Recenzja książki „Chłopcy z ferajny” Jacka Harłukowicza
„Harłukowicz nie zostawia czytelnika z pustymi spekulacjami” – pisze Mariusz Kowalczyk (screen: magazyn „Press”, nr 11-12/2025)
Tytuł książki Jacka Harłukowicza nawiązuje do filmu Martina Scorsese o gangsterach z włoskiej mafii. Czytając ją, miałem jednak wrażenie, że opisywane wydarzenia dotyczą nie włoskiej mafii ani nawet Polski drugiej dekady XXI wieku, lecz Ukrainy z lat 90. XX w. W Polsce nigdy nie brakowało skorumpowanych polityków i urzędników, ale ich przekręty były zwykle drobnym złodziejstwem i cwaniactwem w porównaniu z tym, jak rozkradano państwowe pieniądze i uwłaszczano się na majątku publicznym w Ukrainie.
Z książki Harłukowicza wynika jednak, że całkiem niedawno polscy politycy i urzędnicy zaczęli podążać tą samą drogą, która Ukrainę doprowadziła na skraj przepaści.
Droga ta miała jednak polski koloryt. Hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” dla bohaterów książki nie było ponoć pustym sloganem – przynajmniej na początku. W dużym skrócie: Mateusz Morawiecki, człowiek o wielkich ambicjach, który buduje mit niezłomnego patrioty walczącego z komuną o wolną Polskę, poznaje harcerzy ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej – ludzi patriotycznych, ale przekonanych o własnej wyjątkowości. Morawiecki dorabia się sporych pieniędzy i robi karierę, zostając m.in. prezesem Banku Zachodniego WBK. Ciągnie harcerzy za sobą, dzięki czemu i oni zaczynają zarabiać, przyzwyczajając się do życia w luksusie.
Kiedy Morawiecki wchodzi do polityki, dawni harcerze stają się jego gwardią przyboczną. Obsadzają stworzoną w czasach rządów PiS Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, na czele której staje były druh – Michał Kuczmierowski. W czasie pandemii RARS przekazuje olbrzymie pieniądze zaufanym ludziom – na zakup deficytowych towarów.
„Wielkie zamówienia skierowali do dwóch biznesmenów z własnego kręgu – do Pawła Szopy i Dominika Basiora. Dzięki zleceniom z RARS Szopa zarobił na koronawirusie prawie sto czternaście milionów złotych, a Basior pięćdziesiąt dziewięć milionów (…). Już tamte sumy były ogromne, ale to grosze w porównaniu z kwotami, które ich firmy zarobiły w czasie wojny na Ukrainie” – pisze Harłukowicz.
Autor – niegdyś dziennikarz „Gazety Wyborczej”, dziś reporter Onetu – pierwszy opisał tzw. aferę Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Żeby trafić na taki temat, a potem go udokumentować, trzeba mieć dziennikarskie szczęście, a następnie wykonać ogromną pracę: znaleźć informatorów, nakłonić ich do rozmów, wiedzieć, o co i jak pytać, skojarzyć fakty i daty. Na potrzeby książki „Chłopcy z ferajny” Harłukowicz zrobił to wszystko i jeszcze więcej – dotarł m.in. do ludzi, którzy wiedzą, jak dorabiał się Morawiecki, i znają jego dawnych przyjaciół.
Harłukowicz zaczyna książkę ryzykownie. We wstępie pisze: „Chcę być wobec Czytelnika szczery: prawdy nie zdołałem poznać”. To wyznanie zasługuje na szacunek, szczególnie dziś, gdy wielu dziennikarzy i dziennikarek stara się sprawiać wrażenie, że wiedzą wszystko. Harłukowicz, gdy nie jest czegoś pewien, nie ma problemu z przyznaniem: „Nie wiem”. A jednak dowiedział się sporo. To, co wciąż wychodzi na jaw w sprawie afery RARS, rzeczywiście wygląda na wierzchołek góry lodowej. Z książki „Chłopcy z ferajny” dowiadujemy się, że to raczej nie prezes RARS kierował procederem wyprowadzania państwowych pieniędzy na prywatne konta. Właściciele tych kont, choć otrzymali gigantyczne kwoty, byli prawdopodobnie tylko słupami. Za pochodzące z polskiego i unijnego budżetu pieniądze kupowano luksusowe mieszkania i samochody, ale ogromne środki popłynęły jeszcze gdzieś dalej.
Kto naprawdę za tym wszystkim stał? Czy był to Mateusz Morawiecki? Czy harcerze pomagali mu gromadzić środki na stworzenie nowej partii, która uniezależniłaby go od PiS i Jarosława Kaczyńskiego? I dlaczego Centralne Biuro Antykorupcyjne zajęło się aferą RARS dopiero wtedy, gdy było już skrajnie uzależnione od ludzi Zjednoczonej Prawicy?
Harłukowicz nie odpowiada jednoznacznie na te pytania. Nie zostawia jednak czytelnika z pustymi spekulacjami – oddaje głos rozmówcom, którzy wiedzą znacznie więcej, niż mogliby powiedzieć publicznie.
***
Ta recenzja Mariusza Kowalczyka pochodzi z magazynu „Press” – wydanie nr 11-12/2025. Teraz udostępniliśmy ją do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy "Press": Antoni Słodkowski, bracia Karnowscy, Szymon Hołownia i AI
Mariusz Kowalczyk










