie wypowiedziałam, produkują setki grafik i zaczynają robić ze mnie terrorystkę, która chce palić Polaków” – opisywała Panczenko. Kłamstwa propagandy prostowali fact-checkerzy Wojownicy Klawiatury: „Aktywistka nie nawoływała do przemocy, ale wręcz przeciwnie, ostrzegała przed skutkami eskalowania nienawiści”. Pisał o tym m.in. Onet, mówił Polsat News, przed manipulacjami ostrzegała też Ambasada Ukrainy. Wszystko na nic.

W upowszechnianiu tej rosyjskiej dezinformacji brylowali Grzegorz Braun i politycy Konfederacji. Ewa Zajączkowska: „Dla tej pani, zamiast socjalu, to przydałaby się deportacja w trybie ekspresowym. (…) Nie podoba się w Polsce? To won!”.

Poseł Ryszard Wilk: „Ukraińska aktywistka odgraża się Polakom”. Poseł Krzysztof Szymański z mównicy sejmowej domagał się przymusowego wydalenia Panczenko, a Włodzimierz Skalik sugerował, że za podpaleniami w Polsce stoją Ukraińcy. Anna Bryłka w Polsat News wzywała do odebrania Ukraińcom 800+ i wprowadzenia szybkiej ścieżki pozbawiania ich drugiego obywatelstwa. Bo „Panczenko obraża Polaków”.

Aktywistka dostawała groźby śmierci, podpalenia i porwania jej dzieci. Dwukrotnie napadnięto ją na ulicy. Tak obawiała się o zdrowie i życie najbliższych i współpracowników, że w dniu urodzin poprosiła o pieniądze na… monitoring i ochronę osobistą.

Od lutego do września br. powstało 1865 negatywnych wpisów na temat Panczenko, o zasięgu ponad 25,3 mln i równowartości reklamowej ok. 5 mln zł.

POLARYZACJA DRONAMI

Atak na Natalię Panczenko był trybikiem w machinie antyukraińskiej propagandy, która zalała social media 10 września 2025 roku. Rosjanie próbowali wprowadzić chaos w mediach społecznościowych i przekierować tam uwagę Polaków po ataku 21 nieuzbrojonych rosyjskich dronów, które z terenu Rosji przez Ukrainę i Białoruś nadleciały nad Polskę i spadły na ziemię.

Odpowiedzialnością za drony mieli zostać obarczeni Ukraińcy. Niezwykłe wzmożenie aktywności już rano tego dnia zauważyła Anna Mierzyńska, dziennikarka OKO.press, specjalizująca się w dezinformacji rosyjskiej. Fejki rozsiewały nie tylko rosyjskie trolle, ale też konta Polaków.

Pod postami na Facebooku z artykułami o dronach zagnieździły się setki komentarzy typu: „Ludzie to prowokacja i pretekst by nas wciągnąć w wojnę” (344 lajki w kilka godzin) albo „Może to produkcja jest tylko rosyjska! A przesyłka została nadana z Ukrainy?”.

Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych w ciągu trzech minut od publikacji tekstu o dronach miał ok. 200 komentarzy rosyjskich trolli. Administrator nie nadążał z ich usuwaniem.

Jakub Wiech z Defence24.pl pisał o trollach z Rosji: „Muszę przyznać, ładnie dziś wyłażą. (…) w takich chwilach widać prawdziwą skalę operacji prowadzonych przeciwko nam”.

Disinfo Digest na X alarmował, że rosyjskie kanały propagandowe „intensyfikują przekazy”. Demagog publikował tego dnia artykuł przestrzegający przed rosyjską dezinformacją, a po południu Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych, potwierdził: „ogromna kampania dezinformacyjna” szkalująca Polskę i nasze sojusze.

W trybie nadzwyczajnym doszło do spotkania Połączonego Centrum Operacji Cyberbezpieczeństwa – przedstawicieli wszystkich służb zaangażowanych w ochronę cyberprzestrzeni. Rządowy NASK wrzucił tego dnia szósty bieg: zidentyfikował osiem głównych linii narracyjnych dezinformacji oraz dziesięć, które swoje źródła miały tylko w Rosji i na Białorusi. W rosyjskojęzycznej infosferze NASK doliczył się 14 takich narracji.

Na szczęście rzadkością 10 września było powielanie tez rosyjskiej propagandy przez media tradycyjne lub dziennikarzy. Cezary Krysztopa na antenie TV Republika twierdził, że nie należy wykluczać prowokacji – w domyśle ukraińskiej – która miałaby doprowadzić do włączenia nas w wojnę. Łukasz Warzecha powielał jedną z rosyjskich narracji tego dnia: „Kijów jedzie swoim standardowym propagandowym przekazem. Celem jest wciągnięcie Polski do działań na terytorium Ukrainy”.

Grzegorz Rzeczkowski wystąpił tego dnia z apelem: „Jednym z pilnych działań po stronie Polski o charakterze nie wojskowym powinno być pilne opracowanie i wdrożenie narodowej strategii walki z dezinformacją oraz przywrócenie działalności komisji ds. rosyjskich wpływów”.

Dwa tygodnie później rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy, która ma walczyć z dezinformacją.

FB NIE WALCZY Z DEZINFIRMACJĄ

Co ciekawe, w dniu ataku dronów dezinformujących wpisów na platformie X było mało, na YouTubie też niewiele. Większość fałszywego przekazu szła najbardziej masowym w Polsce Facebookiem – w czerwcu br. miał 24,75 mln odbiorców.

W odpowiedzi na pytania „Press” właściciel Facebooka – Meta – twierdzi, że przeciwdziała dezinformacji. Fact-checkerzy AFP i Demagoga oceniają zgodność treści z faktami, a fałszywki dostają odpowiednie powiadomienie z prawdziwymi informacjami. Jeden z przedstawicieli dużego portalu zwraca nam uwagę na istotny szczegół. – Oni tak weryfikują tylko posty, a nie komentarze. A to z nich wylewała się dezinformacja – mówi.

Przeanalizowałem to – tak właśnie było.

Meta informuje, że komentarze, które zawierają treści ocenione już wcześniej przez fact-checkerów – np. uznane za fałszywe – zostają odpowiednio oznaczone, a ich widoczność jest obniżona.

Gdy w 2017 roku doszło do ludobójstwa ludu Rohingya w Mjanmie, Amnesty International twierdziła w raporcie, że to algorytmy Facebooka nakręcały spiralę hejtu poprzez „inwazyjne profilowanie i ukierunkowaną reklamę, co sprzyjało rozpowszechnianiu szkodliwych treści, w tym nawołujących do przemocy”. Pięć lat później Amnesty International donosiła, że Meta zobowiązała się do wypłaty odszkodowań.

***

To tylko fragment tekstu Krzysztofa Boczka. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.

„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.

Czytaj też: Nowy "Press": Antoni Słodkowski, bracia Karnowscy, Szymon Hołownia i AI

Press

Krzysztof Boczek

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.